środa, 19 sierpnia 2015

50. Chcę rozwodu


**Kendall**

Noc po pożarze spędziliśmy w mieszkaniu Adriany. Po tym co zdarzyło się w mieszkaniu Alice, blondynka nie chciała tam wracać. Carlos podobno tę noc spędził w szpitalu, co było dziwne, bo myślałem, że nie będzie chciał znać Caroline. Może przez to, że była w takim stanie zrobiło mu się jej żal? A może to ze względu na dziecko? Tak naprawdę niczego nie wiedzieliśmy, bo nawet nie mieliśmy kiedy odwiedzić przyjaciółki w szpitalu. Teraz wybieraliśmy się do naszego domu, by oszacować straty i zobaczyć, czy coś jeszcze da się uratować. Strażacy mówili, że nie wszystko spłonęło, co dało nam trochę nadziei. To co najcenniejsze, czyli zawartość garaży została nie tknięta. To mnie cieszyło. Chyba zapłakałbym się za moim ukochanym autkiem. Ale nawet jeśli, to nie to było moim największym problemem.
Rebecca tym razem zaszła za daleko. Nie spodziewałem się tego po niej. Kiedy Alice razem z Jamesem i Adrianą oceniali straty, ja postanowiłem, że się wreszcie wybiorę do tej plastikowej suki. Myślała, że zostanie bezkarna? Gówno prawda. Oczywiście odpowiedzialność karna na pewno jej nie minie, ale zanim to się stanie, ja się z nią rozprawię. Podjechałem pod jej dom i zacząłem wydzwaniać dzwonkiem, który był przy furtce. Nagle z domu wybiegła jakaś brunetka. Zaczęła na mnie wrzeszczeć. Wyzywała mnie od durnych gówniarzy i innych takich. Chyba myślała, że sobie żarty.
- Kim pani jest i co pani tutaj robi? – Zapytałem.
- To chyba ja powinnam o to zapytać!
- Jestem… znajomym właścicielki. Muszę z nią porozmawiać.
- Przepraszam bardzo, ale właścicielką akurat jestem ja! – Nadal była zdenerwowana.
- Ale jak to?! Przecież tutaj mieszka Rebecca. Rebecca Nikki.
- Już nie. Kupiłam od niej ten dom.
- Ou… A nie wie pani, gdzie mogę ją znaleźć? – Zapytałem.
- Nie mam pojęcia. Nie interesowałam się. A co, chłopczyku. Stały klient? – Uśmiechnęła się szyderczo.
- Że co?! – Nie skumałem o co jej chodzi.
- Ta lalunia wyglądała na taką, która robi TO za pieniądze.
- Aaaaa! Że to. Nieeee! Ona może i się sprzedaje, ale ja nie w tej sprawie. – Wytłumaczyłem.
- W takim razie nie mogę pomóc.
- Dziękuję. I przepraszam za kłopot. – Wyraziłem skruchę. – Do widzenia. – Powiedziałem i poszedłem do samochodu. Kobieta nic nie powiedziała, tylko po prostu wróciła do domu. Byłem zły. Ta szmata uciekła. Zaszyła się gdzieś i myśli, że jej nie znajdę. Ma szczęście, że jej tu nie było. Nie ręczę za siebie, gdy ją spotkam. Mogę nawet zapomnieć o tym, że jest kobietą. Wróć! To nie jest żadna kobieta. To zwykła puszczalska lafirynda i psychiczna szmata, która uważa, że wszystko jej wolno.


**Caroline**

Dzięki staraniom lekarzy moje dziecko znów oddychało. Czułam się najszczęśliwszą kobietą na ziemi, gdy po tej okropnej ciszy usłyszałam płacz mojej małej Susan. Nigdy nie myślałam, że płacz dziecka, kiedykolwiek sprawi mi tak ogromną radość. Rozpłakałam się ze szczęścia. Niestety nie mogłam wziąć dziecka na ręce. Musiało ono pozostać w inkubatorze przynajmniej przez następny tydzień. To było okropne. Kiedy już przygotowano mi łóżko, marzyłam tylko o śnie. Nie chciałam z nikim rozmawiać. Chciałam tylko spać. Gdy obudziłam się rano, na krześle obok mnie siedział Carlos. Spał. Postanowiłam go obudzić.
- Carlos. – Wyszeptałam jego imię, łapiąc go za rękę. Gdy się ocknął, natychmiast zabrał mi swą dłoń, co było dla mnie co najmniej dziwne. – Carlos, co się dzieje? – Zapytałam zdziwiona.
- Nie, nic.. – Mówił z kwaśną miną. Coś wyraźnie go trapiło.
- Dobra.. Powiesz mi, gdy będziesz chciał. Musimy teraz porozmawiać o naszym dziecku.
- Naszym.. – Wymruczał pod nosem.
- Carlos! O co ci do cholery chodzi?!
- Nieee.. O nic… Mów.. – Był jakiś dziwny. Taki zgaszony, wyobcowany…
- Chciałabym jej dać na imię Susan. Jak myślisz? To chyba dobre wspomnienie najlepszej przyjaciółki, co?
- Rób co chcesz..
- Carlos! To też twoje dziecko! – Zaczęła irytować mnie jego obojętność.
- Co do tego nie mam pewności. – Popatrzył na mnie z zaszklonymi oczami.
- Kochanie.. O czym ty….
- Wiem, że z nim spałaś. Wiem, że zdradziłaś mnie z Loganem i chcę rozwodu. Tylko po to tutaj przyszedłem. Jeszcze dziś złożę papiery do sądu. – Mówił z opanowaniem.
- Carlos, proszę. Porozmawiajmy. – Złapałam go za rękę, jednak on znów mnie odtrącił.
- Nie mamy o czym. – Powiedział, wstając z krzesła.
- Przecież mamy razem dziecko… - Powiedziałam ze łzami w oczach.
- To akurat wykażą testy DNA. – Oznajmił i wyszedł, a ja zostałam sama. Zaczęłam ryczeć. Miałam nadzieję, że Carlos nigdy się o tym nie dowie. Mieliśmy być szczęśliwą rodziną, a tymczasem on mnie zostawia. Musiałam porozmawiać z Loganem. Dlaczego on mu powiedział? Przecież to miała być tajemnica. Nikt inny o tym nie wiedział. Tylko Henderson mógł się wygadać. Postanowiłam od razu do niego zadzwonić. Otarłam łzy i chwyciłam za telefon, żeby wybrać jego numer.
- Hallo? – Usłyszałam głos bruneta w słuchawce.
- Musimy porozmawiać..
- Chyba nawet wiem o czym.
- Przyjedź do mnie do szpitala.
- Do szpitala?! Co się stało?! – Wyraźnie się zmartwił.
- To ty o niczym nie wiesz? Mieliśmy w domu pożar. Przywieźli mnie tu nieprzytomną, a w nocy zrobili mi cesarkę.
- Co ty gadasz?! Co z dzieckiem? I jak ty się czujesz?
- Pogadamy jak przyjedziesz.
- Który to szpital?
- Ten, w którym rodziła Susan.
- Dobra.. Zaraz będę. – Powiedział i się rozłączył. Naprawdę się zmartwił. Fajnie było wiedzieć, że jednak komuś na mnie zależy. Z drugiej strony.. Sama sobie na to zasłużyłam….


**Logan**


Kiedy zadzwoniła do mnie Caroline, byłem z maluchami na spacerze. Moje relacje z Ellie nie były najlepsze dzisiejszego dnia. Noc spędziłem w pokoju dzieci, a od rana zamieniliśmy tylko kilka słów. Nie lubię się na nią gniewać i w sumie nie wychodzi mi to nawet, ale jakoś nie potrafię przejść do porządku dziennego. Mam nadzieję, że to minie. Słowa Caroline mnie zszokowały. Ten pożar, ten poród.. Wszystko. Miałem nadzieję, że nikomu się nic nie stało. Chciałem nawet zadzwonić do Kendalla i upewnić się, że wszystko z nimi w porządku, ale było mi głupio przez tą sytuację z Carlosem. Nie wiedziałem jak mam z nimi rozmawiać, ani co oni w ogóle o mnie teraz myślą. Bałem się, że ich stracę.. W sumie nie zdziwiłbym się. Kto chciałby zadawać się z taką podłą świnią jak ja? Chyba nikt… W niedługim czasie dotarłem do szpitala. Pokierowany przez panią w informacji dotarłem pod salę Caroline. Niepewnie wszedłem do środka. Była sama.
- Cześć. – Przywitałem się, stawiając wózek koło krzesła i zajmując miejsce.
- Hej. – Kąciki jej ust lekko się uniosły. – Cieszę się, że jesteś.
- Serio? Myślałem, że będziesz chciała mnie zabić, albo coś… Przez telefon brzmiałaś poważnie.
- Gdybyś leżał tu całkiem sam, bez nadziei, że ktokolwiek cię odwiedzi, to cieszyłbyś się z każdego towarzystwa.
- Może i masz rację… Słuchaj, Caroline.. Przepraszam cię. Powinienem pogadać z tobą, zanim powiem wszystko Carlosowi. To było pod wpływem chwili… A alkohol wcale nie pomógł utrzymać języka za zębami.
- Dobra.. Zostawmy to. Stało się. Czasu nie cofniesz…
- Oj.. Gdybym tylko mógł cofnąć się do tamtej nocy… Żałujesz tego tak bardzo jak ja?
- Ogromnie. – Odpowiedziała. – Ale dobra.. To też zostawmy. Chciałam z tobą porozmawiać o innej rzeczy.
- To znaczy o czym?
- O mojej córce… - Zaczęła.
- A więc to dziewczynka. Super! Tylko czemu chcesz o niej ze mną rozmawiać. Przecież ona nie jest moja… Nie jest, prawda?
- Nieee… Bądź o to spokojny. – Uśmiechnęła się. – Przecież sam słyszałeś, co mówił lekarz.
- Pamiętam ale wolałem się upewnić. To mów o co chodzi.
- O imię.. Ku pamięci o Susan chciałabym daj małej jej imię. Co o tym sądzisz?
- To…. – Wmurowało mnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Miałem to zostawić za sobą, ale nagle do mnie wraca. Jak bumerang. Jak pieprzony bumerang. Z drugiej strony przecież to tylko dziecko, a nie moja żona… Nie chciałem sprawić przykrości Caroline, ale też nie do końca chciałem, by to dziecko miało tak na imię. Zrobiłem dobrą minę do złej gry. – Myślę, że Susan byłaby szczęśliwa. – Delikatnie się uśmiechnąłem.
- A więc się zgadzasz?
- To twoje dziecko…
- Szkoda, że Susan nie może jej poznać… - Posmutniała.
- Szkoda… - Przyznałem jej rację. – Przepraszam cię, ale musze już lecieć. Wypoczywaj. – Powiedziałem, wstając, po czym chwyciłem za wózek. – Trzymaj się.
- Pa. – Odpowiedziała, a ja wyszedłem. Miałem mętlik w głowie. Sam nie wiedziałem już co mam myśleć. Jak zawsze w takich sytuacjach, udałem się na grób  mojej żony, by w spokoju pomyśleć. 

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - 

Hejeczki! Ten rozdział dedykuję Marlikowi, która stwierdziła, że muszę się popisać w tym 50 rozdziale. Czy spełniłem oczekiwania? Nie wiem.. Ostatnio co raz częściej powątpiewam w tą swą twórczość. TO JUŻ PIĘĆDZIESIĄTY ROZDZIAŁ. Już albo dopiero.. No ale cóż.. Wszystko kiedyś się kończy. Wena się kończy, pomysły się kończą.. Ale blog sie jeszcze nie kończy ;p Chciałem Was tylko trochę nastraszyć ^^ Nie wyobrażam sb życia bez bloggerowania.. 

Szczerze? Nie chce mi sie dziś spoilerować. Mam lenia. Totalnego lenia, ale co tam. To tylko kilka pytań. Co wykażą testy DNA małej Susan? Do jakich Logan dojdzie wniosków? Co dalej zrobi Kendall? Czy Rebecca rzeczywiście pozostanie bezkarna? Na te i inne pytania poznacie odpowiedź, czytając dalej :) Już teraz zapraszam na kolejny rozdział ^^


Pozdrówki:
BTC


9 komentarzy:

  1. To ja! Narcyz się nazywam. Przepraszam i dziękuję - ja tych słów nie używam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku trzeba Kendallowi podziękować za idealny plan działania. Rebcia podpala im chałupę, więc na bank siedzi w domu i nie ucieka tylko czeka, aby ten mógł z nią wymienić kilka słów na k i pogrozić policją. Tak. Na pewno ona by tam była ;)
      Carlos... nie komentuję tego nawet. Mógł z tym zaczekać a nie. Otwiera oczy i po chwili w bek przez niego. Mógł se darować aż wyjdzie ze szpitala. Dobrze, że Carol nie obraziła się na Logana. Wiedziałam, że nie będzie mu się podobał pomysł z tym imieniem. Nwm co z tego wyniknie. Supcio rozdział i zadowolona jestem no ale dłuższy mógł być :p W końcu to 50 specjalny ;) Ja mam za sb trzy takie i trochę więcej :)
      Dziękuję za dedyk. Pod tym akurat rozdziałem to znaczy więcej niż zwykły dedyk :*

      Usuń
    2. Ależ prosz Narcyzie ;p
      No pacz.. Tak jakby trochę się zemściłaś za me przewidywania ;D

      Usuń
  2. Boże wiesz jak mnie wystraszyłeś tym końcem? :O wgl po tytule rozdziału pomyślałam, że to Adrianna chce się rozwodzić z Jamesem i takie wtf? Nie róbcie mi tego :'((((
    Reba głupia picza uciekła no.. Musi na nią spaść sprawiedliwość! Kendall .. Ach on to czasem nie myśli. W sumie ta babka niesłusznie go oskarżyła, no -,-
    Carlos że co? :O zwariował .. Carlos wariuje na wszystkich blogach! Zaczął u Niki, konczy u Chrisa.. Czemu rozwód? :O no czemu..
    Emm Caroline nie wyczułas iż Loganowi coś nie pasi w tym imieniu .. No ale dobra.
    Logan ukojenie na cmentarzu.. Czuje się jakbym ogl Supernatural z Loganem i jego dziećmi :P
    Supcio i czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taki był plan. Nastraszyć Was :)

      Usuń
    2. Prawda. U mnie Carlito też wariuje. Ten miesiąc należy do niego :P

      Usuń
  3. Caroline ma za swoje i dobrze jej tak a do Logana wszystko dojdzie ze nie można żyć przeszłością a rebeca to dzi..... Nie skończę bo takich słów nie używam
    Czekam
    Wiem ze sie nie rozpisuję
    Wybacz

    OdpowiedzUsuń
  4. Złoty jubileusz masz, widzę, hahaha! Kendall ma rację, prawda? Jest mu jej żal. Jak ja nie cierpię tej głupiej pizdy! Normalna to ona nie jest. Taką to tylko w oddziale zamkniętym trzymać. Chociaż pudło chyba byłoby lepsze. Co to za brunetka? Zostawiła chatę i uciekła? Chociaż z drugiej strony... Miała co do niej trochę racji. Lafirynda to też kobieta, rozumiesz?
    Dziecko ożyło? Uff... jak na mój gust, to lepiej, żeby trochę pospała, ale nie podobało mi się, że od razu obudziła Carlosa, zamiast poczekać. Sama jestem ciekawa jak to z tym dzieckiem. To DNA i tak dalej... A jakie zdziwienie. Z drugiej strony jeden numerek to nie dowód, ze to dziecko Logana. To jest sprawa na dłuższą metę. Wiemy jak to było. Carlos też nie jest bez winy, chociaż może nie narobił aż takich głupot. Nie dowie? Taa... Ale się dowiedział.
    Logan ma problem. Tak mi się przynajmniej wydaje. Ale chodzi mi o jego psychikę. Nawet myślałam, że będzie spokojniej. Ale ta rozmowa była potrzebna. Nawiedzają go wspomnienia, bo... tęskni i dlatego boli. Notka świetna! czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń