czwartek, 5 marca 2015

35. Pomocny Logan


Zgodnie z obietnicą, gdy miną dwa tygodnie od ostatniego rozdziału, muszę Wam go przypomnieć, a więc do dzieła: Ellie zapoznała Logana z piosenką, która chce z nim nagrać, po czy  wyjechała na kilka dni do Wielkiej Brytanii. James postanowił oświadczyć się Adrianie. Zorganizował wszystko na wariackich papierach z nadzieją, że wszystko się uda. Owszem, udawało się, póki Schmidt nie odrzuciła jego propozycji. Wybiegła z płaczem i tyle ją widział. Kobiety... O co jej chodziło? Jeszcze się nie dowiecie ^^

A tutaj macie dzisiejszy rozdział:



**Kendall** 

                Razem z Alice, Caroline i Carlosem siedzieliśmy w salonie przed telewizorem. James podobno wyszedł gdzieś z Adrianą, choć nawet nie wiedziałem kiedy. Gdyby nie Caroline to w ogóle bym chyba nie wiedział, co dzieje się w tym domu.  Rebecci też nie było i nie odbierała ode mnie telefonów, co mnie trochę irytowało a za razem martwiło. Nie dawałem tego po sobie poznać, bo Alice nadal była o nią zazdrosna. Choć z zewnątrz przypominałem oazę spokoju, to wewnątrz cały dygotałem. Bałem się, że coś stało się jej i dziecku. Sam jeszcze nie byłem pewien czy chcę tego dziecka, ale świadomość, ze mógłbym je stracić bolała. W końcu usłyszałem warkot silnika, a przy naszej bramie zatrzymał się samochód. Miałem nadzieję, że to Nikki. Zastanawiałem się jak ją opietruszyć za nieodebrane połączenia. Po cholerę jej kurwa ten telefon?! Po krótkim czasie drzwi frontowe otworzyły się , a w progu stanął James, który nie wyglądał jak on sam. Był jakiś smutny, zblazowany. Nie wiem jak to opisać, ale zazwyczaj tryskający optymizmem Maslow zginął pod maską przybitego mężczyzny. Zmartwiło mnie to. Chyba nie tylko mnie, bo wszyscy oderwali oczy od ekranu telewizora i patrzyli na niego. Ten bez słowa ruszył na górę. Nawet się nie przywitał. Caroline zerwała się już i chciała iść za nim, ale zatrzymałem ją i to ja ruszyłem za Maslowem. Byłem ciekaw co takiego się stało. A co jeśli chodzi o Adrianę? Napięcie było nie do zniesienia. Wbiegłem po schodach i zapukałem do drzwi jego pokoju. Szarpnąłem za klamkę. Zdziwiłem się, gdy drzwi ani drgnęły. Zapukałem mocniej.
- James, otwórz!
- Idź sobie. – Słychać było stłumiony głos, jakby leżał twarzą w pościeli.
- Nigdzie nie pójdę, póki mi nie otworzysz i nie powiesz co się stało! – Powiedziałem podniesionym głosem i po raz któryś szarpnąłem za klamkę. Postałem jeszcze chwilę, jednak nadal nic się nie stało.
- James, do cholery! – Krzyknąłem.
- No dobra! – Powiedział jak ofukane dziecko i wreszcie mi otworzył. Wszedłem do środka.
- Co się stało?
- Twoja siostra się stała.
- Co?! Co jej zrobiłeś?! – Naskoczyłem na niego.
- Jak tak chcesz rozmawiać to lepiej od razu stąd wyjdź! – Podniósł głos. Złapał mnie za koszulkę i wręcz wypchnął ze swojego pokoju. Chyba serio przesadziłem. Czy ja jestem przewrażliwiony na punkcie swojej siostry? Zbyt pochopnie zareagowałem. Przecież James to mój przyjaciel, a ja do niego takie rzeczy… Postanowiłem go przeprosić. Zapukałem do drzwi.
- James?
- Spierdalaj!
- Stary, przepraszam. Wiesz jak martwię się o Adrianę. To wszystko dlatego. Pogadamy?
- Właź, jest otwarte. – Burknął, a ja wszedłem do środka.
- Powiesz mi co się stało? – Zapytałem spokojnie.
- Oświadczyłem się jej.
- Więc w czym problem? – Zapytałem uradowany. – Witaj w rodzinie, szwagier. – Poklepałem go po plecach.
- Tsa… Chyba jednak nie.
- Nie gadaj, że cię odrzuciła!
- Brawo! Ale masz zapłon.
- Dlaczego?! – Zapytałem.
- Też chciałbym to wiedzieć.  – Odparł zrezygnowany.
- Nie powiedziała ci dlaczego z tobą zrywa? – Zdziwiłem się. Nie poznawałem własnej siostry.
- No właśnie nie. Ja nie wiem… Co jest ze mną nie tak?
- Właściwie to wiele. – Zaśmiałem się. Zawsze w kryzysowych sytuacjach lubię żartować.
- Nie mam nastroju na żarty. – Burknął.
- Pogadam z nią, ale jutro. Teraz już za późno. Choć do nas na dół, może przestaniesz o tym myśleć. – Zaproponowałem.
- Nie, dzięki. Wolę zostać teraz sam. Z Adrianą też bym wolał sam pogadać.
- Jak wolisz. W razie czego jestem. – Uśmiechnąłem się.
- Wiem. Dzięki. – Odwzajemnił uśmiech, jednak zaraz zniknął z jego twarzy.
- Trzymaj się. – Powiedziałem i wyszedłem z pokoju. Schodząc na dół, myślałem , co takiego mogło się stać, ze Adriana z nim zerwała. Kolejnym problemem było to, że Rebecca nadal nie pojawiła się w domu. I jeszcze przyjaciele zaczęli wypytywać  co z Jamesem. Miałem dość tego dnia. Musiałem jednak im wszystko wytłumaczyć, żeby się nie martwili. Wszyscy byli tak samo zdziwieni jak ja. Chciałem tylko wiedzieć „dlaczego?”. Przecież się dogadywali i w ogóle wszystko było dobrze. Przynajmniej ja to tak widziałem, a tu nagle bum i po związku. I co do cholery z tą Rebeccą?! Wyszła w południe i jeszcze nie wróciła. Mogłaby przynajmniej dać znak życia, a tu nic. Miałem nadzieję, że wróci w najbliższym czasie.


**Logan** 

                Od wyjazdu Ellie nie mogłem znaleźć sobie miejsca. Zastanawiałem się co robi, co się z nią dzieje, z kim przebywa. Ja byłem tu a ona tam. Nie mogłem się doczekać jej powrotu. Zdążyłem już wyryć na pamięć cały tekst piosenki, którą mi przyniosła. Wczułem się w nią. Naprawdę mi się spodobała, jednak nie wiedziałem, czy to na pewno dobry pomysł, żebym to ja z nią zaśpiewał. Mimo moich wątpliwości nie miałem nic do gadania. Ja zwykle znalazłem się pod pantoflem. Dlaczego kobiety tak na mnie działają? Piosenka spodobała mi się na tyle, że cały czas nuciłem ją sobie pod nosem. Melodia też wpadała w ucho. Ogólnie była świetna, ale było w niej tyle o miłości, że cały czas przed oczyma miałem Ellie, a w głowie odliczałem dni do spotkania. W wolnych chwilach, by o niej nie myśleć zajmowałem się sprzątaniem mieszkania. Od śmierci Susan nie było tu żadnych większych porządków. Nie zwracałem w ogóle na to uwagi. Były ważniejsze sprawy. Nie było chlewu, bo powierzchownie wszystko ogarniałem, jednak gdy tak się przyjrzeć, to czysto też nie było. W końcu nadszedł czas na garderobę. Wszystkie rzeczy mojej żony nadal były na swoim miejscu. Każde jedno ubranie to wspomnienie. Wspomnienie o niej. Przed oczyma miałem te wszystkie chwile, które przeżyliśmy razem. Pierwsze spotkanie, pierwszy pocałunek, przeprowadzka… Wszystko. Do oczu napłynęły łzy, na twarzy widniał uśmiech. Ostatnio tyle się stało, że zacząłem na to patrzeć inaczej. Wcześniej byłbym w dołku, a teraz mile wspominałem ostatnie lata swojego życia. Byłem jej wdzięczny za to, co z nią przeżyłem, za to, że dało mi dzieci, za całokształt. Po prostu była i to się liczyło. Cholernie za nią tęskniłem, jednak pogodziłem się z tym, że już nie wróci i muszę żyć dalej. Przecież mam dla kogo. Postanowiłem wszystkie jej ubrania oddać biednym. Przecież miałem inne pamiątki po swojej żonie, a ciuchy mogły się komuś przydać. Miałem okazję zrobić dobry uczynek. Susan by tego chciała. Było mi ciężko, ale zapakowałem ubrania w pudła i wystawiłem do przedpokoju. Została tylko suknia ślubna. Z nią nie byłem w stanie się rozstać. Była zbyt sentymentalna dla mnie. Może kiedyś, ale nie teraz. Jak na jeden dzień miałem dość usuwania pamiątek. Dołożyłem jeszcze za małe już ubranka dzieciaków i  zapakowałem pudła do auta. Razem z dziećmi wywiozłem je, mając nadzieję, że po drodze się nie rozmyślę. Podjechałem pod budynek opieki społecznej i oddałem wszystkie pakunki. Kobieta, która to ode mnie odbierała, była zdziwiona ilością podarków jakie sprawiłem. Nie chciałem jej tego tłumaczyć, nie chciałem też wdzięczności. W ten sposób robiłem przysługę przede wszystkim sobie, a pomoc biednym to taki mały bonus. Później postanowiłem pojechać do domu przyjaciół. Dawno ich nie odwiedzałem. Nie było mnie tam od kłótni z Kendallem. W ogóle dawno się nie widzieliśmy i chyba zaczynałem za nimi tęsknić. Zaparkowałem na podjeździe, zabrałem dzieci i zadzwoniłem do drzwi. Choć już dawno się stąd wyprowadziłem, to nadal czułem się dziwnie dzwoniąc do jakby własnego domu. Otworzyła mi Caroline. Przywitaliśmy się i zaprosiła mnie do środka.
- Dobrze, że jesteś. Może tobie uda się to wszystko jakoś ogarnąć.
- A co się stało?
- Oprócz tego, że Kendall spuścił swoją sukę ze smyczy, a ta spieprzyła i że James zachowuje się jak nastolatka ze złamanym sercem, zamknął się w pokoju i smarka w chusteczki to nic. – Wyszczerzyła się. – Kawy?
- Chętnie. – Odpowiedziałem i pozwoliłem sobie wejść dalej. Wykładając maluchy z nosidełek, zastanawiałem się „co tu się do cholery dzieje?”. Sam nie wiedziałem, czy chcę dostać odpowiedź na to pytanie. Gdy dzieci bawiły się już na dywanie swoimi zabawkami, ja dostałem pod nos kawę, jednak nie w głowie mi ją było teraz pić. Postanowiłem najpierw zajrzeć do Kendalla. Wgramoliłem na górę i zapukałem do drzwi jego pokoju. Wszedłem, nie czekając na pozwolenie.
- Siema. – Przywitałem się.
- Albo się nie ma. – Uśmiechnął się, mimo iż wyglądał na zmartwionego. Podaliśmy sobie dłonie i usiadłem na kanapie.
- Co się stało? Wyglądasz jakbyś nie spał całą noc.
- Bo tak było. – Powiedział, chodząc po pokoju.
- Czym się tak denerwujesz? Coś z Alice?
- Nieee. Z nią wszystko w porządku. Chodzi o Rebeccę.
- Przejmujesz się tą zdzirą? – Zapytałem wprost.
- Nie nią, tylko moim dzieckiem, które niestety nosi pod sercem.
- Nadal…
- Nie kończ. Tak, nadal uważam, że to moje dziecko.
- Jak sobie chcesz. Więc co się dzieje?
- Wyszła wczoraj i nie wróciła na noc. Nie odbiera moich telefonów. Już po południu, a jej nadal nie ma. Zaraz tu kurwa zwariuję!
- Uspokój się. Na pewno się znajdzie. Przecież nie jest małą dziewczynką. Może zatrzymała się u jakiejś przyjaciółki, telefon jej się rozładował i nie ma jak zadzwonić.
- Ona nie ma przyjaciółek. – Odparł.
- To może sobie znalazła. Albo może ma nowego faceta. Pomyślałeś o tym?
- Nie… Może masz rację…
- Poczekaj jeszcze trochę, a jak się nie pojawi, to pójdziesz na policję. Sprawdzałeś w ogóle czy są jej rzeczy?
- Sprawdzałem.
- I?
- Chyba są wszystkie.
- Czyli nie ma się czym martwić. Na pewno wróci. Gdzie jej będzie lepiej niż tutaj?  - Uspokajałem go.
- Masz rację. Zrobić ci kawy?
- Nie. Caroline już mi zrobiła. Idę jeszcze do Jamesa.
- Powodzenia. – Powiedział, a po jego tonie wyczułem, że nie będzie łatwo.
- Aż tak źle? – Zamartwiłem się.
- Skoro mi się nie udało…
- Wypaliłeś się, blond chłopcze. Teraz pora na mnie. – Odparłem, a ten tylko się zaśmiał. Do pokoju Maslowa chciałem wejść tak jak do sypialni Schmidta, jednak drzwi były zamknięte.
- James, jesteś tam?
- Nie ma nikogo! Idź sobie! – Jezu, on serio zachowywał się jak nastolatka.
- Serio? W takim razie z kim rozmawiam?
- Słyszysz głosy. Jesteś psychiczny. Z psycholami nie gadam.
- Otwórz te cholerne drzwi!
- Nie! – Odpowiedział.
- Otwórz je, albo wejdę razem z nimi.
- Jasne. – Brzmiał jakby ze mnie drwił. Postanowiłem, że udowodnię mu na co mnie stać. Cofnąłem się trochę i z całej siły kopnąłem w drzwi. Te tylko lekko drgnęły. Czynność powtórzyłem. Było lepiej niż wcześniej, ale to jeszcze nie to. Walnąłem jeszcze raz, po czym ujrzałem przed sobą wnętrze pokoju przyjaciela. Drzwi wisiały na jednym zawiasie. Dumny z siebie wszedłem do środka otrzepując ręce, jak po wykonaniu dobrej, lecz brudzącej roboty.
- Mówiłem, że nie odpuszczę. – Odpowiedziałem z triumfalnym uśmiechem, jednak szybko zrzedła mi mina, gdy zobaczyłem w jakim stanie jest James. Kendall wyglądał strasznie, ale w porównaniu z szatynem może było go uznać za bóstwo.
- Co ci jest? – Zapytałem, mimo że domyślałem się, co się stało.
- Odkupujesz mi drzwi! – Odparł.
- Tsa… Jak powiesz mi co się dzieje.
- Oświadczyłem się Adrianie, a ta ze mną zerwała. Zadowolony?! – Tego to się jednak nie spodziewałem. Myślałem, że znów się pożali o głupotę, a tymczasem stało się coś takiego.
- Dlaczego?
- Też chciałbym wiedzieć.
- To do niej zadzwoń. – Powiedziałem.
- A myślisz, że nie próbowałem?! Zostawiłem jej z milion wiadomości na poczcie i na żadną nie odpowiedziała. – Powiedział, pociągając nosem. – I ja wcale nie płaczę. Po prostu mam katar i oczy mi łzawią.
- Nazywaj to jak chcesz. – Uśmiechnąłem się. – To nie jest powód do wstydu. Mi też się zdarza płakać. Kobiety są gorsze niż cebula, stary.
- Święte słowa. – Powiedziała, przecierając oczy ręką i po raz pierwszy w całej naszej rozmowie uśmiechnął się.
- No. Jest progres. Uśmiechasz się. – Poklepałem go po plecach.
- To i tak niczego nie zmienia. – Znów posmutniał.
- No jak będziesz ryczał w poduszkę to na pewno niczego nie zmienisz. Szoruj pod prysznic, przebierz się i jedź do niej. Musisz z nią porozmawiać.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale! Jazda! – Pogoniłem go. Ten leniwie zebrał się z łóżka i podążył w stronę łazienki. Zatrzymał się przy drzwiach i odwrócił głowę w moją stronę.
- Dzięki.
- Zawsze do usług. – Opowiedziałem, a on zniknął z mojego pola widzenia. Już zbierałem się do wyjścia, kiedy szatyn wyłonił się na chwilę zza framugi.
- Ale drzwi i tak mi odkupujesz. – Powiedział z uśmiechem, wskazując na mnie palcem.
- Masz jak w banku. – Zaśmiałem się i wyszedłem z jego pokoju.
___________________________________________________________________________

Na początek wielkie sorry za zwłokę. Nie wiem czy to wina Kłamczuch (nieziemski serial) czy sytuacji, w której aktualnie się znajduję, ale jakoś nie miałem głowy na pisanie. W każdym razie już jestem i witam Was moi mili :)

Z tego miejsca pragnę zaprosić was na wtorek 10 marca. Właśnie wtedy mój blog obchodzi swój mały wielki jubileusz. ROCZEK! Naprawdę aż tyle ze mną wytrzymaliście??  Z tej okazji coś się tu pojawi. Zapraszam :*

Jak wrażenia po rozdziale? Nie macie już dość Logana? Wiem... ostatnio ciągle on, ale niedługo się to zmieni. :) 

Pewnie zauważyliście, że zacząłem zwijać rozdziały. Bardzo przydatna opcja. Najpierw Ada, potem Marla i jeszcze Bunny, a teraz i ja. Ach... ^^

Czy Rebecca wróci do domu? Czy coś jej się stało? Czy Jamesowi uda się porozmawiać z Adrianą, a jeśli tak to czy pozna powód zerwania? To wszystko niebawem. 



Pozdrawiam:
BTC


16 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. 1. Literówka:
      "Mimo moich wątpliwości nie maiłem nic do gadania."
      2. Zaciesz:
      W końcu rozdział!!! Nareszcie <33333 Cały czas się uśmiecham :D
      3. Moje zdanie:
      PIZZZZZZA! Beka z Kendalla i Jamesa :D
      Pogadamy?
      Won.
      Proszę.
      Właź.
      Kłótnia
      Won.
      Pogadamy?
      Won.
      Przepraszam.
      Właź.
      Ja tak to widziałam :D Kurde mać, Kendall... Cmu on się tak przejmuje? Potem będzie żałował,że się przejmował, kiedy dziecko będzie czarne. MÓWIMY TU O DZIWCE!
      4. Odbieganie od tematu:
      Tak sobie teraz patrzę to € fajnie wygląda :)
      5. Wracanie do tematu:
      Cały ten rozdział taki zabawny i fajowy ;) Mimo Jamesa - nastolatki ze złamanym sercem w pierwszy dzień miesiączki lub Kendalla - pan OMGF TA DEBILKA ZAGINĘŁA I MIMO, ŻE KAŻDY WIE, ŻE NIE JESTEM OJCEM JEJ DZIECKA (PRÓCZ MNIE)!!! Z Alice by spędzał czas, ale po co do cholery się zrelaksować i spędzać czas z własną dziewczyną?! Logan, ty tylko Elka, Elka, Elka, a potem dowiadujesz się wszystkiego ostatni! Znowu krzyczę! Moja mama ma rację... Kit, lubię krzyczeć :D
      6. Odpowiedzi na pytania:
      Rebecca się przespała z jakimś alfonsem lub szejkiem (czy jak im tam) dostała kasę i na zakupach siedzi :P A Adriana to zagdka i odpowiedź znasz tylko Ty ;) I tak... Mam dosyć Logana, ale jak mają być rozdziały to może być tyyyyylko Logie ;)
      7. Formułka:
      Supereściaściaściniusiński rozdział i czekam na nn :3
      8 P.s.:
      P.s. A następny rozdział kiedy? :)

      Usuń
    2. I jak zwykle czytając twego koma mam ogromną bekę :D
      Ciekawa teoria z tą Rebeccą. A literówkę za chwilę poprawię :)
      Nie chcę obiecywać kiedy kolejny. W każdym razie zajrzyj we wtorek ^^

      Usuń
    3. 9. Coś co przed chwilą odkryłam, nie wiem gdzie napisać, bo nie wchodzisz na aska, a gdzieś trza napisać:
      Ej, zawinąłeś WSZYSTKIE rozdziały? Chciało Ci się?

      Usuń
    4. Ej byłem tam ostatnio i ani śladu po twoim spamie. Przyzwyczaiłaś mnie do tego a tu nic i taki szok ;p
      Zamierzasz się jakoś zrekompensować?? ;p
      W sumie to nie miałem wtedy nic lepszego do roboty i se pozwijałem :D

      Usuń
    5. 10. Kumam o co chodzi:
      Przecież pytałam! Kurde mać, z koleżanką miałam tak samo... Ja pytam, a ta nie otrzymuje pytań :(
      11. KOGAN:
      "Nie było mnie tam od kłótni z Kendallem. W ogóle dawno się nie widzieliśmy i chyba zaczynałem za nimi tęsknić.", ja przczytałam "za nim tęsknić" :D

      Usuń
    6. ten ask... Ciekawe o co mu biega... Oby to się naprawiło. Może wyłączę konto i ponownie włączę ? Może to coś da.
      Kogan wszędzie ;p

      Usuń
    7. 11. Mam inną opcje:
      Albo zablokuj mnie i odblokuj :)
      12. Tak samo, jak:
      Tak samo, jak Elka :D

      Usuń
    8. Bunny,dość tego spamu :D

      Usuń
  2. Patrzę na koma Bunny i aż mnie dupa boli, że nie bd w stanie napisać takiego długiego. Nie tłumacz się Kłamczuchami. Po prostu nie pisałeś :D No i nie można Cb chwalić, bo tak zrobiła Bunny ostatnio, bo wstawiałeś co tydzień i spocząłeś na laurach. Nie to co ja. Nawet gdy nie piszę to i tak sram rozdziałami hue :)
    Never mind. Rebecca kuźwa to mogłaby chociaż stwarzać pozory, że się troszczy o plastikowe dziecko. Ale szmata szmatą zostanie. Mogę napisać to co Ty piszesz u mnie o Lucy, Rebecca wypierdalaj! :)
    James przeżywa to bardziej niż sama Adrianna. Wgl przeczytałam chyba najdłuższy tu monolog Logana. Ale miał przemyślenia. Pewnie piwko trzasnął wcześniej. Dobra zmykam, bo oczy takie ciężkie sie robią. Rozdział bossski :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. fakt Bunny zaszalała. Co do Kłamczuszek to taka prawda. Zamiast pisać to nadrabiałem odcinki. Z resztą sama wiesz jaka ostatnio była sytuacja. W każdym razie jest co raz lepiej i mam nadzieję że powrócę do w miarę regularnego dodawania rozdziałów. :)
      Logan... Po co mu piwko kiedy naćpał się Elką ? ;p

      Usuń
  3. Wszystkim bohaterom życzę opamięrania się i po kuble zimnej wody. Rebecca w końcu się pojawiła, ale nic się nie odezwała. Nie luboę jej choć lubię się na nią złościć. Super roxdział :)

    OdpowiedzUsuń
  4. O tak, drzwi trzeba odkupić, jak sie je rozwaliło. Nie wiem, czemu, ale to jest gwóźdź dzisiejszej notki. Dziecko Reby jest niemal kryminalną zagadką rodem z telenoweli latynowskiej (bez urazy), dzisiaj w ogóle wypisuję głupoty, więc sorry z góry, jeśli napiszę coś nie tak. cały czas mam w głowie te drzwi i tak sobie myślę... Mogę to sobie skopiować? Trochę potrzymam w telefonie, może to wydrukuję, jak będę miała tusz... Nie wiem, ale Ty jesteś... Eee... Musze lecieć. Notka super! czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli tak bardzo Ci się spodobało to skopiuj. :)

      Usuń
  5. Logan jest boski ! Pomógł w sumie obydwojgu xD
    James sie rzeczywiście zachowywał jakby miał okres hahahhahahaah :D
    Co z tą Adrianną i Rebekah?
    Świetne i czekam na nexta :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jejku, nareszcie nadrobiłam tego bloga. Od dłuższego czasu chciałam go przeczytać, ale zawsze jakoś brakowało mi czasu. Opowiadanie jest świetne, bardzo mi się podoba, a więc od teraz masz nową czytelniczkę :)
    Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
    A tym czasem zapraszam do siebie, mam nadzieję, że się spodoba :) http://stuckinlovefanfiction.blogspot.com/
    Pozdrawiam xx

    OdpowiedzUsuń