poniedziałek, 30 listopada 2015

56. U teściów


**Carlos**

            Stałem na schodach prowadzących do jakiegoś wielkiego budynku. Nie wiedziałem nawet dlaczego się tam znalazłem. Odwróciłem się, by przyjrzeć się budowli. Wysoka jak cholera ściana z czerwonej cegły znajdowała się przede mną, a szerokie automatyczne drzwi otwierały się i zamykały co chwila w zależności od tego, czy ktoś chciał wyjść lub wejść do środka. Rozejrzałem się w koło. Było pusto. Nagle znikąd pojawiła się przede mną Caroline.

wtorek, 3 listopada 2015

55. Konflikt, zaginięcie i ugoda


**Logan**

            W zaistniałej sytuacji swój wyjazd do teściów musiałem przełożyć. Przyznam szczerze, że obawiałem się tego, co mogą wykazać wyniki badań, próbowałem dodzwonić się do Caroline, ale bezskutecznie. Nie mam pojęcia czemu mnie unikała. Przynajmniej miałem jakąkolwiek okazję, by porozmawiać z Carlosem. O dziwo nawet doszliśmy do chwilowego porozumienia. Postanowiliśmy razem jechać do Caroline i wyjaśnić to wszystko, a badania swoją drogą. Byłem bardzo ciekawy, co powie nam blondynka. Korzystając już  z okazji, że do teściów nie pojechałem, chciałem przynajmniej tutaj na miejscu zorganizować rodziców chrzestnych dla moich dzieci. Dlatego też najpierw wybrałem się do Kendalla, który na moją propozycję zareagował niezwykle radośnie. Zuza była nie mniej zadowolona, a może nawet i zaskoczona. Ostatnio trochę ją zaniedbałem. W każdym razie chciałem teraz wszystko naprawić. Chyba wreszcie dojrzałem do tego, by zacząć myśleć o sobie i o dzieciach, a nie żyć przeszłością. Dobrze jest mieć przyjaciół.

czwartek, 8 października 2015

54. Bliskie spotkanie


**Adriana**

- Co tam jest napisane? – Zapytałam Jamesa zaraz po tym, gdy Carlos wyszedł zdenerwowany. Maslow podniósł kartkę i zaczął czytać.
- O cholera! – Powiedział mój mąż.
- No co?! – Byłam co raz bardziej zdenerwowana.
- Carlos nie jest ojcem dziecka Caroline.
- Że co?! To niemożliwe!
- Sama zobacz. – Szatyn powiedział, po czym wręczył mi dokument. Nie wierzyłam własnym oczom, gdy czytałam jego treść. Okropnie się zawiodłam. Miałam nadzieję, że Carlos jest ojcem. Wtedy może jeszcze wszystko by się jakoś ułożyło. Po chwili ciszy odezwałam się.
- Myślisz, że Carlos mówił o Loganie? – Zapytałam.
- A o kim innym? Przecież przyznał się, że z nią spał. – Powiedział i jak gdyby nigdy nic, rozsiadł się w fotelu.
- I ty mówisz to tak spokojnie?! Trzeba działać! Przecież oni się tam pozabijają!
- Nie zamierzam z tym nic robić. Zasłużył sobie na to.

czwartek, 24 września 2015

53. Zmiany


**Logan**

            Ostatnie dwa dni spędziłem na próbie kontaktu z Ellie. Jednak nie udało mi się do niej dotrzeć. Byłem załamany. Straciłem kolejną osobę, na której cholernie mi zależało. Przynajmniej tak myślałem wcześniej. Kiedy popatrzeć na to teraz, to może dobrze się stało. Ona otworzyła mi oczy. Zostałem w tym świecie Susan i każdego dnia zadręczałem się jej śmiercią, zamiast ruszyć na przód. Minął już prawie rok, a ja nadal nie potrafiłem się otrząsnąć. Stało się. Trzeba żyć dalej, tym bardziej że jest dla kogo. Mam przecież dwójkę wspaniałych dzieci, które mnie potrzebują. Wcześniej byłem tak zajęty użalaniem się nad sobą i próbami wypełnienia pustki po żonie, że nie poświęcałem im należytej uwagi. Plułem sobie w brodę przez swoje zachowanie. Te małe szkraby niedługo skończą rok, a nawet nie miały jeszcze chrztu. Byłem wychowywany w wierze chrześcijańskiej, a w tej wierze chrzest to podstawa. Cholera! Dlaczego ja wcześniej byłem taki ślepy? Postanowiłem to zmienić. Jak najszybciej chciałem wybrać rodziców chrzestnych i zorganizować chrzest. Musiałem się jeszcze wybrać do księdza. To postanowiłem zostawić na później. Najpierw chrzestni. Gdyby wszystko potoczyło tak, jak planowaliśmy z Susan to zostali by nimi Kendall i Caroline. Jednak tu pojawiają się problemy. Po pierwsze mam dwójkę dzieci, a nie jedno. Po drugie nie mogę teraz wybrać Caroline na matkę chrzestną, bo to by było juk kompletnie chamskie w stosunku do Carlosa.

wtorek, 8 września 2015

52. "Nie potrafię..."


**Kendall**

            Policja szukała Rebecci, ale ich poszukiwania nie przynosiły oczekiwanych skutków. Owszem znaleźli jakieś ślady, ale na tym pozostało. Miałem nadzieję, że może się utopiła, czy coś. Przynajmniej byłby wtedy spokój. Od pożaru nie napisała już do Alice, chyba sobie odpuściła. Może to była dla niej już wystarczająca zemsta? Albo rzeczywiście zdechła, a teraz larwy wyjadają jej oczy, bo leży gdzieś w lesie niezauważona przez nikogo. Ta opcja mi się nawet podobała. Może kiedyś mnie z nią coś łączyło, ale gdy teraz sobie o niej pomyślę, to czuję wstręt i nienawiść. Gdzie ja miałem oczy? No gdzie?! Jeśli ta suka nadal oddycha, to chcę, by zapłaciła za całą krzywdę, którą wyrządziła nam wszystkim!

niedziela, 30 sierpnia 2015

51. Spisany na straty


**Carlos**

            W ciągu ostatnich dni Logan i Caroline próbowali się do mnie dodzwonić wiele razy. Kendall z Jamesem namawiali mnie, żebym odebrał telefon, ale ja nie chciałem rozmawiać z tą dwójką. Zdradzili mnie i nie potrafiłem im tego wybaczyć. W sądzie złożyłem papiery rozwodowe. Chciałem mieć to jak najszybciej za sobą. W laboratorium były już próbki mojego DNA i DNA dziecka Caroline, które było moje lub nie. Odkąd straciliśmy dach nad głową Adriana z Jamesem przyjęli mnie pod swe skrzydła. Było ciasno ale nie mogłem narzekać. Oni zajmowali swoją sypialnię, Kendall z Alice spali na kanapie, a moim królestwem był materac na podłodze w salonie. To tylko stan przejściowy. Schmidt szperał w necie i szukał nowego mieszkania dla siebie i Brown. Ja też chciałem znaleźć sobie jakieś przytulne gniazdko, ale jeszcze nie teraz. Nie chciałem zostawać sam. Gdy jestem w towarzystwie, mogę przynajmniej udawać, że wszystko jest w porządku, że jestem twardy i się trzymam. Jednak gdybym został sam ze sobą, pewnie gapiłbym się ślepo w migający obraz telewizora, leżąc pod kocem. Bogu dzięki moi przyjaciele byli tak gościnni i pozwolili mi zostać u siebie na jakiś czas. O tym jak się rzeczywiście czuję, wiedział tylko James. Nie chciałem obarczać wszystkich w koło swoimi problemami tym bardziej, że sami mieli swoje.

środa, 19 sierpnia 2015

50. Chcę rozwodu


**Kendall**

Noc po pożarze spędziliśmy w mieszkaniu Adriany. Po tym co zdarzyło się w mieszkaniu Alice, blondynka nie chciała tam wracać. Carlos podobno tę noc spędził w szpitalu, co było dziwne, bo myślałem, że nie będzie chciał znać Caroline. Może przez to, że była w takim stanie zrobiło mu się jej żal? A może to ze względu na dziecko? Tak naprawdę niczego nie wiedzieliśmy, bo nawet nie mieliśmy kiedy odwiedzić przyjaciółki w szpitalu. Teraz wybieraliśmy się do naszego domu, by oszacować straty i zobaczyć, czy coś jeszcze da się uratować. Strażacy mówili, że nie wszystko spłonęło, co dało nam trochę nadziei. To co najcenniejsze, czyli zawartość garaży została nie tknięta. To mnie cieszyło. Chyba zapłakałbym się za moim ukochanym autkiem. Ale nawet jeśli, to nie to było moim największym problemem.

wtorek, 11 sierpnia 2015

49. Bezdech


**Carlos**

Siedziałem na barierce przy moście i obserwowałem bieg rzeki w świetle latarki w telefonie. Było wysoko. Na tyle wysoko, by móc z sobą skończyć. Rzeka zabrałaby moje ciało, a ja miałbym święty spokój. Nie musiałbym obserwować fałszywego przyjaciela i niewiernej żony. Pewnie na jednym razie między nimi się nie skończyło. Pewnie śmiali się ze mnie za każdym razem, gdy się widywali. To dziecko pewnie też nie moje. Kochałem ją całym sercem, jego kochałem jak brata, a oni zrobili mi takie świństwo. To okropnie bolało. Szum wody jeszcze bardziej skłaniał mnie do refleksji. Byłem co raz bardziej pewien, że chcę skoczyć. Wtedy zadzwonił mój telefon. To był James. Postanowiłem odrzucić połączenie. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Szatyn nie dawał jednak za wygraną i zadzwonił po raz kolejny i jeszcze jeden. Po którymś razie w końcu odebrałem. Przecież on nie był niczemu winien. On był fair w stosunku do mnie. Chciałem się z nim pożegnać.

niedziela, 2 sierpnia 2015

48. W obliczu prawdy


**Kendall**

            Sytuacja z Rebeccą ustabilizowała się już chyba na dobre. Od dłuższego czasu nie dawała o sobie znaku. Stwierdziliśmy więc, że może się opamiętała. Alice planowała nawet powrót do pracy, jednak na razie nie chciałem jej na to pozwolić. Chciałem ją mieć przy sobie. Czułem się pewniej, gdy wiedziałem, że ma opiekę. Teraz należało się z nią obchodzić jak z jajkiem. Mimo, że zagrożenie na razie ucichło, nie znaczyło, że nie może powrócić znów.

poniedziałek, 27 lipca 2015

Info


Witajcie Kochani :*

Piszę do Was ten krótki tekst bo oczywiście nie wyrobiłem się z rozdziałem.. Kopnij mnie ktoś w tyłek ! W każdym razie dziś wyjeżdżam, więc przez najbliższe dwa tygodnie na Waszym miejscu nie spodziewałbym sie tu niczego nowego.. Przepraszam.

Mogę Wam obiecać, że gdy wrócę, zabiorę się za nowy rozdział. Mogę Wam też obiecać, że wkurzycie się na Rebę. Tak. Reba nagrabi sobie ostro w tym rozdziale :)

Co do Reby. Wedle życzenia Marli na pasku bocznym widnieje ankieta, która ma wyjaśnić kto jest gorszy- Rebcia czy Zuza?? Głosujcie. ^^

A skoro jesteśmy już przy ogłoszeniach.. Na początku września planuję wystartować z kolejnym blogiem. BTRAS raczej do tej pory się jeszcze nie zakończy, więc spokojnie. Chciałbym, żeby tamten blog był trochę inny niż ten. Przede wszystkim rozdziały powinny pojawiać się regularnie, dlatego też robię zapasy (pracuję nad blogiem prawie rok a mam 6 rozdziałów i prolog.. ZABIJCIE MNIE). Teraz pytanie do Was. Macie ochotę na naginanie prawa, pościgi, dramaty, zakazane miłości, nienawiść, przyjaźń i inne bzdety a w rolach głównych Logan i Kendall? Wypowiedzcie sie na ten temat :)

I to tyle.. Chyba niczego nie pominąłem. Jeszcze raz przepraszam i proszę o zrozumienie. :*


Pozdrawiam:
BTC

poniedziałek, 20 lipca 2015

47. Będzie lepiej...


**Logan**

            Ostatnimi czasy w moim życiu nareszcie wszystko się układało. Dzieci rosły jak na drożdżach, u boku miałem piękną kobietę, razem z przyjaciółmi pracowaliśmy nad kolejną płytą. Piosenka, którą nagrałem razem z Ellie robiła w sieci furorę, brukowce rozpisywały się na temat naszego związku i ogólnie moja kariera, a zarazem kariera całego zespołu wskoczyła na wyższy poziom. Razem z Goulding pracowaliśmy nad teledyskiem do wspólnie nagranej piosenki. Planowo wideo miało mieć charakter niezwykle erotyczny. Podobało nam się to. Mimo wszystko jednak od początku tego tygodnia nie potrafiłem się tym wszystkim cieszyć. Zbliżała się rocznica śmierci Susan. Wspomnienia zaczęły wracać, na okrągło myślałem o żonie. Znów zacząłem codziennie chodzić na cmentarz. Wiedziałem, że  to może nie spodobać się Ellie, czułem się nie w porządku wobec niej, ale to było silniejsze ode mnie. Byłem rozkojarzony, zamyślony i rozdrażniony. Wszystko wokół najzwyczajniej w świecie mnie denerwowało.

poniedziałek, 6 lipca 2015

46. Razem damy radę


Poprzednio: James i Adriana wzięli ślub. Chłopaki postanowili reaktywować zespół. Kendall dowiedział się, że Rebecca grozi Alice.

_ _ _ _ _ 



**Kendall**

            Biegłem ile sił w nogach, by sprawdzić, co działo się z Alice. W głowie miałem pełno okropnych myśli. Strasznie się bałem. Gdy dotarłem przed jej drzwi, odetchnąłem z ulgą. Nic jej się nie stało. To znaczy fizycznie nie. Psychicznie było znacznie gorzej. W ręce trzymała jakąś kartkę. Okropnie płakała i trzęsła się. Gdy tylko mnie zobaczyła, od razu mocno się we mnie wtuliła. Pocałowałem ją w głowę i zacząłem głaskać, żeby ją uspokoić. Popatrzyłem przed siebie. Dopiero wtedy zobaczyłem, że pod jej drzwiami leży zdechły kot. Przeraziłem się. 
- Alice… Powiesz mi, co się stało?? – Zapytałem, zaskoczony widokiem. 
- Re… Rebecca… - Wydusiła przez płacz. Wtedy wyswobodziła się z mych objęć i dała mi do ręki kartkę, którą wcześniej trzymała. 
- Co to jest? – Zapytałem. 
- Przeczytaj. – Powiedziała, ocierając łzy trzęsącą się ręką. 

środa, 27 maja 2015

45. A jednak nie koniec




**James** 

                Kiedy obudziłem się  rano ujrzałem obok siebie Adrianę. Uśmiechnąłem się na jej widok. Nadal nie ochłonąłem jeszcze po wrażeniach dnia wczorajszego. Wzięliśmy ślub… To takie cudowne. Nie mogłem uwierzyć, że wszystko poszło tak gładko i szybko. Najbardziej obawiałem się reakcji Kendalla, ale spokojnie to przyjął. Jeśli cuda się zdarzają, to to był jeden z nich. Zacząłem delikatnie gładzić Adrianę po ramieniu. Nagle otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
- Dzień dobry, żoneczko. – Powiedziałem.
- Witam szanownego mężulka.
- Jak się spało? – Zapytałem.
- Z moim mężem to i na podłodze byłoby cudownie. – Powiedziała, a ja się roześmiałem. Podniosłem się i pocałowałem ją w usta.
- Może zrobię jakieś śniadanko co, pani Maslow?
- Schmidt-Maslow. – Poprawiła mnie.
- Oj tam. Jesz czy nie?
- Jem. Tylko postaraj się, bo zadowolić żonę, to nie to samo, co dziewczynę. – Wytknęła mi język.
- Zapamiętam. – Uśmiechnąłem się i poszedłem do kuchni.

niedziela, 17 maja 2015

44. Niespodziewana ceremonia


**Adriana**

                Miałam już tego wszystkiego dość. Normalnie przyrosłam do tego cholernego łózka. Głupio mi było, że wszyscy w koło mnie skaczą, chciałabym zrobić wszystko sama, ale nie mogłam. To było okropne i strasznie denerwujące. James cały czas był przewrażliwiony na moim punkcie. Tłumaczyłam mu wiele razy, że za bardzo się troszczy, ale nie docierało to do niego. Martwiłam się, że przez ten wypadek nie zaliczę roku, a bardzo ciężko pracowałam na swoje wyniki. Niestety nie mogłam chodzić na wykłady i na razie nie zapowiadało się, by mogło być inaczej. Chłopaki ostatnio się pokłócili, a Kendall przeniósł się do Logana. Przez ostatnie dni był tylko gościem we własnym domu, tylko po to by odwiedzić mnie. Tego też miałam dość. Nie mogłam patrzeć jak mijają się i nawet nie odezwą się do siebie słowem. No oszaleć można! Jedyna Caroline była  w tym wszystkim normalna, co było dziwne jak na kobietę w ciąży. Bałam się, że będzie miała jakieś wahania nastrojów i będzie mnie irytować, ale nic podobnego. Całe szczęście…. Już wcześniej dobrze się dogadywałyśmy, ale teraz spokojnie mogłam nazwać ją przyjaciółką. To mi dawało wiele radości.

niedziela, 10 maja 2015

43. Tak dalej być nie może!


**Kendall**

                Odkąd dowiedzieliśmy się o ciąży Caroline, minął tydzień. Każdy nadal był bardzo szczęśliwy z tego powodu. Adriana wyszła ze szpitala, co było kolejnym argumentem do radości. Niestety nadal trzeba było się nią opiekować, ponieważ nie mogła się jeszcze zbyt ruszać. Zgodnie postanowiliśmy, że na razie zamieszka u nas, a właściwie zajmie pokój Jamesa, a ten musiał przenieść się na kanapę w salonie. Był wolny pokój Rebecci, ale stwierdził, że nie zdzierżyłby tego kiczowatego wystroju. Zapowiadał się kolejny remont… Adriana była trochę zawiedziona tym, że nie może spać ze swoim chłopakiem, ale tak było najbezpieczniej. Maslow bał się, że w nocy przypadkowo może jej zrobić krzywdę. W ostatnim czasie w ogóle stał się bardzo opiekuńczy. Był na jej każde zawołanie i bardzo się o nią martwił. Imponowało mi to. Nareszcie w pełni czułem, że moja kochana siostrzyczka dobrze trafiła.

wtorek, 28 kwietnia 2015

42. Kamień z serca


**Caroline**

                Nadszedł dzień wizyty u ginekologa. Carlos nadal o niczym nie wiedział. Widział niestety, że coś przed nim ukrywam i nie chcę mu powiedzieć, dlatego obraził się na mnie i postanowił się nie odzywać. Na chwilę obecną było mi to nawet na rękę. Gdyby tak cały czas się mnie wypytywał, to chyba w końcu bym uległa i powiedziała mu całą prawdę, co mogłoby być tragiczne w skutkach. Nie chciałam go stracić, nie chciałem także niszczyć jego wieloletniej przyjaźni z Loganem. Biedny Carlos… Jego ukochana żona i najlepszy przyjaciel go zdradzili. On nie mógł się o tym dowiedzieć. Najbardziej obawiałam się, ze to jednak będzie dziecko Hendersona, a wtedy mój mąż musiałby się o wszystkim dowiedzieć. Jechałam do tego lekarza jak na skazanie. Nie byłam w stanie prowadzić auta, a podejrzane byłoby, gdyby przyjechał po mnie Logan. Dlatego wezwałam taksówkę, która najpierw przyjechała po mnie, a potem pojechała także po bruneta. Gdy dotarliśmy na miejsce, trzęsłam się jeszcze bardziej. W końcu weszliśmy do gabinetu. Za każdym razem, gdy doktor mówił o moim przyjacielu jako o tatusiu dziecka, myślałam, że zaraz zwymiotuje ze zdenerwowania. Serce kołatało mi jak opętane. Nie ruszał mnie nawet obraz USG, gdzie mogłam zobaczyć swojego maluszka. W końcu  wszystkie badania dobiegły końca, lekarz kazał nam usiąść przy biurku, a sam zajął miejsce z drugiej strony. Zaczął bazgrać coś w papierach. Milczał, a napięcie wzrastało. Po czasie odezwał się.

niedziela, 19 kwietnia 2015

41. Koniec kłamstw


**Kendall**

                Adriana po tej śpiączce ewidentnie bredziła. Dlaczego Rebecca miałaby wymyślać sobie ciążę? Przecież to bez sensu. Ona musiała być w ciąży. Nie potrafiłem uwierzyć w słowa mojej siostry, dlatego wyszedłem. Postanowiłem poszukać lekarza, by dowiedzieć się od niego, czy po śpiączce możliwe jest stwarzanie czegoś, czego nie ma. Daleko jednak nie zaszedłem. Przypomniało mi się, że miałem podpytać Adrianę o wypadek. Czy zepchnął ją James, czy upadała sama? Ja już sam nie wiedziałem, co o tym wszystkim sądzić. Miałem nadzieję, ze Logan miał rację i ta cała historia o tym, że Maslow się przyznał, to tylko policyjna gierka, by wyciągnąć ode mnie zeznania. Uchyliłem drzwi od jej sali, a to, co tam ujrzałem, zupełnie zbiło mnie z tropu. Co u niej robiła Rebecca?? I dlaczego one się kłóciły?! Przymknąłem po cichu drzwi, pozostawiając małą szparkę pomiędzy nimi a futryną. W to miejsce włożyłem swe ucho. Podsłuchiwałem, o czym tak zawzięcie negocjowały. Mówiły o mnie, o dziecku, o jakiś zdjęciach. To wszystko było bardzo interesujące, jednak gdy wiedziałem już wszystko, było to bardzo bolesne. W końcu usłyszałem trzask, a Rebecca śmiała się, że Adriana nie ma już żadnych dowodów i ja na pewno jej już nie uwierzę. Ciśnienie natychmiastowo mi skoczyło. Wszedłem do środka i z miejsca zacząłem się drzeć.  Resztkami sił kontrolowałem swe emocje, ledwo powstrzymując się, by nie uderzyć tej szmaty lub co gorsza, nie zabić jej na miejscu.

niedziela, 12 kwietnia 2015

40. Bezsilność


**Zuza**

                To był bardzo pracowity dzień w moim studiu fitness. Ja i wszystkie moje pracownice miałyśmy pełne ręce roboty. Co chwila miałyśmy albo zajęcia indywidualne, albo w grupach. Byłam zmęczona. Miałam chwilę przerwy, więc postanowiłam coś zjeść. Z torby wyciągnęłam jabłko i zaczęłam je gryźć. Jak zwykle przy jedzeniu myślałam. Zaczęłam się zastanawiać, co tam u Logana. Dawno się nie widzieliśmy i może najwyższy czas się spotkać. Nadal mi się bardzo podobał, zależało mi na nim. To był facet idealny dla mnie. Byłam pewna, że byłoby nam ze sobą razem dobrze. Straszne żałowałam, że zgodziłam się na zostanie tylko przyjaciółmi. Cały czas pragnęłam czegoś więcej. Choć z drugiej strony, lepiej być przyjaciółmi, niż nie mieć ze sobą żadnego kontaktu.
Z rozmyślań wyrwała mnie recepcjonistka, która zadzwoniła do mojego biura.

niedziela, 5 kwietnia 2015

39. Zabawa strzykawkami


**Carlos**

                Logan mnie zaskoczył. Fajnie, że znalazł sobie dziewczynę i są szczęśliwi, ale kompletnie się tego nie spodziewałem. I to jeszcze jaką dziewczynę. Ellie Goulding?! Henderson zaszalał. Gdybym nie miał swojej żony, to bym mu zazdrościł. A co do niej, to ostatnio zachowywała się jakoś dziwnie. Nic nie jadła, a jak jadła to na potęgę, była wiecznie rozdrażniona. To mi zaczynało wyglądać na ciążę. Byłem pełen podejrzeń co do jej stanu, ale nie zapytałem jej nigdy o to wprost. Ona sama też nic nie mówiła na ten temat. Przecież gdyby spodziewała się dziecka, to by mi o tym powiedziała. W końcu jesteśmy małżeństwem. W stosunku do Logana też zachowała się co najmniej dziwnie. Ja rozumiem, że Susan była jej najlepsza przyjaciółką, ale po co od razu tak wybuchać ? Postanowiłem z nią porozmawiać. Znalazłem ją na korytarzu i podszedłem do niej. Wyglądała jakby nad czymś głęboko rozmyślała, a to o czym myśli ogromnie działało jej na nerwy. Była wręcz czerwona.

niedziela, 29 marca 2015

38. Poznajcie moją dziewczynę




**Kendall** 

                Siedzieliśmy w szpitalu i działaliśmy lekarzom i pielęgniarkom na nerwy. James zdemolował łazienkę, więc dali mu leki uspokajające i zasnął, ja co chwila wypytywałem o stan Adriany, Caroline biegała do kibla, chyba miała jakieś problemy z pęcherzem, a Carlos panikował, że coś jest z nią nie halo, Rebecca stała w kącie i piłowała paznokcie, a Alice próbowała jakoś nas wszystkich ogarnąć, ale marnie jej to szło. Jak mogłem się uspokoić, wiedząc, że moja siostra leży nieprzytomna w szpitalu i nawet nie mając pojęcia co z nią dalej będzie? Całe szczęście przeżyła, choć lekarz stwierdził, że gdyby upadła troszeczkę inaczej, to byłoby po niej. Nic więcej nam nie powiedział. Zabrali ją na jakieś badania i przez bitych kilka godzin nie wracali. Szlag mnie trafiał. Miałem ochotę pójść do łazienki i poprawić robotę Maslowa, choć z tego co widziałem, to chyba nie było czego poprawiać. Siedziałem na krześle, zaparty łokciami o kolana. Nie potrafiłem utrzymać nóg w jednym miejscu. Tupałem nimi tak, jakbym słyszał jakiś dobry kawałek i same rwały się do tańca. Napisałem sms- a do Logana, że Adriana jest w szpitalu, ale mi nie odpisywał. Może po prostu nie zauważył. W sumie pewnie był zajęty. Dwójka dzieci na głowie to nie przelewki. Wydawało mi się, że dzisiaj miał nagrywać z Ellie, ale nie byłem pewien. W tym zamieszaniu nie potrafiłem pozbierać myśli. Rodzicom też dałem znać i stwierdzili, że przyjadą tak szybko, jak tylko będą mogli. Hmmm…. Czyli zapewne wtedy, gdy z Adrianą będzie już wszystko w porządku. Jak oni mnie irytowali… Byli tacy sami jak rodzice Hendersona. Wiecznie tylko praca i praca. Nagle zobaczyłem lekarza, który zajmował się moją siostrą i zerwałem się na równe nogi. Podbiegłem do niego, a zaraz za mną reszta przyjaciół.

niedziela, 22 marca 2015

37. Dobry Boże!


**Rebecca**

                W końcu nadszedł czas, by wracać do domu Kendalla. Ryan był już u siebie. Przez ten tydzień miałam go już dość. Ciągle tylko słodził i wyrażał swą miłość. To było żałosne. Gdyby nie to, że kupował mi wszystko, czego chciałam, to kopnęłabym go w tyłek już dawno. Ten człowiek naprawdę działał mi na nerwy. Musiałam jeszcze pójść do fryzjera i do solarium. Odrosty na pół centymetra i lekko zbladnięta skóra to nie dla mnie. Nie mogłam patrzeć w lustro. Odnowiona i zadowolona z usług pojechałam prosto pod dom Schmidta. Zaparkowałam samochód i weszłam do środka, otwierając drzwi swoim kluczem. Od wejścia blondyn na mnie naskoczył.
- Gdzieś ty była przez ten cały czas?! Wiesz jak ja się martwiłem?! Rozjaśniacz do końca wyżarł ci mózg?! I w ogóle co ty z sobą zrobiłaś?! Solarium może zaszkodzić dziecku! – Wrzeszczał na mnie, wylewając swe żale.
- Przecież jestem dorosła i mogę bywać gdzie chcę, a twoje krzyki na pewno nie wpływają na dziecko pozytywnie! – Odpowiedziałam, gładząc się po brzuchu, a właściwie po poduszce pod koszulką. Swoją drogą, nie wierzyłam, że zajdę tak daleko. Oni wszyscy są ślepi? Mieli mnie za tępą idiotkę, a tak naprawdę oni wszyscy są głupi. Poza Adrianą. Co do tej suki, to nie znalazłam jeszcze sposobu jak się jej pozbyć. W ogóle o niej zapomniałam. Taki mały nieszkodliwy robaczek. Co ona może?

niedziela, 15 marca 2015

36. Sekret Rebuni



**Adriana**

                Cały czas miałam ogromne wyrzuty sumienia. Tak naprawdę nie chciałam rozstawać się z Jamesem. Bardzo go kochałam i wiele kosztowało mnie to zerwanie. Kiedy wyskoczył z tymi zaręczynami, było mi jeszcze ciężej. Łzy od razu napłynęły mi do oczu i uciekłam stamtąd. Nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy i powiedzieć, że to koniec. Zbyt wiele dla mnie znaczył. Przepłakałam całą noc, a kolejnego dnia musiałam stawić się na uczelni. Cały dzień tylko udawałam, że słuchałam wykładów, a tak naprawdę cały czas myślałam o Maslowie. Nie byłam w stanie czynnie uczestniczyć w zajęciach. Czułam się fatalnie. Mój stan zauważył mój dobry kolega, Ryan. Nie chciałam mu nic mówić, ale tak napierał, że w końcu pękłam. Na jednym z okienek wypłakałam się w jego ramię. Czułam, że mam w nim oparcie. On zawsze był dla mnie dobry i pomocny. Poczułam się troszkę lepiej, jednak nie była to zachwycająca poprawa. Nadal w głowie dudnił mi tylko James i to jak bardzo go skrzywdziłam. Wreszcie nadszedł koniec zajęć i mogłam opuścić uczelnię. Wyszłam razem z Ryanem, przekonana, że jak zawsze zabierze się ze mną do domu, bo miałam po drodze. Tym razem jednak było inaczej. Zamiast iść razem ze mną, ten zaczął się żegnać.

wtorek, 10 marca 2015

HAPPY BIRTHDAY BTRAS ! :D


Hej, hej! Witajcie moi drodzy w tym pięknym dniu! Heloł! Ale jestem szczęśliwy. To już rok. I to wszystko tylko dzięki WAM! Bez Waszej obecności ten blog byłby bez sensu. No jak ryba bez wody po prostu. Dziękuję, że jesteście tu ze mną i że chcecie tu być. :)

Pamiętam jak dziś, gdy napisałem swe pierwsze opowiadanie. Ach... A teraz proszę, Tworzę już od roku i nie mam dość. Jeszcze trochę zabaluję na tym bloggerze. ^^

Dobra. Koniec tego biadolenia, bo Was zanudzę na śmierć. Jak pewnie zauważyliście, zmienił się wygląd bloga. Czuję się tak świeżo. Kolorystyka pozostała, ale wprowadzone zmiany wdg. mnie wyszły na dobre. A jakie jest Wasze zdanie? Poza tym zakładka z bohaterami przeszła całkowitą metamorfozę. Są opisy bohaterów, więc zajrzyjcie,jeśli macie ochotę. Jeśli jesteście ciekawi co kryje się pod całkowicie nową zakładką "Chris poeta" to już Wam mówię. Otóż umieściłem tam kilka swych chorych wierszy, a wszystko za sprawą Marlika, która mnie kiedyś do tego namawiała. Zapraszam do lektury. :]

Teraz pora na trochę statystyk:

Przez rok mieliście okazję przeczytać 35 moich rozdziałów. Zdaję sobie sprawę z tego, że to mało i postanawiam poprawę.

W całej swej karierze BTRAS zaliczyło 19598 wyświetlenia! Woo! Jak dla mnie to dużo. Mym takim małym marzeniem jest, by ta liczba sporo wzrosła przez ten rok. Pomożecie mi je spełnić? Hue hue :)

Co do komentarzy, to w ciągu tego roku pojawiło się ich 390. Jestem w stanie zadowolić się tą liczbą, jednak liczę na więcej. jestem strasznie zachłanny. ;p

Najwięcej komentarzy zostawiła tu Marla S. - stała czytelniczka tegoż bloga oraz autorka mojego najulubieńszego bloga, który był cudowny. Był, bo już się skończył. Pewnie domyślacie się, że chodzi o Find the Solution. <3 )FTS NEVER DIE!!!!!!!!) Pragnę nadmienić, że pierwszy komentarz na BTRAS należy do niej. :)

Tak więc Marlik bardzo się postarała i napisała łącznie 56 komentarzy. Brawa dla niej!

Drugie miejsce zajęła Dark_Bunny. Czyta od niedawna, a dała radę wyprzedzić prawie wszystkich. Ta szalona osoba, której bloga także uwielbiam, pozostawiła po sobie 47 komów! Brawo!

I ostatnie miejsce na podium należy do Marty Gadomskiej. Ona także wiernie komentuje każdy post i jest tu ze mną od samego początku. Jej bloga także czytam i jest świetny. Ale ja mam utalentowane czytelniczki :D Marta napisała tu 40 komentarzy. Brawa również i dla niej!

Dziękuję wam dziewczęta i proszę o więcej. Dziękuję również tym, którzy nie załapali się na podium, ale też komentują. To dla mnie naprawdę bardzo ważne. Każdy jeden komentarz napędza do działania. :) Dziękuję! :*

Dodatkowo na blogu pojawiły się 22 komentarze  anonimowe. Lubię anonimki, więc czuję niedosyt. Za te komentarze również serdecznie dziękuję.

Tyle tych podziękowań. Ojojoj! :D

Na koniec chciałbym Was poczęstować cyfrowym tortem. Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy! :)




Jeszcze raz dziękuję za ten cały rok. KOCHAM WAS! <3

PS Kto wystraszył się muzyczki?? :D



Pozdrawiam:
BTC

sobota, 7 marca 2015

INFORMACJA




Dzieci Moje Kochane!
 
 

 
  Chciałbym Was poinformować, że dnia 08.03.15 r. (niedziela) blokuję dostęp do bloga. Nie zdziwcie się, jeśli przy próbie wejścia na BTRAS wyskoczą Wam jakieś dziwne komunikaty. Odblokuję go 10.03.15 r. (wtorek) czyli w urodzinki. Przez te dwa dni planuję drobne prace renowacyjne. :)
 

   Dla tych, którzy jeszcze nie wiedzą: W czwartek dodałem rozdział :D   

   Zapraszam we wtorek na notkę urodzinową. ^^



Do zobaczenia 
BTC :*
















czwartek, 5 marca 2015

35. Pomocny Logan


Zgodnie z obietnicą, gdy miną dwa tygodnie od ostatniego rozdziału, muszę Wam go przypomnieć, a więc do dzieła: Ellie zapoznała Logana z piosenką, która chce z nim nagrać, po czy  wyjechała na kilka dni do Wielkiej Brytanii. James postanowił oświadczyć się Adrianie. Zorganizował wszystko na wariackich papierach z nadzieją, że wszystko się uda. Owszem, udawało się, póki Schmidt nie odrzuciła jego propozycji. Wybiegła z płaczem i tyle ją widział. Kobiety... O co jej chodziło? Jeszcze się nie dowiecie ^^

A tutaj macie dzisiejszy rozdział:



**Kendall** 

                Razem z Alice, Caroline i Carlosem siedzieliśmy w salonie przed telewizorem. James podobno wyszedł gdzieś z Adrianą, choć nawet nie wiedziałem kiedy. Gdyby nie Caroline to w ogóle bym chyba nie wiedział, co dzieje się w tym domu.  Rebecci też nie było i nie odbierała ode mnie telefonów, co mnie trochę irytowało a za razem martwiło. Nie dawałem tego po sobie poznać, bo Alice nadal była o nią zazdrosna. Choć z zewnątrz przypominałem oazę spokoju, to wewnątrz cały dygotałem. Bałem się, że coś stało się jej i dziecku. Sam jeszcze nie byłem pewien czy chcę tego dziecka, ale świadomość, ze mógłbym je stracić bolała. W końcu usłyszałem warkot silnika, a przy naszej bramie zatrzymał się samochód. Miałem nadzieję, że to Nikki. Zastanawiałem się jak ją opietruszyć za nieodebrane połączenia. Po cholerę jej kurwa ten telefon?! Po krótkim czasie drzwi frontowe otworzyły się , a w progu stanął James, który nie wyglądał jak on sam. Był jakiś smutny, zblazowany. Nie wiem jak to opisać, ale zazwyczaj tryskający optymizmem Maslow zginął pod maską przybitego mężczyzny. Zmartwiło mnie to. Chyba nie tylko mnie, bo wszyscy oderwali oczy od ekranu telewizora i patrzyli na niego. Ten bez słowa ruszył na górę. Nawet się nie przywitał. Caroline zerwała się już i chciała iść za nim, ale zatrzymałem ją i to ja ruszyłem za Maslowem. Byłem ciekaw co takiego się stało. A co jeśli chodzi o Adrianę? Napięcie było nie do zniesienia. Wbiegłem po schodach i zapukałem do drzwi jego pokoju. Szarpnąłem za klamkę. Zdziwiłem się, gdy drzwi ani drgnęły. Zapukałem mocniej.

niedziela, 15 lutego 2015

34. Szczęście w miłości


Mam nadzieję, że pamiętacie co działo się ostatnio. Dla tych, którzy jednak nie pamiętają:

W ostatnim rozdziale Ellie i Logan po koncercie się zbliżyli. Wykorzystali do tego składzik na miotły. Ogólnie cała notka tyczyła się Lellie. Logan stwierdził, że się zakochał. :)

A dziś:


**Logan**

                 Nadal byłem cały w skowronkach. Nie mogłem uwierzyć w to co się ostatnio działo. Ja i Ellie Goulding? Przecież to niemożliwe. Moje szczęście w tej chwili było nieocenione. Przedtem mogłem podziwiać tylko jej głos lub ją na zdjęciach, czy w teledyskach. Teraz mogłem jej dotknąć, porozmawiać i najzwyczajniej w świecie uprawiać z nią seks. Zakochałem się. Elena to wspaniała osoba. Trudno opisać jak bardzo za nią szalałem. Znów mogłem poczuć jak to jest kochać i być kochanym.
               Tamtego dnia siedziałem w domu sam z dziećmi. Zaczynałem wariować z tęsknoty. Widziałem się z nią poprzedniego dnia, a już nie mogłem bez niej wytrzymać. To głupie, bo przecież poznaliśmy się zaledwie kilka dni temu. Informacja o naszym wspólnym występie poszła w świat. Sprzedaż płyt znów nam skoczyła, a nasz menager nie mógł wyjść z podziwu jak udało mi się załatwić występ z Goulding. Chłopaki mi zazdrościli. No może prócz Carlosa, który najwyraźniej nie przepadał za jej muzyką. Nie zdążyłem jeszcze z nimi porozmawiać o moim związku. Na razie wiedzieli tylko o tym, że zaśpiewałem z nią na scenie i że przekonała mnie, żebym nie rezygnował z kariery. Na tą wieść wszyscy byli szczęśliwi. Wszystko zaczynało się układać. Nawet zaczynałem się oswajać z sytuacją z Caroline. Wydawało mi się, że wszystko szło w dobrym kierunku. Ostatnio działo się tyle dobrych rzeczy. Po woli zaczynałem wierzyć, że nie jestem pechowcem, że tak naprawdę mam cholernego farta i że to wszystko stało się po coś. Oczywiście nie oznaczało to, że wymazałem Susan z pamięci. O nie. Po prostu w pewnej części pogodziłem się z jej śmiercią. I mimo że nadal za nią tęskniłem, potrafiłem cieszyć się życiem. Odzyskałem radość i sens swojej egzystencji, a to tak, jak na nowo się urodzić.

wtorek, 3 lutego 2015

33. Bal randka




**Ellie**

Zaproszenie Logana na scenę było świetną decyzją. Będąc w hotelu zdążyłam zapoznać się trochę z jego głosem, dlatego nie musiałam się bać, że sknoci występ. Poszło mu nawet lepiej niż myślałam. Ten jego głos… Było w nim coś takiego, czego nie potrafię opisać. Spodobał mi się. Kiedy zeszliśmy ze sceny, za kulisami otrzymaliśmy gromkie brawa. Mój menager ochrzanił mnie trochę, że nie powinnam sama podejmować takich decyzji, ale na moje szczęście wyszło dobrze i spodobało się publiczności. W sumie trochę na to zlałam. Przecież to ja mu płacę, więc jakim prawem mnie opierdala? Ludzie gratulowali i mi i Hendersonowi. Chciałam z nim pogadać sam na sam, jednak inni mi w tym przeszkadzali. Gdy już udało nam się od nich uwolnić, zagadałam do niego:
- Byłeś świetny. – Pochwaliłam go.
- Nieee. To ty byłaś świetna. W ogóle czemu chciałaś żebym z tobą zaśpiewał?
- Żeby ci przypomnieć jaka to radocha. Na pewno chcesz z tego zrezygnować? – Zapytałam.
- Wiesz… Nie jestem pewien. – Powiedział.
- To już będziesz. Ja zdecyduję za ciebie. Nie ma mowy. Nie pozwolę ci na to. Jesteś za dobry, żeby się zmarnować.
- To miłe, ale…
- Żadnych ale! Chłopie, jesteś  świetny! A to na scenie, to nie była nasza ostatnia współpraca. – Uśmiechnęłam się. Miałam już plany.
- Jak to? O czym ty mówisz? – Zapytał zdziwiony.
- A no o tym, że nagramy razem piosenkę. Mam już nawet gotowy tekst.
- Ty naprawdę chcesz, żeby z tobą śpiewał? Przecież ty jesteś Ellie Goulding, a ja… Ja przy tobie jestem nikim.
- Nie mów tak! Jestem pewna. To już postanowione i nie masz nic do gadania. A teraz chodź. – Złapałam go za rękę i pociągnęłam za sobą.
- Ale gdzie?
- Myślisz, że puszczę cię do domu tak bez niczego? Po koncercie jest zorganizowana impreza, ale my robimy sobie bal we dwoje. – Zaśmiałam się.
- Ale ja już powinienem wracać.
- Człowieku, rozluźnij się. Godzina cię nie zbawi.
- A dzieci?
-  Chcesz powiedzieć, że zostawiłeś je bez opieki?! – Zdenerwowałam się.
- Nie, nie, nie. Nie jestem aż tak głupi. – Odparł, uspokajając mnie.
- Więc w czym problem? Skoro mają opiekę, to możesz zostać jeszcze trochę. – Uśmiechnęłam się, trzepocząc rzęsami.
- No dobra. Ale tylko godzina. Jezu, przy tobie czuję się jak nastolatek. – Zaśmiał się.
- To dziwne. Przecież jestem od ciebie starsza. Ale fakt. Jestem szurnięta jak szesnastka.

poniedziałek, 26 stycznia 2015

32. Koncert



**Caroline**

                Kiedy obudziłam się po imprezie strasznie kołowało mi się w głowie, co było dziwne, bo wcale dużo nie wypiłam. W sypialni śmierdziało alkoholem, więc otworzyłam okno. Carlos jeszcze spał. Był tak pijany, że nawet nie potrafił się rozebrać. Leżał na kołdrze w pogniecionej koszuli i ze spodniami zdjętymi na pół tyłka. Wyglądało to komicznie. Zarzuciłam na siebie szlafrok i wyszłam z pokoju. W domu było cicho, każdy spał. Kiedy otworzyłam lodówkę nagle poczułam się strasznie słabo. Zamknęłam drzwiczki i oparłam się o blat mebli. Świat zaczął wirować i poczułam, że zaraz zwymiotuję. Szubko pobiegłam do toalety i zrobiłam co trzeba, po czym umyłam zęby. Gdy spojrzałam w lustro, wyglądałam strasznie. Dobrze, że po powrocie zmyłam makijaż, bo byłoby jeszcze gorzej. Oczy podkrążone, włosy rozczochrane, a w dodatku na samym czubku nosa wyskoczyła mi czerwona dioda. Związałam włosy w niedbały kok, a nos przypudrowałam. Pod oczy nałożyłam krem. Kiedy wyszłam z łazienki, w kuchni urzędowała już Adriana. Była w samej bieliźnie. Przygotowywała sobie płatki z mlekiem, ziewając przy tym co chwila, a ponieważ ziewanie jest zaraźliwe, ja razem z nią.

niedziela, 18 stycznia 2015

31. Integracja




**Ellie** 

                Wyglądało na to, że mój pobyt w Los Angeles się przedłuży. Kierowca mojego busa stracił panowanie nad kierownicą i wjechaliśmy w drzewo. Szczęśliwie nic poważnego się nie stało. On miał tylko lekki wstrząs mózgu, a u mnie skończyło się na kilku zadrapaniach. Mimo wszystko trzeba było poczekać, aż pojazd zostanie naprawiony. Dobrze, że to już i tak końcówka trasy. W tym nieszczęściu było jednak trochę  szczęścia. Poznałam całkiem fajnego chłopaka. To pod jego domem doszło do wypadku. Od razu zareagował i nam pomógł. Kiedy karetka zabrała Pitera (bo tak miał na imię kierowca) ten zaprosił mnie do siebie i poczęstował piwem. Miał na imię Logan i był bardzo przystojny. Dobrze nam się ze sobą rozmawiało i trochę się u niego zasiedziałam. Oczywiście nie skończyło się na jednym piwie. Kiedy chłopak wyciągał wino z barku usłyszałam płacz dziecka. Myślałam, że to może u sąsiadów, ale ten szybko pobiegł do innego pokoju i przyniósł na rękach dwa śliczne maleństwa. Od razu się nimi zauroczyłam, choć nie ukrywam, że trochę się zawiodłam, bo miałam nadzieję, że jest wolny. Poprosił mnie bym potrzymała jedno z dzieci na rękach, a on w tym czasie przygotowywał dla nich mleko. Zgodziłam się. Zajęłam się maluchem, a w między czasie obserwowałam jak dobrze radzi sobie Logan. Byłam pod wrażeniem. W koło panowała niezręczna cisza, więc postanowiłam ją przerwać.

niedziela, 11 stycznia 2015

30. Zderzenie z naturą


Ostatni rozdział był nudny. wszyscy się godzili, dogadywali. taka jakby trochę końcówka sezonu. Alice wróciła do Kendalla, w związku Jamesa i Adriany też zaczęło się układać, a Logan porozumiał się z Caroline. W trakcie rozmowy Henderson wspomniał, że chce odejść z zespołu. Czy zmienił plany? Zobaczcie sami:



**Carlos** 

- Pojebało cię?! – Kendall aż wstał z krzesła na wieść Logana. – Jak to chcesz odejść z zespołu?! Co się stało ?!
- Nic.. Po prostu…
- Co, już ci się znudziliśmy? – Zapytał Maslow.
 - To nie tak. Ja…
- A jak? – Nadal drążył temat.
- Po prostu nie mam na to czasu. Wywiady, nagrania, trasa, serial. A gdzie w tym wszystkim dzieci?
- Przecież są opiekunki, a dzieci możesz zabrać w trasę, a na planie zawsze znajdzie się ktoś, kto się nimi zajmie. Spokojnie, szef o wszystko zadba. – Próbował przekonać go blondyn.
- Chłopaki, ja już postanowiłem. Teraz chce wyjechać. Zniknąć na jakiś czas. Pozwólcie mi wziąć życie we własne ręce.
- Nie, Logan. Twoje decyzje są idiotyczne!
- Moje decyzje są idiotyczne?! Moje?! A czy to ja zrobiłem dziecko jakiejś dziwce?! Ja sprowadziłem ją do domu i udaję, że wszystko jest w porządku?!
- Osz ty… - Schmidt wydusił przez zaciśnięte zęby i rzucił się na Logana z pięściami. Ten nie chciał być gorszy i odpowiedział na atak. Razem z Jamesem szybko ich rozdzieliliśmy. Byłem w szoku. To działo się bardzo szybko. Nie poznawałem ostatnio Kendalla. Był bardzo nerwowy, a ta sytuacja spowodowała, że wybuchł.