piątek, 6 czerwca 2014

16. Wypis



**Kendall**

                Oboje z Loganem dostaliśmy wypis tego samego dnia. Po kilku nocach w szpitalu, łóżko zbrzydło mi kompletnie. Z Loganem nie było prawie żadnego kontaktu, od porwania dzieciaków zamknął się w sobie, cały czas trzymał telefon w ręce i oczekiwał, aż zadzwonią do niego z wieściami. Ta cała Jenkins rozpłynęła się z nimi w powietrzu. Dodatkowo wyjazd rodziców przybił go jeszcze bardziej. Praca… Carlos z Jamesem przyjechali po nas i zabrali nasze bagaże. Wsiedliśmy do auta. Po drodze Henderson cały czas patrzył się raz w okno, a raz na komórkę, jego wyraz twarzy sprawiał, że aż serce ściskało mi się w piersi. Dlaczego on musi mieć takiego pecha?!

                Razem z chłopakami postanowiliśmy, że Logan na jakiś czas musi zamieszkać u nas. Stawiał opór, ale nie mogliśmy go zostawić samego w takim stanie. Kiedy dotarliśmy na miejsce Adriana i Caroline przywitały nas ciepło. Wreszcie byłem w domu. Mimo tego, że znajdowałem się już u siebie, nadal czułem ten szpitalny zapach, który drażnił mój nos. Postanowiłem wziąć prysznic, a ubrania natychmiast wyprać. Nastawiłem pranie, przy okazji wrzucając jeszcze kilka cuchów reszty. Następnie wszedłem pod prysznic i włączyłem dość ciepłą wodę. Stałem  tak dłuższy czas bez ruchu, czułem odprężenie, wszystkie problemy jakby ze mnie spływały. Przyszedł jednak czas, by się otrząsnąć, wziąłem gąbkę w dłoń, nalałem żelu i wyszorowałem porządnie całe ciało. Czynność powtórzyłem, by mieć stu procentową pewność, że więcej ten okropny zapach nie będzie się za mną ciągnął. Kiedy już wyszedłem z pod prysznica, wytarłem się i obwinąłem się ręcznikiem w pasie. W takim stroju wyszedłem z łazienki i najzwyczajniej w świecie usiadłem przy biurku. Nadmiar emocji skłonił mnie do napisania piosenki. Bardzo smutnej i chwytającej za serce. Z każdym wersem czułem co raz większą ulgę, mogłem wylać wszystkie swoje żale. To co mnie gryzło zapełniało białą kartkę papieru i cieszyło moje oko. To naprawdę świetne uczucie móc spojrzeć na swoje problemy z innej perspektywy. Tworzenie nie zajęło mi dużo czasu, ponieważ dopadła mnie wena twórcza. Kiedy skończyłem, jeszcze raz przyjrzałem się tekstowi i nieskromnie powiedziałem do siebie „świetne”. Uśmiechnąłem się pod nosem. Nagle poczułem lekki chłód i przypomniałem sobie, że jestem bez ubrań. Poszedłem do szafy by przyodziać na siebie coś gustownego. Następnie poszedłem wysuszyć włosy. Gotowy wyszedłem z pokoju do centralnej części naszego domu, czyli salonu. Siedzieli tam wszyscy oprócz Logana. Oglądali jakiś głupi talk show w telewizji. Znajdowali się na dwóch kanapach. Na jednej Caroline wtulona w Carlosa, a na drugiej Adriana wtulona w Jamesa. Ach ta miłość… . Ale właśnie! Gdy zobaczyłem przyjaciela i moją siostrę, coś mi się przypomniało.
Grzecznie poprosiłem Maslowa na stronę.
- Co się stało? – Zapytał zdezorientowany kumpel.
- W sumie to nic. Chciałem tylko o czymś pogadać.
- To mów.
- Widzisz, przez te wszystkie ostatnie zdarzenia nie mieliśmy nawet okazji poważnie porozmawiać na temat związku twojego i Adriany.
- Znowu Ci coś nie pasuje?! – Uniósł się.
- Spokojnie. Doskonale wiesz co o tym myślę, ale skoro dajesz jej szczęście, postanowiłem to zaakceptować.
- To o co chodzi?
- Jeśli ją skrzywdzisz…
- Nie skrzywdzę. – Powiedział z ręką na piersi.
- No dobrze. Ale jeśli zdarzy się coś takiego, to pamiętaj, że osobiście zadbam o to, żebyś cierpiał dziesięć razy bardziej od niej.
- Ułaaa. Jeśli ją skrzywdzę, co się nie stanie, to ona sama doskonale zadba o to, żebym cierpiał. –Uśmiechnął się.
- Tu masz rację, ale ja dołożę Ci zmartwień. Zrozumiano?
- Tak.
- A teraz idziemy na piwo, by przypieczętować nasze porozumienie.
- Ale Adriana… - Powiedział zmartwiony.
- Spokojnie stary, biorę to na siebie. – Uspokoiłem go. – Adriaaaaaaaana!
- Co jest?
- Zabieram twojego chłopaka na piwo. Paaaa! – Powiedziałem i szybko wypchnąłem Jamesa za drzwi, a zaraz za nim wybiegłem ja.

**Adriana**
                „A to cwaniak” – pomyślałam kiedy Kendall wyciągnął Jamesa do pubu. Śmiać mi się chciało, że podszedł do tego w taki sposób. Jeśli chcieli iść na piwo, to przecież puściłabym ich. Nie przestając patrzeć w ekran telewizora, położyłam się na kanapie wygodnie. Patrzyłam się tępo w szklany ekran, kompletnie tracąc poczucie czasu. Nagle do salonu wszedł Logan i poklepał mnie po nogach, bym ustąpiła mu miejsca. Usiadłam więc i poklepałam wolne siedzisko, dając mu znak, żeby spoczął. Spojrzałam na jego twarz, wglądał jak siedem nieszczęść. Blady, z podkrążonymi od płaczu i niewyspania oczami, ze skwaszoną miną. Było mi bardzo przykro, że tak cierpi.
- Co robicie? – Z zamyślenia wyrwał mnie jego głos.
- Oglądamy TV. – Oznajmiłam lekko zachrypnięta.
- A co takiego?
- Ta babka- powiedziałam pokazując palcem na ekran- prowadzi rozmowy z różnymi ludźmi, którzy dzielą się ze światem swoimi problemami i próbuje im pomóc.
- Pewnie nie mają większych problemów ode mnie. – Stwierdził.
- Niestety muszę przyznać Ci rację. Ale hej! Dzieciaki się odnajdą! – Próbowałam pocieszyć i przytuliłam przyjaciela.
- Nie wiadomo co ta psychopatka z nimi zrobiła. – Utrudnił mi Carlos, a ja spiorunowałam go spojrzeniem.
Ten to zawsze wie co powiedzieć. A już czułam, że może choć trochę poprawię mu humor. Logan nagle posmutniał jeszcze bardziej. Zerwał się na równe nogi i podążył do wyjścia.
- Gdzie Ty idziesz?! – Złapałam go za rękę.
- Szukać dzieci. Nie mogę tu tak bezczynnie siedzieć. Carlos ma rację, nie wiadomo co Jenkins im mogła zrobić. Carlos, pożyczysz mi samochód?
- Pewnie, kluczyki masz na wieszaku w przedpokoju.
- Wiem, dzięki.
- Zaczekaj, pojadę z Tobą.
- Ale ja prowadzę.
- No dobra.
Chłopaki wyszli z domu, a ja z Caroline zostałam sama. Postanowiłyśmy napić się wina.



**Carlos**

                Wyszliśmy z Loganem na zewnątrz, nacisnąłem guzik na pilocie i drzwi garażu otworzyły się. Wsiedliśmy do samochodu. Przyjaciel odpalił silnik, wyjechał na ulicę. Jechaliśmy w milczeniu, rozglądając się we wszystkie strony. Dziwnie się czułem, jadąc całkowicie trzeźwy jako pasażer we własnym aucie, ale skoro Henderson chciał kierować, zgodziłem się. Patrząc przez szybę, kompletnie nie wiedziałem gdzie jestem, jeździliśmy po jakiś dziwnych zaułkach LA, w których nigdy wcześniej nie miałem przyjemności lub nieprzyjemności przebywać. Mijaliśmy różne opuszczone budynki, przy których Logan drastycznie zwalniał, jechał tak wolno, że piesi nas wyprzedzali, a kierowcy z tyłu trąbili na nas zezłoszczeni. Przy każdym dźwięku klaksonu, patrzyłem na kumpla. Ten miał kamienną twarz, jak gdyby nie docierał do niego hałas z ulicy. Był mega skupiony na penetrowaniu wzrokiem okolicy. Postanowiłem wziąć z niego przykład i próbowałem w takim samym spokoju rozglądać się w koło, jednak ci debile nie pozwalali mi na to. W końcu wybuchłem i nacisnąłem na klakson, powodując, że Logan się wystraszył. W szoku skręcił kierownicą i dodał gazu, wjechaliśmy w czyjś płot. Na szczęście prędkość nie była wielka i nic nam się nie stało. Wysiedliśmy z auta. Jakaś kobieta w fartuchu kuchennym wybiegła ze starej chałupy, zaczęła krzyczeć i okładać Logana po głowie ścierką. Zareagowałem i odciągnąłem ją od niego. Próbowałem ją uspokoić, ale ona darła się jak oszalała, że zniszczyliśmy jej płot, że zadzwoni na policję, że nam tego nie daruje. Wyzywała nas od chuliganów. Nie chcieliśmy wdawać się z nią w dyskusję. Straty były niewielkie, z ogrodzenia wyłamało się tylko parę desek, mimo tego Logan wyciągnął z kieszeni portfel i dał jej sporo banknotów. Na ten widok, zaświeciły jej się oczy, była tak szczęśliwa, że zaczęła skakać z radości, co wyglądało dość śmiesznie. Kobieta o krępej budowie, krótkich nóżkach hasała po podwórku niczym sarenka. Stanąłem obok przyjaciela, zakryliśmy twarze rękoma i zaczęliśmy cicho chichotać. Staliśmy tak przez chwilę, aż w końcu spytałem:
- Wracamy?
- Tak.
- Ale teraz ja prowadzę.
- Chyba śnisz. – Wytknął mi język i wsiadł do auta.
- Osz.. Ty…
Wsiadłem na fotel pasażera i zapiąłem pasy. Przez szybę widziałem, jak ta kobieta nadal wyrażała swoje pozytywne emocje.
- Ile jej dałeś?
- Tysiaka.
- Powaliło Cię?! Tysiaka za kilka spróchniałych desek?!
- Widzisz jej szczęście? Może teraz wymieni cały płot. Skoro sam nie mogę być szczęśliwy, chciałbym dać innym choć trochę szczęścia.
- Pieniądze szczęścia nie dają.
- A jednak. Patrz. – Wskazał palcem na kobietę. Ta tarzała się po ziemi.
- Dobra, jedź.
Logan wycofał auto i wyszedł na chwilę, by ocenić straty. Po chwili wszedł z powrotem do samochodu i wyjął portfel. Wyciągnął w moją stronę 500 dolarów.
- Masz teraz tyle, resztę oddam Ci jak wyciągnę z bankomatu.
- Oszalałeś?! Schowaj to! To była też moja wina.
- Ale..
- Żadnego ale. Jedź już.
- Jadę już, jadę. 


**Logan**

                No pięknie, rozwaliłem Carlosowi samochód, a on nie chce od mnie pieniędzy. Przynajmniej radość tej kobiety poprawiła mi humor. Jeszcze nie widziałem żeby ktoś cieszył się tak z tysiąca dolarów. Jechaliśmy do domu chłopaków, ale okrężną drogą. Chciałem jeszcze trochę porozglądać się za maleństwami, choć nie bardzo wierzyłem, że da to jakiś efekt. Kobieta tak nieobliczalna jak Jenkins musiała je wywieźć daleko stąd. Mimo wszystko czułem, że nie mogę siedzieć bezczynnie i jestem dzieciakom winien choć takie marne przeczesywanie terenu. A nóż może trafię na jakiś ślad. Przemieszczaliśmy się ślimaczym tempem. Byłem bardzo skupiony, wertowałem każdy zakamarek bardzo uważnie tak, by niczego nie przeoczyć. Mijaliśmy wiele domów, podwórek i innych takich. Nigdzie nie widziałem nic podejrzanego. „A może najciemniej pod latarnią? Ale przecież nie będę łaził ludziom po domach!”- Myślałem. Przemierzaliśmy drogę w poszukiwaniu jakiegokolwiek tropu. Nie było nic, kompletnie nic. Byłem zawiedziony. Z każdą chwilą pozostawało we mnie co raz mniej nadziei. Nagle przed sobą zobaczyłem dziwnie znajomy samochód. Stał na parkingu. Wydawało mi się, że gdzieś już go widziałem. Stanąłem za nim i zacząłem mu się bacznie przyglądać.
- Czemu stoimy? – Spytał Carlos.
- To auto. Gdzieś już je widziałem.
- Auto jak auto. – Oparł głowę o szybę. – Jedźmy już.
- Zaczekaj.
Przyglądałem się i przyglądałem. Wertowałem swoje wspomnienia, aż w końcu właściwe rzuciło mi się przed oczy. Wszystko wróciło. Widziałem jak Susan przelatuje przez dach tego samochodu, jak pada na ziemię. Widziałem jej bezwładne ciało, całe we krwi. Widziałem jak umiera. Widziałem to… Tylko dlaczego policja jeszcze go nie złapała? Przecież nadal jeździł tym samym wozem.
- To ten skurwiel!- Wrzasnąłem.
- Jaki skurwiel? O co chodzi? Uspokój się.
- To on rozjechał Susan.
- Co Ty pieprzysz?!- Uniósł się Latynos.
- Zabiję gnoja!
- Co Ty zamierzasz zrobić? -  Spytał patrząc na mnie podejrzliwie.
- Ja? Nic! Ja tylko niechcący  specjalnie go rozjadę i będę patrzył jak umiera.
- Logan, uspokój się! Logan!
- Nie!
- Logan, wysiądź z tego auta! Nie rób głupot!
- Nie i chuj!
- LOGAN!
 _____________________________________________________________________________

Dawno mnie tu nie było. Przepraszam, ale z powodu braku czasu i przyznam się szczerze, że lenia też jakoś niczego nie byłem w stanie napisać. Przede mną jeszcze tydzień kursów, a moja głowa już pęka od nadmiaru wiedzy. W ramach przeprosin- dłuższy rozdział. Jedna perspektywa gratis (niedużo, ale jest)  :D

Jak wam się podobał rozdział? Jesteście zadowoleni? Odpowiedzcie w komentarzu. :)

Czy Carlos zdoła powstrzymać Logana przed zrobieniem głupstwa? Jeśli tak, to jakim sposobem? Jeśli nie, to jakie będą konsekwencje? Czy dzieci wreszcie się odnajdą? Odpowiedzi na te pytania szukajcie czytając kolejne rozdziały ^^


Pozdrawiam
BTC

9 komentarzy:

  1. Niby jest mi żal Logana, że mu się przytrafiło tyle przykrych rzeczy, jednak śmiałam się czytając ten rozdział. Na początek na babka co jej Logan płot rozwalił. No i czy pieniądze nie rozwiązują problemów? :D Beka z niej jeszcze większa jak się po ziemi tarzała :D Logan mówi: "Nie i chuj" a ja znowu w śmiech. Albo to: "Ja? Nic! Ja tylko niechcący specjalnie go rozjadę i będę patrzył jak umiera." Podoba mi się to :D
    Czy Carlos go uspokoi? Być może. Może zada mu cios małpy i unieruchomi na kilka godzin :P A jednak miałam dobre przeczucie, że ten rozdział będzie epicki. Czekam na kolejny, ale już nie każ czekać aż tak długo ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sugerujesz, że oni przez cały czas koło siebie leżeli? Łał... Trochę się zdziwiłam, że gruczoły węchowe się nie przyzwyczaiły, ale dobra, jak wolisz. O Logana zaczęłam się już porządnie martwić. Jeszcze trochę, a Carlos pójdzie do federalnych i tyle będę go widzieli. Co najwyżej wszyscy wspólnie, z Adą na czele, wsadzą Logana do psychiatryka. Ja wiem, że jak komuś giną dzieci, to pojawia się typowe wzburzenie, ale to co robi i mówi Logan już wykracza poza wszelką skalę. Weź ty go skieruj człowieku na jakąś terapię u psychiatry, bo widzę, że bez tego ciężko będzie. Ja wiem, że ja tylko o jednym, ale zrozum... Na prawdę ciężkim sercem na niego patrzę. Jak ty to wytrzymujesz? Ciągnąć taki ciężki wątek, tak długo? Szacun, ja bym nie wytrzymała i zaczęła coś nowego. I nie, nie pogięło mnie. nawet sobie nie wyobrażasz ile razy dziennie to słyszę. Nie widzę żadnych odpowiedzi na Twoje pytania. A wiesz dlaczego? Bo jest nieprzewidywalny w dosłownym tego słowa znaczenia. I jak myślisz? Jak sie podobało? Bardzo się podobało. Jeszcze masz odwagę pytać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo nie! Wiem co zrobimy. Poszczujemy Logana Marlenką i zaraz się uspokoi.

      Usuń
    2. Świetny pomysł z tym poszczuciem! :D

      Marlenka, bierz go! :)

      Usuń
  3. Już kochaniutki komentuję, bo jak tobie napisałam to byłam na wycieczce i nie było zasięgu. :P Rozdział zajebisty. ;) Ha ha ta baba mnie rozwaliła. Najpierw Logan rozwalił jej płot i zaczęła okładać go ścierką, a potem jeszcze głupia się tarzała po ziemi. Beka zajebista. XD Marlenko ty moja masz rację z tym poszczuciem. XD Mój ulubiony tekst : "Ja? Nic! Ja tylko niechcący specjalnie go rozjadę i będę patrzył jak umiera.". Ha ha XD Oni są tacy jebnięci. Czekam na następny. :*
    Całuski :* ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedny Logan, ale może, że jest wzburzony to lepsze niż byłby cały czas zmartwiony. Przynajmniej coś robi, a nie tylko użala się nad sobą. Mam nadzieję, że nic mu się nie stanie w konfrontacji z właścicielem tego auta. Pozdrawiam i zapraszam http://big-time-rush-ciri.blog.onet.pl/ Ciri

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział. zapiera dech w piersiach. Logan, nie rób głupstw bo trafisz do paki za tego palanta!

    OdpowiedzUsuń
  6. Tłumaczenie Logana w sądzie:
    -Ale ja go tak przypadkowo rozjechałem.....I cofnęłam też przypadkowo.....Dobra, specjalnie chuja rozjechałem.
    Już to widzę kuźwa xd Rozwalił mnie fragment z Kednallem, Jamesem i piwem. xd czekam :***

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny fragment z tym wyjściem na piwo ;P A co do reszty opowiadania to strasznie biedy jest ten Loguś. Nie dziwię się, że go nosi. Też bym zabiła tego ch*ja.

    OdpowiedzUsuń