sobota, 6 grudnia 2014

29. Wyjaśnione sprawy


W poprzednim rozdziale: Caroline ucieka z domu do Logana. Pod wpływem emocji i alkoholu dochodzi między nimi do zbliżenia. Carlos znajduje żonę u swojej teściowej. Caroline wraca do domu. Kendall jest załamany. Boi się, że już nigdy nie spotka się z ukochaną Alice. Rebecca próbuje go uwieść. ~ Cholera... To serio brzmi jak "moda na sukces" lub "trudne sprawy" czy coś w tym stylu... Dziwny ten mój mózg. ^^ 

A dzisiaj:



**Kendall**

                Odkąd Caroline wróciła do domu minęło już kilka dni. Atmosfera wokół była dziwna. Niby się pogodzili, ale mimo wszystko ona była taka wyobcowana, zamyślona. Nie wiedziałem dokładnie o co chodzi, ale musiało to być związane z Loganem, bo zachowywał się podobnie. Zaczynałem podejrzewać, że o coś się pokłócili, bo mało ze sobą rozmawiali. Traktowali się jak zło konieczne, jednak na razie nie zamierzałem w to ingerować.  James za to wreszcie rozpromieniał. Adriana miała przerwę w egzaminach więc znalazła dla niego trochę czasu. Nie była już taka spięta i nie wydzierała się na wszystkich wokół. Znowu nie było go całymi dniami w domu, a gdy wracał, był cały w skowronkach. Przynajmniej on miał szczęście. Nadal nie udało mi się skontaktować z Alice. Zaczynałem się martwić. Niby znalazła sobie innego faceta, ale przecież ją kochałem. Chciałem to wszystko wyjaśnić. Miałem ogromną nadzieję, że to jedno wielkie nieporozumienie i wszystko wróci do normy. Moje kontakty z Rebeccą też się pogorszyły. Nadal miałem jej za złe ostatni incydent. Jak ona mogła? Przecież wyraziłem się jasno, że między nami nic nie ma. Gdyby nie ciąża, to już by jej tu nie było. Poprawka: w ogóle by się nie znalazła w tym domu. Starała się mnie jakoś udobruchać, ale nie bardzo jej się to udawało. Gdyby nie Carlos to chyba bym w tym domu oszalał. On jedyny zachowywał się tak jak zawsze. Martwił się o Caroline, ale o przyjaciołach nie zapomniał. Dobry chłopak.

wtorek, 21 października 2014

PRZEPRASZAM


                     
                    Niestety muszę zawiesić bloga. Mam w głowie ogromny mętlik, za dużo pomysłów, nie wiem co z czym skleić, co odrzucić, sam już nie wiem czego chcę. Muszę sobie dokładnie wszystko przemyśleć i poukładać. Dodatkowo od poniedziałku znów wyjeżdżam na kurs zawodowy (tak jak w maju). Dużo nauki, dużo godzin w szkole i samo to, że mieszkam w internacie i bez laptopa. Miesiąc w plecy... W każdym razie proszę o wybaczenie i obiecuję poprawę. Nie gniewajcie się na mnie. Zapraszam na wielki comeback planowany na 6 grudnia. Taki tam prezencik na mikołajki. Mam nadzieję, że się wyrobię do tego czasu. Pozdrawiam i jeszcze raz przepraszam.


BTC





poniedziałek, 6 października 2014

28. Zdrady (Rozdział BAAAAAAAAAARDZO erotyczny)


W poprzednim rozdziale: Carlos zbyt nerwowo reaguję, na propozycję wprowadzki Rebecci. Naskakuję na żonę, kłócą się. Przy okazji obrywa się Jamesowi, kłóci się także z Kendallem. Caroline ucieka z domu. Kendall remontuje pokój dla Rebecci. Nikki spotyka Alice, kłamie, że ze Schmidtem wrócili do siebie.

A co dziś? Proszę bardzo:



**Caroline**

                Po tym, jak uciekłam z domu, pobiegłam prosto do Logana. Nie wiedziałam, gdzie mam pójść. Nie miałam w pobliżu nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić o pomoc, czułam, ze tylko on jest w stanie mnie pocieszyć. Czułam się okropnie, jak szmata, zmieszana z błotem i to przez męża, którego tak bardzo kochałam. Biegłam i biegłam przez miasto, aż się zmęczyłam. Usiadłam na pobliskiej ławce, by trochę odsapnąć, ale nagle zagrzmiało, a z nieba poleciały strugi deszczu. W jednej chwili zmokłam jak kura. Nie miałam wyboru i musiałam biec dalej. Zmęczenie dawało mi się we znaki, ale nie chciałam zostać ani chwili dłużej na tym deszczu. W końcu dotarłam pod apartamentowiec Logana. Stanęłam pod jego drzwiami i zapukałam. Otworzył mi po chwili z zasypiającym Mitchelem na rękach. Gdy mnie zobaczył, chyba przeżył mini zawał.
- Caroline, co się stało? Jesteś cała mokra. Wejdź. – Zamknął za mną drzwi.
- Pokłóciłam się z Carlosem.
- Opowiesz mi o tym później. Leć do łazienki się wysuszyć, a ja przyniosę ci jakieś ciuchy.
Zrobiłam jak mówił. Poszłam do łazienki i pozwoliłam sobie skorzystać z prysznica. Strumień ciepłej wody oblał moje ciało, powodując, że jego temperatura wróciła do normy. Namydliłam się cała, po czym spłukałam i wyszłam z kabiny owijając się w ręcznik. Na wieszaku czekał na mnie pełen zestaw ubrań, które kiedyś należały do Susan. Poznałam je od razu. Przyodziałam ciuchy na siebie i ruszyłam do salonu, gdzie czekał na mnie Logan.

piątek, 26 września 2014

27. Nowa lokatorka


W poprzednim rozdziale: Caroline i Carlos odwiedzają Logana. To co zastają na miejscu, przeraża ich. Chłopak zwierza im się ze swych problemów, a Ci namawiają go na wizytę u psychologa. Henderson godzi się. Jest mu lepiej. Pod drzwiami Kendalla staje Rebecca. Ma dla niego wieści. Okazuje się, że straciła pracę i dom.

A co dziś? Proszę bardzo:



**James** 

Kiedy Kendall zwołał naradę „rodzinną” zastanawiałem się o co może chodzić. Czy mam się niepokoić, czy to może coś pozytywnego. W każdym razie bezzwłocznie zjawiłem się w pokoju Carlosa i Caroline, gdzie reszta już na mnie czekała.
- O co chodzi? – Spytał zniecierpliwiony Latynos.
- Jak by wam to…..
- Najlepiej prosto z mostu i bez owijania w bawełnę? – Powiedziała Caroline.
- Dobra. Mam do was prośbę. – Znów się zaciął.
- No mów wreszcie! – Podniosłem głos.
- Czy Rebecca mogłaby u nas zamieszkać? – Zamknął oczy, zacisnął zęby, a z jego gardła wydobył się syk.
- Ta wywłoka?! Pod naszym dachem?! Wykluczone! – Uniósł się Pena.

niedziela, 21 września 2014

26. Psycholog



W poprzednim rozdziale: Kendall godzi się z Alice. Rozmawia z Rebeccą i upewnia się w tym, że jest ojcem jej dziecka. Loganowi śni się koszmar z udziałem zmarłej żony. Źle to przeżywa.

A co czeka Was dziś? Właśnie to:


 **Carlos** 

                Kendall i Alice od czasu, gdy się pogodzili, stali się praktycznie nierozłączni. Jego wiecznie nie ma w domu, bo gdy tylko ona wraca z pracy, pędzi do niej i nie odstępuje jej na krok. Kilka razy nawiedziła nas Rebecca, ale nigdy nie zastała blondyna w domu. Wyglądała dziwnie, była taka jakby nieogarnięta, zmartwiona i zawsze w tych samych ciuchach. Nie chciała powiedzieć o co chodzi, ale było to co najmniej podejrzane. W każdym razie nigdy chyba nie było okazji, by powiedzieć przyjacielowi o jej podejrzanych wizytach. Co do mnie i Caroline, to ostatnio zbliżyliśmy się do siebie. Zaczęliśmy częściej wychodzić na miasto, spędzamy ze sobą więcej czasu, a nasz seks stał się bardziej dziki i przyjemny niż kiedykolwiek. Moja żona przestała się już aż tak bardzo przejmować Loganem, chyba zrozumiała, że jest dorosły i da sobie radę. James i Adriana ostatnio często się kłócą. Dziewczyna jest zdenerwowana wieczną nauką i egzaminami, stresuje się, a przez to wszystko cierpi biedny Maslow. Ciągle się na nim wyżywa, a on za każdym razem włazi jej w dupę bardziej i bardziej. Próbowałem mu wytłumaczyć, żeby dał jej teraz spokój, bo widocznie tego potrzebuje, ale on jest uparty jak osioł i w ogóle mnie nie słucha. Jednymi słowy trochę się u nas pozmieniało.

poniedziałek, 8 września 2014

25. Spotkania




**Kendall** 

                Od felernej kolacji minęły już trzy dni, a ja nadal nie skontaktowałem się z Alice. Dzwoniłem, pisałem, ale nie odbierała, aż w końcu wyłączyła telefon. Byłem nawet u niej w domu, ale mi nie otworzyła. Straciłem jakiekolwiek nadzieje, że jeszcze ją odzyskam. Na domiar wszystkiego wciąż zastanawiałem się, czy dziecko o którym mówiła Rebecca to bujda, czy może mówiła prawdę i zostanę ojcem. Choć bardzo chciałem znać prawdę, to bałem się z nią skontaktować, coś odpychało mnie od tego, cholerny lęk. Chodziłem jak struty po, jak mi się wydawało, pustym domu. Usiadłem przy stole i nalałem sobie whiskey do i powoli sączyłem szklanka za szklanką. W pewnym momencie z góry zeszła Caroline.
- Co ty tu robisz? Myślałem, że jesteś z Carlosem na basenie. – Powiedziałem, a mój język lekko się plątał.
- Poszedł sam, ja zostałam, bo źle się czułam.
- Coś nie tak? – Zaniepokoiłem się.
- Nie, to tylko ból brzucha, ale już jest dobrze. Widzę za to, że z tobą trochę gorzej. – Wzięła szkło i nalała sobie bursztynowego trunku, po czym dosiadła się do mnie. – Opowiadaj.
- Ajjj… Alice nadal nie chce ze mną gadać, nie odbiera telefonu, nie otwiera drzwi, próbowałem już wszystkiego i nadal nic, a po za tym nadal zastanawiam się, czy Rebecca czasem nie mówiła prawdy. Co mam robić?
- Myślę, że Rebecca nie odmówi ci rozmowy. Wybadaj sprawę, choć wątpię, że serio jest w ciąży, a jeśli nawet to nie z tobą. A co do Alice.. Wiesz gdzie pracuje?
- Wspominała mi, że to na tej samej ulicy, co jej mieszkanie, więc może chodzić piechotą.
- Pojedź tam, wtedy będzie musiała zamienić z tobą choć kilka słów. – Poklepała mnie po ramieniu.
- Masz rację! Tak zrobię! – Wstałem i szykowałem się do wyjścia.
- A ty gdzie w takim stanie?
- Do Alice.
- Po pijaku na pewno za kółko nie wsiądziesz, a z resztą już prawie wieczór. Która szkoła działa tak długo? Jutro to załatwisz.
- Racja. To może chociaż Rebecca….
- To ja cię tam zawiozę. Wzięłam tylko łyka whiskey, więc to nic. Weź może tylko zimny prysznic, to trochę przetrzeźwiejesz. Wydaję mi się, że w takim stanie wasza rozmowa nie ma sensu.  
- Dobra to lecę. Wracam za chwilę

niedziela, 31 sierpnia 2014

24. Powitalna kolacja




**Logan**

                - Miło cię znów widzieć. – Powiedziałem robiąc przyjacielski uścisk z Kendallem na przywitanie.
- Ciebie też. – Odpowiedział.
- Pakuj rzeczy i jedziemy do domu.
Zrobił jak mówiłem i ruszyliśmy w drogę.
- Ale one już duże. – Powiedział patrząc na maluchy.
- Nie widziałeś ich tydzień. Przez ten czas nie mogło się tak dużo zmienić. - Zaśmiałem się.
- Może i tak, ale wydaje mi się, że trochę podrosły.
- Niech ci będzie.
- A co u reszty? – Odezwał się po chwili milczenia.
- W porządku. Ostatnio Carlos zorganizował mini przyjęcie urodzinowe. Było wesoło. James schlał się do nieprzytomności, a potem… 
- urwałem. Nie mogłem mu przecież tak po prostu powiedzieć, że Rebecca o niego pytała.
- A potem co?
- Nie nic. Lepiej opowiedz jak się bawiłeś.
- Było zajebiście, stary. Poznałem dziewczynę, jest cudowna. – Rozmarzył się.
- Ooo! A to niespodzianka. Mów co to za jedna.
- Blondynka, nazywa się Alice, jest śliczna i jest wychowawczynią na obozie i jest nauczycielką.
- To coś nowego. Z opisu wydaje mi się normalna. – Zażartowałem z niego.
- Czy ty kpisz z mojego gustu?
- Ależ skąd. – Powiedziałem sarkastycznie. – Kiedy ją poznam? – Zapytałem.
- Chciałem ją zaprosić któregoś dnia na obiad albo kolację do nas.
- Po co czekać? Zaproś ją dziś. Caroline jak dowiedziała się, że przyjeżdżasz, to poleciała do sklepu na jakieś wielkie zakupy, żeby zrobić wykwintną kolację. Ona jest niemożliwa.

wtorek, 26 sierpnia 2014

23. Ognisko



** Adriana**

                Było naprawdę głośno, Pena musiał tej kobiety nie znosić, bo odnosił się do niej jak do zwykłej szmaty. Nie wiedziałam kim ona jest, ale pytała o mojego brata. Byłam bardzo ciekawa o co chodzi. Widziałam tylko fragment jej twarzy i włosy, kiedy co jakiś czas wyglądała przez ramię Latynosa. Była brązowa, więc podejrzewałam, że to murzynka lub przynajmniej mulatka. Włosy miała tak jasne, że aż białe. Co prawda nie widziałam jej dokładnie, ale miałam wrażenie, że skądś ją znam. W końcu po burzliwej rozmowie Carlos zamknął drzwi, a raczej nimi trzasnął i przyszedł do nas zdenerwowany.
- Co to była za kobieta? – Spytałam.
- Rebecca. – Odparł przez zaciśnięte zęby.
- Eee?
- Była dziewczyna twojego brata. – Powiedział.
- Na szczęście BYŁA. – Wtrącił Logan.
- Chwila. To ta lafirynda z pornosów co było o ich związku tak głośno? – Zapytałam, mając nadzieję, że się mylę.
- Dokładnie ta.
- Kiedy ostatnio widziałam ją na zdjęciu, była jaśniejsza.
- Wiesz. Solara, samoopalacze i te sprawy.
- Zamierzasz powiedzieć Kendallowi, że tu była? – Spytał Henderson.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

22. Niespodziewany gość




**Alice**

                Szłam z chłopcami w stronę obozu. Byłam na nich wściekła, ich zachowanie było karygodne, zastanawiałam się, czy nie odesłać ich do domu. Chciałam być zimna i stanowcza, ale serce miękło mi, gdy przed oczami stawał mi przystojny blondyn, którego niedawno spotkałam. Może nie dawał by mi się tak we znaki, ale to, że widziałam go nago, potęgowało wszystko. Miałam ochotę wrócić tam i zabrać się za tego faceta, ale cóż, życie to nie bajka, musiałam odprowadzić chłopców i dać im ostrą reprymendę.
- Po co tam poszliście?!
- Chcieliśmy nazbierać trochę szyszek iii.. – Tłumaczył się Mark.
- II?!
- I Jim wleciał w krzaki. Kiedy próbowałem mu pomóc, sam też tam wleciałem i zobaczyłem przed sobą wodę. Ogarnęliśmy się i poszliśmy w tamtą stronę, a to co potem zobaczyliśmy, to już nie nasza wina.
- Nie wasza wina?! A czyja?! Tamten pan sam zabrał sobie ubrania, a potem cykał sobie nagie zdjęcia?!
- Gdyby to był taki zwyczajny pan, to pewnie byśmy zostawili go w spokoju, ale mogliśmy zarobić na jego nagim tyłku. – Wtrącił Jim.
- Ciekawe jak… - Powiedziałam już cichszym tonem.
- Sprzedalibyśmy zdjęcia do jakiejś gazety i tyle.
- Gdyby gazety interesowały się każdym jednym człowiekiem, to już dawno byłabym na okładce jakiegoś brukowca.
- Ale to nie jest jakiś zwykły człowiek, tylko piosenkarz.
- Naprawdę? – Zaciekawiłam się.
- TAK! – Powiedzieli jednocześnie.
- To i tak nie jest powód by robić mu zdjęcia, gdy sobie tego nie życzy! I to jeszcze jakie?! Nie spodziewałam się tego po was chłopcy.
- Przepraszamy. – Powiedzieli z wyraźną skruchą w głosie.
- Nie przepraszajcie mnie. Jutro pójdziecie ze mną i przeprosicie tego pana.

piątek, 25 lipca 2014

21. Gołodupiec




**Logan**

- To wszystko. – Oznajmiłem wyciągając rzeczy Kendalla z bagażnika i kładąc wszystko na ziemi.
- Dzięki stary.
- Nie ma sprawy.
Pożegnaliśmy się i odjechałem, a blondyn wszedł do lasu. Ile ja bym dał, żeby zostać tam z nim. Stęskniłem się trochę, za urokiem naszej tajemnej miejscówki. Kiedy dzieci podrosną, muszę je komuś podrzucić choć na dwa dni i się tam wybrać. Czekał mnie jeszcze spory kawał drogi do przebycia, a moja ręka nie dawała mi spokoju. „Trza się było ciąć?!” – karciłem się w myślach za swoją głupotę. Zastanawiałem się czy jest nadwyrężona od stałej rehabilitacji, czy od obowiązków życia codziennego. Jechałem szybko, aby jak najszybciej znaleźć się w domu i wziąć leki przeciwbólowe. Grace i Mitchel spali z tyłu, co też sprawiało, że chciałem prędko dotrzeć na miejsce, żeby nie obudzili się po drodze. Trasa była luźna, o tej porze, przemieszczało się nią mało aut. Na liczniku miałem 140, nagle poczułem okropne rwanie w ręce i straciłem panowanie nad kierownicą. Samochód zjechał na drugi pas, kierował się pod prąd, a z naprzeciwka nadjeżdżała ciężarówka. Ostro dałem po hamulcach, w ostatniej chwili chwyciłem mocno za kółko i skręciłem w prawo. Udało mi się uniknąć niebezpiecznej, a nawet śmiertelnej kolizji. Zamiast śmierci miałem urwane tylko boczne lusterko. Dzieci z tyłu zaczęły płakać. Zastanawiałem się czy są wystraszone, czy mogły obić się głowami o foteliki. Bałem się o nie, dlatego gdy tylko udało mi się je uspokoić, ruszyłem dalej, ale już znaczne wolniej w obawie przed kolejnym atakiem bólu. Kierowałem się do szpitala, by lekarz mógł opatrzeć moje pociechy, chciałem także dostać jakieś leki na moją przypadłość. Gdy byłem już na miejscu, wziąłem dzieci i weszliśmy do budynku. Nie trwało długo, jak lekarz przyjął mnie do swojego gabinetu. W pierwszej kolejności kazałem mu zając się maluchami. Przedstawiłem mu sytuację, a ten zabrał się do badania. Oznajmił mi, ze wszystko jest w porządku i nie mam powodów do zmartwień, jednak pouczył mnie, co do prędkości jazdy szczególnie wioząc małe dzieci. Następnie zajął się mną. Gdy usłyszał z jakiego powodu boli mnie ręka, wybałuszył oczy z wrażenia, a następnie zmierzył mnie wzrokiem z krzywą miną.

wtorek, 22 lipca 2014

20. Badania i zniknięcie.



**Kendall** 

                Kiedy wstałem, dom był pusty. James spał u Adriany, a Caroline i Carlos pojechali do lekarza. Radość po wieści, że będą rodzicami jeszcze z nas nie opadła. Wreszcie po dwóch latach małżeństwa zostanie ono ukoronowane. Zrobiłem sobie śniadanie i zjadłem lampiąc się w ekran telewizora. Nagle usłyszałem swój telefon. To był szef.
- Słucham. – Odebrałem.
- Witaj, Kendall. Z powodu ostatnich zdarzeń przedłużę wam i tak już przedłużony urlop o dwa miesiące. Mam nadzieje, że przez ten czas wszystko się unormuje i będziecie w stanie normalnie pracować. Przekaż wieści chłopakom. Będziemy w kontakcie.
- Ale przecież za tydzień mieliśmy zacząć zdjęcia do piątego sezonu serialu.
- Stacja zgodziła na odroczenie. Rozumieją, że to co się zdarzyło mogło wpłynąć na jakość waszej pracy. 
- Okay. Dzięki za info. Do widzenia.
- Cześć.
Zdziwiła mnie jego uprzejmość. Był taki jakiś inny, odmieniony. Zdziwiła mnie wgl. cała ta rozmowa. Dobra, on potrafi okazać serce, ale krwiopijcy z Nica? Przecież u nich zawsze wszystko musiało być cacy i na czas, bo inaczej kicha. Nie zastanawiałem się nad tym długo. Pomyślałem, że skoro mamy trochę wolnego, to może pasowałoby gdzieś wyjechać. Już nawet wiedziałem gdzie. Stare niezawodne miejsce z dzieciństwa. Wysłałem tylko sms’ y informacyjne do Jamesa i Carlosa w sprawie urlopu, a do Logana zadzwoniłem bo miałem jeszcze do niego sprawę.

czwartek, 10 lipca 2014

19. Przeprosiny




**Caroline**

                Kolejnego dnia wstałam ok. południa. Ze wszystkich domowników byłam pierwsza na nogach. Pierwszą moją myślą zaraz po ogarnięciu się i zjedzeniu śniadania był Logan i to jak radzi sobie z dziećmi. Domyślałam się, że jest mu ciężko, więc postanowiłam mu pomóc. Najpierw pojechałam na zakupy i dla niego, i dla nas. Po powrocie do domu wzięłam się za obiad. Wyciągając garnek z szafki, upuściłam go na podłogę i narobił niezłego hałasu. Nie chciałam nikogo obudzić i karciłam się w myślach za swoją niezdarność, jednak w przeciągu kilku minut nikt nie przyszedł z reprymendą. Kiedy już cieszyłam się, że mimo wszystko moi domownicy śpią, w kuchni zjawił się poczochrany James w samych bokserkach.
- Co się dzieje? – Spytał.
- Nic, nic. Obiad robię. – Odpowiedziałam wrzucając makaron do wrzącej wody.
- A co takiego?
- Spaghetti.
- Szlag! Takie pyszności, a mnie na obiedzie nie będzie. – Posmutniał.
- Czemu?
- Lecę zaraz do Adriany, muszę z nią pogadać, bo chyba miała mi za złe to, w jakim stanie ostatnio wróciłem do domu.
- Miała za złe to delikatnie powiedziane.
- Sama widzisz. Ogarnę się tylko i mnie nie ma.
- Powodzenia.
- Dzięki. – Wystawił rząd białych zębów.
- A obiadem się nie martw. Odłożę ci trochę i zjesz jak wrócisz.
- Kochana jesteś.
- Wiem, wiem. – Odpowiedziałam. – Co oni by beze mnie zrobili?- Po chwili westchnęłam pod nosem.

piątek, 20 czerwca 2014

18. Do siebie




**Caroline** 

                Logan wyszedł na przesłuchanie. James z Kendallem dalej spali i miałam nadzieję, że zostanie tak do rana. Nie miałam ochoty użerać się z dwoma pijanymi facetami. Dobrze, że Carlos nie wyszedł z nimi do pubu bo wydrapałabym mu chyba oczy, gdyby wrócił w takim stanie. Na szczęście miałam go przy sobie całkowicie trzeźwego, bo bez jego pomocy chyba bym sobie nie poradziła. Maluchy ciągle płakały. A to z głodu, a to się zmoczyły, a to zrobiły coś więcej. Kiedy jedno zaczynało płakać, automatycznie drugie dołączało do niego i robiły podwójny hałas. To było straszne. Carlos śmiał się, że to będzie dla nas niezła wprawa, ale mi nie było wtedy do śmiechu, Myślałam, że zaraz zwariuję, a potem utłukę Logana za przeżyte męki. Dzieci w płaczu były całe czerwone, a ich malutkie gardełka drżały nieregularnie. Pieluszek w koszu przybywało i dawały nieprzyjemny zapach. Henderson nie wracał dość długo, co mnie dodatkowo martwiło. Postanowiłam do niego zadzwonić. Próbowałam się z nim połączyć kilka razy, ale za każdym mnie odrzucał. Pomyślałam, że może jeszcze jest na komisariacie i odpuściłam. Po pewnym czasie Grace i Mitchel przestali płakać. Odłożyliśmy maluchy na posłanie na podłodze i legliśmy z ulgą na kanapę. Mój mąż objął mnie ramieniem, a ja przytuliłam się do jego piersi. Czułam szybkie bicie jego serca.

czwartek, 12 czerwca 2014

17. Spotkanie z przypadku




**Carlos**

Bezskutecznie próbowałem przekonać Logana żeby nie robił głupot. Nie słuchał mnie. Wpadł jakby w trans, myślał tylko o zemście. W końcu zrozumiałem, że wrzeszcząc na niego nic nie zdziałam, że muszę znaleźć jakieś porządne argumenty, by go uspokoić.

- Logan, a co z dziećmi? Pomyślałeś o nich? Co się z nimi stanie jak trafisz do kryminału?
- A kto powiedział, że tam trafię?! Taki jeden zjeb tyle czasu chodzi na wolności, to i ja pochodzę!
- Tutaj pewności mieć nie możesz!
- Wystarczy nadzieja!
- Nadzieja matką głupich. – Wyszeptałem pod nosem z rezygnacją.
- Matka kocha swoje dzieci. – Powiedział z satysfakcją i wrócił do pilnowania auta przed nami.

piątek, 6 czerwca 2014

16. Wypis



**Kendall**

                Oboje z Loganem dostaliśmy wypis tego samego dnia. Po kilku nocach w szpitalu, łóżko zbrzydło mi kompletnie. Z Loganem nie było prawie żadnego kontaktu, od porwania dzieciaków zamknął się w sobie, cały czas trzymał telefon w ręce i oczekiwał, aż zadzwonią do niego z wieściami. Ta cała Jenkins rozpłynęła się z nimi w powietrzu. Dodatkowo wyjazd rodziców przybił go jeszcze bardziej. Praca… Carlos z Jamesem przyjechali po nas i zabrali nasze bagaże. Wsiedliśmy do auta. Po drodze Henderson cały czas patrzył się raz w okno, a raz na komórkę, jego wyraz twarzy sprawiał, że aż serce ściskało mi się w piersi. Dlaczego on musi mieć takiego pecha?!

                Razem z chłopakami postanowiliśmy, że Logan na jakiś czas musi zamieszkać u nas. Stawiał opór, ale nie mogliśmy go zostawić samego w takim stanie. Kiedy dotarliśmy na miejsce Adriana i Caroline przywitały nas ciepło. Wreszcie byłem w domu. Mimo tego, że znajdowałem się już u siebie, nadal czułem ten szpitalny zapach, który drażnił mój nos. Postanowiłem wziąć prysznic, a ubrania natychmiast wyprać. Nastawiłem pranie, przy okazji wrzucając jeszcze kilka cuchów reszty. Następnie wszedłem pod prysznic i włączyłem dość ciepłą wodę. Stałem  tak dłuższy czas bez ruchu, czułem odprężenie, wszystkie problemy jakby ze mnie spływały. Przyszedł jednak czas, by się otrząsnąć, wziąłem gąbkę w dłoń, nalałem żelu i wyszorowałem porządnie całe ciało. Czynność powtórzyłem, by mieć stu procentową pewność, że więcej ten okropny zapach nie będzie się za mną ciągnął. Kiedy już wyszedłem z pod prysznica, wytarłem się i obwinąłem się ręcznikiem w pasie. W takim stroju wyszedłem z łazienki i najzwyczajniej w świecie usiadłem przy biurku. Nadmiar emocji skłonił mnie do napisania piosenki. Bardzo smutnej i chwytającej za serce. Z każdym wersem czułem co raz większą ulgę, mogłem wylać wszystkie swoje żale. To co mnie gryzło zapełniało białą kartkę papieru i cieszyło moje oko. To naprawdę świetne uczucie móc spojrzeć na swoje problemy z innej perspektywy. Tworzenie nie zajęło mi dużo czasu, ponieważ dopadła mnie wena twórcza. Kiedy skończyłem, jeszcze raz przyjrzałem się tekstowi i nieskromnie powiedziałem do siebie „świetne”. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nagle poczułem lekki chłód i przypomniałem sobie, że jestem bez ubrań. Poszedłem do szafy by przyodziać na siebie coś gustownego. Następnie poszedłem wysuszyć włosy. Gotowy wyszedłem z pokoju do centralnej części naszego domu, czyli salonu. Siedzieli tam wszyscy oprócz Logana. Oglądali jakiś głupi talk show w telewizji. Znajdowali się na dwóch kanapach. Na jednej Caroline wtulona w Carlosa, a na drugiej Adriana wtulona w Jamesa. Ach ta miłość… . Ale właśnie! Gdy zobaczyłem przyjaciela i moją siostrę, coś mi się przypomniało.

sobota, 17 maja 2014

15. A miało być tak pięknie...




**Kendall**

                Po dłuższym wyczekiwaniu pod salą Logana zgłodnieliśmy. Postanowiliśmy udać się do szpitalnego bufetu i kupić sobie coś do jedzenia. Wybrałem sobie dwa pączki z dżemem
i pochłonąłem je przepijając kawą. Posiłek był pyszny. Po kawie zachciało mi się siku, więc udałem się do toalety. By się tam dostać, musiałem przejść obok pokoju, w którym leżał mój przyjaciel. Kiedy odchodziliśmy, spał, dlatego byłem o niego spokojny. Mój spokój jednak został rozwiany, gdy zobaczyłem co się tam dzieje. Jakaś masywna kobieta stała nad Loganem trzymając mu poduszkę przy jego twarzy, a ten ani drgnął. Przestraszyłem się i wbiegłem do środka, gdzie krzyknąłem:
- Hej! Co pani tu robi?!
Ta spojrzała na mnie i jak oparzona wybiegła na zewnątrz przewracając mnie zastawiającego jej przejście. Upadłem i uderzyłem się w głową o kant jakieś szafki. Momentalnie zrobiło mi się ciemno przed oczami, czułem jakby wszystko dookoła mnie wirowało. Chyba straciłem przytomność.

                Obudziłem się na łóżku obok łóżka Logana. Ucieszyłem się widząc go przytomnego. Patrzył na mnie i wyglądał na zmartwionego. Podniosłem się na łokciach i chciałem się z nim przywitać, ale strasznie rozbolała mnie głowa i położyłem się z powrotem. Złapałem się za czoło, poczułem coś w rodzaju bandaża. Nagle odezwał się mój przyjaciel.
- Co Ci jest?
- Wszystko dobrze, ale łeb mi pęka.
- Zawołam lekarza. – Powiedział, po czym wcisnął jakiś guzik obok łóżka, a lekarz natychmiast zjawił się w drzwiach.
- Co się dzieje?- Spytał.
- Kendalla strasznie boli głowa.
- O nic dziwnego. Poboli, poboli i przestanie. Dam panu lek przeciwbólowy.- Zwrócił się do mnie.
- Co mi się właściwie stało? Czemu mam to na sobie?- Spytałem wskazując na bandaż.
- Cóż. Najprawdopodobniej się pan przewrócił i uderzył w głowę.
- To wiem. Ale skąd ten bandaż? Leciała mi krew?
- Leciała? Lała się tak, że jedna z pielęgniarek na pana widok zemdlała, a sprzątaczki miały sporo roboty. Na szczęście udało nam się opanować sytuację. Powinien pan teraz wypoczywać, ale zaraz przyjdzie tu policja, aby zebrać od pana zeznania.

sobota, 10 maja 2014

14. Adopcja?!




**Adriana**

                Kolejną z rzędu noc spędziłam u Jamesa. Już zaaklimatyzowałam się w tym domu. Czułam się jak stała lokatorka, jednak wcale nią nie byłam. Wstaliśmy wszyscy z samego rana. Obudził nas piękny zapach dochodzący z kuchni. Myślałam, że to Caroline robi dla nas pyszne śniadanko, ale pomyliłam się. Państwo Henderson w ramach wdzięczności za gościnę przygotowali dla nas wyśmienity posiłek. Zdziwiłam się trochę tym widokiem. Myślałam, że może nie potrafią gotować, skoro mają od tego gosposię. Widocznie nie mają czasu na takie bzdety. Cóż się dziwić, wzięci adwokat i prokurator pewnie nieczęsto bywają w domu. Cały stół zapchany był jedzeniem. Zaczynając od zwykłego chleba, kończąc na sałatce, czy jajecznicy. Do tego w zanadrzu był jeszcze deser. Zastanawiałam się, o której oni musieli wstać, żeby to wszystko przygotować. W bardzo szybkim czasie wszystko pochłonęliśmy. Posprzątaliśmy po  sobie i poszliśmy trochę się ogarnąć, by następnie pojechać do Logana. Zżerała nas ciekawość, jak on się czuje, a przede wszystkim co stało się z dziećmi. Razem z Jamesem przepychaliśmy się przed lustrem, próbując zrobić więcej miejsca dla siebie. To było nawet zabawne. Wkurzył mnie, gdy malowałam rzęsy, a on nagle pchnął mnie biodrem i włożyłam sobie szczoteczkę do oka i cały mój makijaż szlag trafił, ale przeprosił mnie ładnie i udostępnił mi całe lustro, więc byłam w stanie mu wybaczyć. Zagroziłam jednak, że jeśli to powtórzy się jeszcze raz, to nie ujdzie mu to na sucho, a moja zemsta będzie okrutna. Kiedy byliśmy już gotowi, zapakowaliśmy się do aut i ruszyliśmy do szpitala. Nie obyło się bez korków, lecz zdołaliśmy dojechać dość szybko. Poszliśmy pod salę, w której leżał nasz przyjaciel. Stał przy nim lekarz, więc nie mogliśmy na razie wejść. Gdy wyszedł, pozwolił nam go odwiedzić, ale co najwyżej parami. Pierwsi weszli jego rodzice. Po woli puszczały nam nerwy, bo siedzieli tam dość długo. Pani Pamela trzymała go za rękę i popłakiwała, a pan Jeffrey siedział spokojnie i coś do niego mówił. Zazdrościłam mu tego, że jest taki opanowany. Sama jestem twarda, ale są sytuacje, w których nie potrafię zachować zimnej krwi.

środa, 7 maja 2014

13. Pobudka


(…) Po tym co usłyszałem, nie wiedziałem co myśleć. Wykrzyczałem tylko „O JA PIERDOLĘ!” , a Kendall chwycił za telefon. Dlaczego nas nie poinformowali? Chwilę potem Carlos i Caroline wbiegli przestraszeni do naszego pokoju.
- Co się stało? Czemu się tak wydarłeś? - Spytał Latynos.
- Zobacz sam. – Przewinąłem do tyłu, aby Carlos i Caroline także mogli obejrzeć materiał.
Kiedy oni oglądali z przerażeniem w oczach, Kendall wyszedł z pokoju, by móc spokojnie rozmawiać. Próbowałem podsłuchać, jednak nie udało mi się. Kiedy program się skończył, państwo Pena usiedli bezradnie na łóżku, Caroline zaczęła popłakiwać.
- Dlaczego on to zrobił? Co mu odjebało? – Pytała.
- Spokojnie kochanie, to nie może być prawda.- Uspokajał ją mąż.
- Nie oszukuj się! Sam słyszałeś.
Nikt tego nie skomentował. Po chwili wrócił Kendall.
- Iiii? – Spytałem.
- I to nie nasze dzieci.
- Ufff. – Odetchnęliśmy z ulgą.
- O niczym nas nie informowali, bo nie chcieli nas niepokoić. Porównali zdjęcie, które dostali od nas,
z ciałami i okazało się, że to zupełnie inne dzieciaki. – Wyjaśnił.
- Całe szczęście. – Skomentowała Adriana.

piątek, 2 maja 2014

12. Straszne wieści




**Carlos**

                Siedzieliśmy w szpitalu na poczekalni. Byłem głodny i spragniony, jednak nie miałem ochoty jeść ani pić. Byłem zbyt zmartwiony Loganem i dzieciakami. Gdzie ten idiota mógł je zostawić? Co on mógł z nimi zrobić? To drugie pytanie nurtowało mnie bardziej. Bałem się, że coś strzeliło mu do tego głupiego łba i skrzywdził te dwie małe istotki. Z drugiej strony karciłem się za to w myślach, przecież Logan nie jest psychopatą, żeby zabijać swoje własne dzieci, które tak bardzo kocha. Z trzeciej strony, życie też zawsze kochał, a całkiem niedawno się na nie targnął, więc teraz niczego nie mogłem być pewien. Z rozmyślań wyrwał mnie krzyk pani Henderson, biegnącej w naszą stronę:
- Co z moim synem, co z Loganem?! Mówcie szybko.- Błagała zanosząc się płaczem i szarpiąc Kendalla za koszulę.
- Pam, uspokój się. – Wydyszał pan Jeffrey odciągając ją od blondyna.
Kendall wyjaśnił im całą sytuację, lecz to ich nie uspokoiło.
- Ale jak to nie wiadomo gdzie są dzieci?!- Spytała zmartwiona babcia.
- Próbujemy to ustalić. Sprawę zgłosiliśmy na policję, jednak wydaje mi się, że dowiemy się wszystkiego dopiero gdy Logan się obudzi.
- No dobrze. A kiedy może się wybudzić?- spytał pan Henderson.
- Dziś mają go wybudzać, jednak nie wiemy dokładnie kiedy. Spędziliśmy tu całą noc i nadal jesteśmy w totalnej niewiedzy. – Wyjaśnił Kendall.
- Jak to całą noc? Idźcie prędko do domu. My porozmawiamy z lekarzem i damy wam znać jak wybudzą Logana.
- Niech będzie. – Zgodziliśmy się i ruszyliśmy w kierunku wyjścia.

sobota, 26 kwietnia 2014

11. Szpital i poszukiwania




**Kendall**
 
                Pojechałem za karetką do szpitala, a po drodze zadzwoniłem do przyjaciół, żeby poinformować ich o zdarzeniu. Byli wstrząśnięci tym co się stało, jednak nie miałem czasu, żeby
z nimi rozmawiać, bo właśnie prowadziłem. Kiedy dojechałem na miejsce, zaparkowałem samochód
i pobiegłem do budynku. Podszedłem do recepcji i spytałem,  gdzie może być teraz Logan. Kobieta wskazała mi korytarz, którym wieźli mojego kumpla oraz podała mi imię i nazwisko lekarza, który go przyjął. Siedziałem na ławce na owym korytarzu i czekałem, aż szczęśliwym trafem spotkam doktora. Zamiast niego ujrzałem Jamesa, który podbiegł do mnie zmartwiony, a za nim podążała cała reszta ferajny.
- Co z nim?- Spytał.- Na razie nic nie wiem, ale z tego co widziałem, stracił dużo krwi.
- Wyliże się.- Stwierdziła Adriana.- Ma dla kogo żyć.- Dodała.
Siedzieliśmy w milczeniu i czekaliśmy na jakiekolwiek informacje. Przez korytarz przechodziło wiele osób w białych fartuchach, jednak żadna z nich nie była doktorem Francisem Taylorem wskazanym przez recepcjonistkę. W końcu rzuciła mi się w oczy plakietka z jego nazwiskiem. Wstałem obudzony i pełen nadziei  podbiegłem do niego.

wtorek, 15 kwietnia 2014

10. Pogrzeb




**James**

                Jechaliśmy do kościoła na pogrzeb Susan. Logan nie życzył sobie, żeby okazanie zwłok odbyło się u niego w mieszkaniu, więc od razu jechaliśmy do świątyni, gdzie mogliśmy pożegnać się
z przyjaciółką. Atmosfera w aucie była posępna, każdy był smutny. Ja siedziałem za kierownicą, obok mnie Adriana, z tyłu Kendall, Carlos i Caroline. Byłem rozpędzony, jednak musiałem zwolnić, bo przed nami stał dość spory korek. Zahamowałem przed ostatnim samochodem i czekałem, aż coś się ruszy. W tym czasie złapałem moją ukochaną za rękę. Siedzieliśmy w ciszy, puki Kendall nie zauważył,
że trzymamy się za ręce.
- Eh ym! – Chrząknął. – Obie ręce na kierownicy. – Dodał.
Zatkało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć. Adriana chyba też. Patrzeliśmy na siebie i nie wiedzieliśmy co zrobić. Nie pościliśmy nadal swoich dłoni.
- Słyszałeś? Ręce na kierownicę. – Powtórzył.
- Kendall! Daj im spokój!- Broniła nas Caroline uderzając go w pierś.

czwartek, 10 kwietnia 2014

09. Dumny tatuś




**Susan**

                Byłam już w szpitalu. Miałam co raz silniejsze skurcze, myślałam, ze za raz to dziecko po prostu ze mnie wyskoczy. Lekarz zabrał mnie jeszcze na USG, aby zobaczyć, czy nie ma przeciwwskazań, bym rodziła naturalnie. Leżałam przy aparaturze, a pielęgniarka smarowała mi brzuch żelem, kiedy nagle do Sali wbiegł zdyszany Logan.
- Co    jest?     Coś      przegapiłem?- Zapytał robiąc przerwy na oddech.
- Spokojnie, jeszcze nie zaczęliśmy. Proszę zająć miejsce koło małżonki.- Uspokoił go doktor.
Logan posłusznie wykonał jego polecenie, usiadł obok mnie i złapał moją rękę. Patrzyliśmy w monitor jednak nic tam nie widzieliśmy. Nagle doktor zdjął okulary i zaczął przecierać oczy.
- O ja pier.. – Wymamrotał pod nosem.
- Coś jest nie tak?- Zaniepokoiłam się.
- Spokojnie, wszystko jest w porządku, ale..
- Co ale?!- Wykrzyczał zdenerwowany Logan.
- Będziecie mili państwo bliźnięta.
- Jak to bliźnięta. Przecież robiliśmy badania tyle razy i za każdym mówił pan, że będzie jedno dziecko.
- Najwyraźniej musieli się nakryć na siebie, to czasem się zdarza. Ale zrobili nam psikusa.- Zaśmiał się.
- A co z płcią?
- Z tego co tu widzę… Chłopczyk iiii dziewczynka. Tak to drugie to z pewnością dziewczynka.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

08. Fitness




**Logan**

Poród zbliżał się wielkimi krokami. Nie mogłem doczekać się momentu, w którym będę mógł przytulić po raz pierwszy swoje własne dziecko. Do tej pory nie miałem jakiegoś dłuższego kontaktu z dziećmi, więc trochę obawiałem się jak to będzie, ale miałem nadzieję, że razem z Susan damy sobie radę. Właśnie. Razem z Susan. A co jeśli będę musiał zostać sam na jakiś czas z dzieckiem? Co jeśli wtedy nie dam sobie rady i polegnę? Ogarnął mnie strach. Po pierwsze czułem, że nie mam wystarczającej wiedzy, aby zajmować się niemowlęciem, a po drugie, miałem wrażenie, że w moim stanie to jest niemożliwe. Do opieki nad dzieckiem, trzeba mieć formę, cały czas być w ruchu, a ja ostatnio nieźle się zapuściłem. Dawno nie mieliśmy żadnych prób choreografii, czy występów, co spowodowało, że wypadłem z formy. Nałożyło się na to jeszcze to, że Susan będąc w ciąży, ciągle coś jadła, a ja chociaż byłem najedzony, a widziałem, że ona coś ze smakiem pałaszuje, od razu głodniałem i jadłem razem z nią. Patrzyłem w lustro z niesmakiem. „ Jak ja wyglądam?!”- myślałem. Byłem tłusty. Z każdej możliwej strony, wylewały mi się płaty tłuszczu. Postanowiłem, że zapiszę się na siłownię i zatrudnię trenera. Chciałem, żeby James polecił mi swojego, ale nie odbierał telefonu. Jak mógłby się na coś przydać, to jak zwykle nie można się z nim skontaktować. Zacząłem szukać kogoś dobrego w internecie. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłem to, o co mi chodziło. Kobieta nazywała się dziwnie, tak, że przy wymowie jej nazwiska łamał mi się język, mianowicie- Zuzanna Chrząszcz. Imię jeszcze byłem w stanie wypowiedzieć, ale nazwisko? To sprawiło mi nie lada problem. I to całe „ą” co to w ogóle za litera?! Ona nie mogła być Amerykanką.  W Każdym razie miała same pozytywne opinie w necie, więc postanowiłem ją sprawdzić. Zadzwoniłem pod numer telefonu, który znalazłem na stronie, aby dowiedzieć się czegoś więcej i zapisać się na ćwiczenia. Kobieta mówiła do mnie z dziwnym akcentem, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w twierdzeniu, że nie jest naszej narodowości. Umówiłem się z nią jeszcze tego samego dnia, ponieważ podobno akurat miała czas. Zacząłem się szykować. Susan pytała mnie gdzie idę i dlaczego pakuję dres do torby, więc jej powiedziałem. Żona namówiła mnie, żebym zabrał ze sobą Carlosa, bo ostatnimi czasy nigdzie nie wychodzi. Przystałem na to bez większego problemu. Fajnie byłoby pójść tam
z kimś znajomym, czułbym się wtedy mniej nieswojo. Pojechałem do jego domu i zaproponowałem mu to, a właściwie postawiłem go przed faktem dokonanym.

środa, 2 kwietnia 2014

07. Pierwsze wrażenie




**Caroline** 

                Kiedy wstałam rano, zauważyłam, że nie ma już obok mnie Carlosa. Przeciągnęłam się i wyszłam z sypialni żeby go poszukać. Był w kuchni i przygotowywał dla nas śniadanie.
- Hej skarbie. – Powiedziałam całując go w policzek.
- Witaj. – Odrzekł smarując masłem kolejną kromkę chleba.
- Mniam, jakie pyszności. – Zabrałam mu z talerza jedną z kanapek.
- Ej zostaw. Poczekaj aż skończę wszystkie.
- Sory, nie mogłam się powstrzymać. A gdzie James? – Powiedziałam z pełnymi ustami.
- Nie ma go.
-Nie wrócił na noc do domu?
- Na to wygląda.
Zaczęłam się martwić o przyjaciela. Zastanawiałam się gdzie mógł się podziać. Może pojechał do rodziców? Bo przecież u Adriany raczej nie jest mile widziany, w końcu nie są już razem. Nie zastanawiając się dłużej chwyciłam za telefon i wykręciłam numer Jamesa. Po długim oczekiwaniu odebrał.
- Cześć Caroline, co tam?
- Gdzie Ty się podziewasz?
- Zaraz będę w domu i wszystko wam wyjaśnię. Mam niespodziankę. – Powiedział dziwnie zadowolony i rozłączył się.
Powiedziałam Carlosowi, że James jedzie już do domu. Mój mąż zaczął chować wszystkie produkty spożywcze do lodówki, chwycił za talerz ze zrobionymi już kanapkami i zaprosił mnie do jadalni. Cały czas mnie pospieszał.
- O co chodzi?
- James zaraz przyjedzie. Chcesz, żeby wszystko nam zjadł?

czwartek, 27 marca 2014

06. W oczekiwaniu na informacje




**Susan**

                Tego dnia wróciliśmy z Loganem do domu. Skoro wiedzieliśmy już gdzie jest Kendall, mogliśmy powrócić do normalnego stylu życia. Wcześniej cały czas siedzieliśmy w domu
u przyjaciół, który stał się czymś w rodzaju bazy, w której tropiliśmy Kendalla. Teraz pozostało nam tylko czekać na telefon od szefa chłopaków, ale to mogliśmy robić już w naszych czterech kątach. Siedzieliśmy na kanapie i tępo patrzyliśmy się w telewizor cały czas zerkając na telefony, czy nie ma żadnego nieodebranego połączenia, ani sms- a. Niestety ciągle nic. Dostawałam białej gorączki. Myślałam, że zaraz oszaleję. Nie wiedziałam, czy ich szef jest tak wredny, że trzyma nas tak długo
w niepewności, czy może jeszcze jest u Kendalla i z nim rozmawia. Po głowie chodziły mi także czarniejsze scenariusze, np. że coś mu się stało po drodze do domu tej, powiedzmy szczerze, dziwki. W końcu nie wytrzymałam. Złapałam za telefon Logana i wykręciłam numer ich szefa. „Abonent czasowo niedostępny, proszę zadzwonić później”. Ugh! Co za stary chuj! Wyłączył telefon! Kiedy Logan opowiadał mi, ze gościu jest dziwny i wredny, nie wierzyłam mu, teraz przekonałam się o tym na własnej skórze. Co do skóry, to nie chciałabym być w jego skórze, kiedy dopadnę go w swoje ręce. Może ma groźny charakter, ale jest tak chudziutki i malutki, ze jednym uderzeniem mogłabym go wysłać na oddział ortopedyczny, gdzie musieliby składać jego połamane kości. Zawsze śmieszył mnie paradoks jaki niosła za sobą jego osoba. Zaczęłam krzątać się nerwowo po domu. Byłam tak zdenerwowana, że aż zaczęłam sprzątać nasz dom, który i tak był czysty. Logan chyba się zaniepokoił, bo podszedł do mnie o objął mnie mocno. Uściskiem skrępował moje ręce, które były tak znerwicowane, ze chodziły we wszystkie strony. Nie zdołał jednak powstrzymać moich nóg. Te drgały, a ja tupałam nerwowo stopami o podłogę.

środa, 26 marca 2014

05. Gwiazda




**Logan**

                Wszelki ślad po Kendallu zaginął. Nie odbiera od nikogo telefonów, olewa nawet naszego szefa. Dzwoniliśmy do jego rodziców, ale oni też nic nie wiedzą. Byliśmy nawet na policji, ale ci powiedzieli nam, że nie mogą nic zrobić w tej sprawie, bo Kendall jest pełnoletni i skoro sam wyjechał, to szukanie go nie należy do ich obowiązków. Byliśmy wściekli. Długo zastanawialiśmy się co zrobić z tym fantem. W zaistniałej sytuacji z Jamesem zawiesiliśmy broń. Liczyło się dla nas tylko znalezienie naszego przyjaciela, konflikt zszedł na boczny tor, co wcale nie znaczyło, ze mu wybaczyłem. Nic z tych rzeczy, nadal obwiniałem go za całą sytuację. Susan ganiła mnie za to, mówiąc, że i tak wystarczająco cierpi, ale nie chciałem jej słuchać. Wiem, że sam nie jestem bez winy, ale w większej części, on był winien za to, co się stało. Byliśmy zdruzgotani. Mijały kolejne dni, a my nie mieliśmy żadnych informacji na temat Kendalla. Pewnego dnia przyszedł do nas nasz szef z dobrymi wieściami. Wszedł pewnie do domu chłopaków, w którym ostatnio  razem z Susan nocowaliśmy i oznajmił nam:
- Znaleźliśmy Kendalla.
- Ale jak to? Gdzie? – Spytałem podnosząc się z kanapy.
- Kilka dni temu wynająłem detektywa. Zatrzymał się u jakiejś kobiety na obrzeżach LA.
- To cudownie. Jedziemy tam. – Z entuzjazmem powiedziała Caroline.

środa, 19 marca 2014

04. Pogódźmy się




**Carlos**

Kiedy wróciliśmy do domu, było może koło 4 nad ranem. Byliśmy w kinie, teatrze, potem w restauracji, zahaczyliśmy także zoo i aqua park, aż w końcu wylądowaliśmy w clubie. Bawiliśmy się świetnie w swoim towarzystwie. Nie wiem skąd znaleźliśmy w sobie tyle siły, ale czuliśmy się jak para nie przymierzając  szesnastolatków. Wygłupialiśmy się, tańczyliśmy, nie przejmowaliśmy się dosłownie niczym, póki nie zadzwonił do mnie James. Mówił coś o zniknięciu Kendalla. W sumie to i tak dobrze go nie zrozumiałem, ale zacząłem się niepokoić. Uspokoiła mnie dopiero Caroline mówiąc, że jest przecież dorosły i da sobie radę. Miałem nadzieję, że jej słowa się sprawdzą, jednak chyba nie za bardzo tak było. Kiedy otworzyłem drzwi od domu i wszedłem do przedpokoju, w salonie zobaczyłem dziwnie przygnębionego Jamesa. Zdziwiłem się, bo chyba nigdy nie widziałem go w takim stanie. Zawsze był wesoły i uśmiechnięty, a każdy problem uważał za drobnostkę. Wiedziałem, że tym razem było inaczej. Chłopak przejął się na serio. Postanowiłem sprawdzić co się stało.

sobota, 15 marca 2014

03. Bolesne odkrycie




**Kendall**

                Siedzieliśmy na kanapie oglądając film, kiedy nagle zadzwonił mój telefon. Spojrzałem na wyświetlacz. To był szef. Odebrałem i spytałem o co chodzi. Odpowiedział tylko, że daje nam wolne do końca tygodnia, bo wyjeżdża na wakacje. Kazał mi poinformować resztę i odłożył słuchawkę. Zdziwiłem się. Tak nagle na wakacje? W sumie nie powinno mnie to dziwić, bo po naszym szefie można się wszystkiego spodziewać. Pewnie znów znalazł sobie jakąś „osiemnastkę” i zabiera ją na drogi wyjazd, by jej zaimponować. Odłożyłem telefon na ławę i powiedziałem:
- Dzwonił szef, mamy wolne do końca tygodnia, bo wyjeżdża.
- Super, to ja lecę, wrócę dopiero rano. – Powiedział uradowany James i klasnął w dłonie.
- Jak to rano? Gdzie idziesz? – Pytałem.
- Nie ważne. – Odpowiedział zbierając kurtkę z wieszaka i wyszedł.
Spojrzałem na Carlosa i Caroline robiąc wielkie oczy. Miałem nadzieję, ze może oni coś wiedzą, jednak byli tak samo zdziwieni jak ja. Ostatnio często tak znikał ale nikomu nie mówił dokąd, ani po co idzie. Siedzieliśmy chwilę w ciszy, a Carlos i Caroline wymieniali się jakimiś porozumiewawczymi spojrzeniami. Po pewnym czasie mój przyjaciel powiedział:
- To my też pójdziemy. Mamy trochę wolnego, więc może wyskoczymy zrobić coś szalonego. Dawno nigdzie razem nie byliśmy.
- Spoko, to ja się ponudzę.

czwartek, 13 marca 2014

02. Parapetówka




**Susan**

Gdy wstałam rano, rozciągnęłam się i spojrzałam na telefon, by zobaczyć, która jest godzina. „O cholera!”- krzyknęłam. To wcale nie było rano, to popołudnie- 13:30. Nie wiem co spowodowało, że tak długo spałam. Normalnie o tej porze krzątała bym się po kuchni przygotowując obiad. Może
 to przez ten natłok wrażeń..  Zaczęłam budzić Logana szturchając jego ramię:
- Kotek wstawaj, już późno.
- Mhm. – Wyjęczał.
- Ej kotek serio.
- Mhm. – Dalej nic.
- Logan! Już prawie 14 !!- wrzasnęłam.
Swoim krzykiem sprawiłam, że mój mąż stanął na równe nogi. Ucieszyłam się, gdy zobaczyłam go
w gotowości do działania. Logan to straszny śpioch, najchętniej nic by nie robił, tylko imprezował
i spał najdłużej jak się da. Jednak przy mnie to było niemożliwe.
- Idź do sklepu po jakiś alkohol i przekąski, a ja rozpakuję resztę rzeczy i zadzwonię po firmę cateringową. Mam nadzieję, że jakaś będzie wolna.
- Okey. – Wymamrotał bez entuzjazmu i zaczął wciągać spodnie na tyłek.

wtorek, 11 marca 2014

01. Przeprowadzka




 **Logan**

                W końcu nasze mieszkanie, było już gotowe.  Wszystko stało już na swoim miejscu, wystarczyło tylko wejść z pakunkiem i się rozpakować. Razem z Susan nie mogliśmy doczekać się naszej pierwszej nocy w nowym apartamencie. Co prawda tutaj niczego nam nie brakowało. Mieliśmy własną sypialnię, łazienkę, garderobę, natomiast resztę domu dzieliliśmy z Kendallem, Jamesem, Carlosem i Caroline. Jak można się spodziewać po tak dużej liczbie domowników, nudno nie mieliśmy, jednak troszkę brakowało nam prywatności. Nasi współlokatorzy nauczyli się wchodzić do nas bez pukania, przez co nie raz zastali nas w różnych sytuacjach, których nie powinni byli widzieć. Czasem było to dość krępujące, jednak powinni to zrozumieć. W końcu jesteśmy małżeństwem, prawda? Pakowaliśmy właśnie nasze rzeczy, kiedy żona krzyknęła będąc w łazience:
- Logan?!
- Tak kochanie?
- Gdzie są nasze szczoteczki do zębów?
- Spakowane. – Odparłem.
- Aaa.. Logan?
- Tak kochanie?
- Swoje kosmetyki też już spakowałeś?
- Tak.
- Logan?
- Tak, KOCHANIE?! – Zdenerwowałem się i wykrzyknąłem przez zaciśnięte zęby.
- Kochanie? Serio? - Zapytał Kendall robiąc krzywą minę, po czym roześmiał się głośno.
- Mam być zazdrosna? – Zapytała żartobliwie Susan.

poniedziałek, 10 marca 2014

Powitanie :)




 

Witam Was na moim blogu. Znajdziecie tu historię
czterech przyjaciół tworzących grupę Big Time Rush.

(Do czytelniczek BTDI to nie będzie porno) :D

Pierwszy rozdział pojawi się już jutro ok. godziny
20.00. Przepraszam, że tak późno ale wcześniej niestety
nie dam rady. Dziś udostępniam wam zakładkę z bohaterami.







 Pozdrawiam i zapraszam:

Big Time Chris:)