niedziela, 30 sierpnia 2015

51. Spisany na straty


**Carlos**

            W ciągu ostatnich dni Logan i Caroline próbowali się do mnie dodzwonić wiele razy. Kendall z Jamesem namawiali mnie, żebym odebrał telefon, ale ja nie chciałem rozmawiać z tą dwójką. Zdradzili mnie i nie potrafiłem im tego wybaczyć. W sądzie złożyłem papiery rozwodowe. Chciałem mieć to jak najszybciej za sobą. W laboratorium były już próbki mojego DNA i DNA dziecka Caroline, które było moje lub nie. Odkąd straciliśmy dach nad głową Adriana z Jamesem przyjęli mnie pod swe skrzydła. Było ciasno ale nie mogłem narzekać. Oni zajmowali swoją sypialnię, Kendall z Alice spali na kanapie, a moim królestwem był materac na podłodze w salonie. To tylko stan przejściowy. Schmidt szperał w necie i szukał nowego mieszkania dla siebie i Brown. Ja też chciałem znaleźć sobie jakieś przytulne gniazdko, ale jeszcze nie teraz. Nie chciałem zostawać sam. Gdy jestem w towarzystwie, mogę przynajmniej udawać, że wszystko jest w porządku, że jestem twardy i się trzymam. Jednak gdybym został sam ze sobą, pewnie gapiłbym się ślepo w migający obraz telewizora, leżąc pod kocem. Bogu dzięki moi przyjaciele byli tak gościnni i pozwolili mi zostać u siebie na jakiś czas. O tym jak się rzeczywiście czuję, wiedział tylko James. Nie chciałem obarczać wszystkich w koło swoimi problemami tym bardziej, że sami mieli swoje.

środa, 19 sierpnia 2015

50. Chcę rozwodu


**Kendall**

Noc po pożarze spędziliśmy w mieszkaniu Adriany. Po tym co zdarzyło się w mieszkaniu Alice, blondynka nie chciała tam wracać. Carlos podobno tę noc spędził w szpitalu, co było dziwne, bo myślałem, że nie będzie chciał znać Caroline. Może przez to, że była w takim stanie zrobiło mu się jej żal? A może to ze względu na dziecko? Tak naprawdę niczego nie wiedzieliśmy, bo nawet nie mieliśmy kiedy odwiedzić przyjaciółki w szpitalu. Teraz wybieraliśmy się do naszego domu, by oszacować straty i zobaczyć, czy coś jeszcze da się uratować. Strażacy mówili, że nie wszystko spłonęło, co dało nam trochę nadziei. To co najcenniejsze, czyli zawartość garaży została nie tknięta. To mnie cieszyło. Chyba zapłakałbym się za moim ukochanym autkiem. Ale nawet jeśli, to nie to było moim największym problemem.

wtorek, 11 sierpnia 2015

49. Bezdech


**Carlos**

Siedziałem na barierce przy moście i obserwowałem bieg rzeki w świetle latarki w telefonie. Było wysoko. Na tyle wysoko, by móc z sobą skończyć. Rzeka zabrałaby moje ciało, a ja miałbym święty spokój. Nie musiałbym obserwować fałszywego przyjaciela i niewiernej żony. Pewnie na jednym razie między nimi się nie skończyło. Pewnie śmiali się ze mnie za każdym razem, gdy się widywali. To dziecko pewnie też nie moje. Kochałem ją całym sercem, jego kochałem jak brata, a oni zrobili mi takie świństwo. To okropnie bolało. Szum wody jeszcze bardziej skłaniał mnie do refleksji. Byłem co raz bardziej pewien, że chcę skoczyć. Wtedy zadzwonił mój telefon. To był James. Postanowiłem odrzucić połączenie. Nie chciałem z nikim rozmawiać. Szatyn nie dawał jednak za wygraną i zadzwonił po raz kolejny i jeszcze jeden. Po którymś razie w końcu odebrałem. Przecież on nie był niczemu winien. On był fair w stosunku do mnie. Chciałem się z nim pożegnać.

niedziela, 2 sierpnia 2015

48. W obliczu prawdy


**Kendall**

            Sytuacja z Rebeccą ustabilizowała się już chyba na dobre. Od dłuższego czasu nie dawała o sobie znaku. Stwierdziliśmy więc, że może się opamiętała. Alice planowała nawet powrót do pracy, jednak na razie nie chciałem jej na to pozwolić. Chciałem ją mieć przy sobie. Czułem się pewniej, gdy wiedziałem, że ma opiekę. Teraz należało się z nią obchodzić jak z jajkiem. Mimo, że zagrożenie na razie ucichło, nie znaczyło, że nie może powrócić znów.