sobota, 26 kwietnia 2014

11. Szpital i poszukiwania




**Kendall**
 
                Pojechałem za karetką do szpitala, a po drodze zadzwoniłem do przyjaciół, żeby poinformować ich o zdarzeniu. Byli wstrząśnięci tym co się stało, jednak nie miałem czasu, żeby
z nimi rozmawiać, bo właśnie prowadziłem. Kiedy dojechałem na miejsce, zaparkowałem samochód
i pobiegłem do budynku. Podszedłem do recepcji i spytałem,  gdzie może być teraz Logan. Kobieta wskazała mi korytarz, którym wieźli mojego kumpla oraz podała mi imię i nazwisko lekarza, który go przyjął. Siedziałem na ławce na owym korytarzu i czekałem, aż szczęśliwym trafem spotkam doktora. Zamiast niego ujrzałem Jamesa, który podbiegł do mnie zmartwiony, a za nim podążała cała reszta ferajny.
- Co z nim?- Spytał.- Na razie nic nie wiem, ale z tego co widziałem, stracił dużo krwi.
- Wyliże się.- Stwierdziła Adriana.- Ma dla kogo żyć.- Dodała.
Siedzieliśmy w milczeniu i czekaliśmy na jakiekolwiek informacje. Przez korytarz przechodziło wiele osób w białych fartuchach, jednak żadna z nich nie była doktorem Francisem Taylorem wskazanym przez recepcjonistkę. W końcu rzuciła mi się w oczy plakietka z jego nazwiskiem. Wstałem obudzony i pełen nadziei  podbiegłem do niego.

- Panie doktorze, co z Loganem?
- Loganem?
- Loganem Hendersonem. Przywieźli go tutaj nieprzytomnego z podciętymi żyłami.
- Aaa tak. Właśnie od niego wracam. Jest pan kimś z rodziny.
- Bratem. – Wypaliłem. Tzn. przyjacielem, ale jesteśmy jak bracia.
- Niestety nie mogę udzielić panu informacji.
- Bardzo pana proszę. Strasznie się o niego martwimy, a jego rodzina może przyjechać tu dopiero jutro.
- My?
- Tak ja i przyjaciele. – Wskazałem na siedzących na ławce przyjaciół.
Lekarz zadumał się na chwilę. Nagle się odezwał:
- Chwila. Ja was znam. Wy gracie w zespole Big Time coś tam, prawda?
- Rush. – Uzupełniłem. - Big Time Rush. Tak.
- Moja córka was kocha. Sądzę że moglibyśmy to załatwić. Proszę za mną.
Poszedłem za nim do jego gabinetu. Wpuścił mnie do środka, po czym rozejrzał się po korytarzu
i zamknął drzwi. Dziwiło mnie jego zachowanie, ale nie chciałem wyciągać pochopnych wniosków.
Doktorek dał mi do ręki swój telefon i powiedział:
- Córka nazywa się Alice. Niech pan nagra dla niej filmik z pozdrowieniami, a ja w zamian podam panu informacje na temat kolegi.
- Okey. – Odpowiedziałem krótko i przystąpiłem do nagrywania.
Powiedziałem kilka miłych słów do tej całej Alice i wcisnąłem „zakończ”. Oddałem doktorowi urządzenie, a ten zaprosił mnie na fotel naprzeciw jego biurka. Usiadłem i czekałem, aż powie mi coś o Loganie.
- Więc… - Zaczął ze zmartwioną miną. – Nie jest dobrze.
- Jak to?!
- Proszę mi nie przerywać!- Uniósł się, a ja przeprosiłem. – Pański przyjaciel stracił bardzo dużo krwi
i  sądzę, że gdyby nie szybka interwencja, to nie byłoby kogo ratować. Niezbędna była transfuzja. Dzisiaj jeszcze pozostanie w śpiączce, a jutro zaczniemy go powoli wybudzać. Będzie bardzo osłabiony
i raczej nieskory do rozmów, więc proszę nie robić sobie nadziei.
- A co z ręką? Zanim stracił przytomność, powiedział, że jej nie czuje.
- A tak, byłbym zapomniał. Ręka może nigdy nie powrócić do dawnej sprawności. Niezbędna będzie rehabilitacja. Nie należy zapominać, że prawdopodobnie blizny pozostaną mu już na zawsze.
- Mogę wiedzieć, gdzie on teraz leży?
- Oczywiście. – Lekarz powiedział mi numer sali w której leżał Logan i powiedział jak tam trafić.
- Dziękuję bardzo, panie doktorze.
- Ja także, ale żeby była jasność: nie mówimy nikomu o tej w pewnym sensie łapówce, jasne?- Spytał groźnie.
- Oczywiście. Ma pan jak w banku. Do widzenia.- Pożegnałem się i wyszedłem.


**Adriana**

                Siedzieliśmy w niepewności na szpitalnej ławce i czekaliśmy na jakiekolwiek informacje od Kendalla, który poszedł gdzieś z lekarzem i długo nie wracał. Zastanawialiśmy się czemu tak długo go nie ma. Zaczynałam martwić się o brata, lecz nagle ni stąd, ni z owąd pojawił się i podszedł do nas.
- Wiesz coś? – Spytał James zniecierpliwiony najbardziej.
- Robili mu transfuzję, bo stracił bardzo dużo krwi, jutro będą go wybudzać, ale będzie osłabiony.
- To chyba dobrze. – Podsumowałam.
- I tak i nie. Blizny zostaną mu na zawsze i może nie odzyskać czucia w ręce.
- Ale jak to? – Spytał Carlos.
- Normalnie. Tak mi powiedział lekarz. Chodźcie do Logana, wiem gdzie leży.
Poszliśmy za nim do windy. Kendall wcisnął guzik i pojechaliśmy na trzecie piętro szpitala. Doszliśmy do sali 502 i zatrzymaliśmy się przy wielkich, szklanych drzwiach. Przez nie widać było Logana podłączonego do różnych aparatur. Jego ręka była owinięta bandażem. Chcieliśmy wejść do środka, ale zatrzymała nas jakaś stara pielęgniarka.
- Hola, hola! Gdzie się wybieracie?!
- Chcieliśmy odwiedzić przyjaciela. – Oznajmiłam.
- Pojedynczo dzieciaczki, albo przynajmniej parami. Nie zapomnijcie o założeniu fartucha, wisi na wieszaku przy drzwiach.
- Dobrze. – Odpowiedziałam.
Ustaliliśmy, że pierwszy wchodzi Kendall, w końcu należało mu się, bo to on pomógł Loganowi
i wezwał pogotowie, potem miałam wejść ja i James, który był chyba najbardziej zniecierpliwiony
z nas wszystkich, a na sam koniec Caroline i Carlos. Czekaliśmy, aż mój brat wyjdzie i będziemy mogli go zmienić, jednak nie zanosiło się na to za szybko. Stał przy nim, trzymał go przyjacielsko za rękę
i mówił coś do niego. Przyglądałam się temu, co robi Kendall, jednak po pewnym czasie Caroline przerwała mi swoją wypowiedzią:
- A gdzie są dzieci?
- Jakie dzieci?- Spytała Carlos.
- Grace i Mitchel. – Odpowiedziała,  trzaskając go torebką w ramię.
- Nie mam pojęcia, może Kendall coś wie.
Otworzyłam drzwi i weszłam do sali po blondyna.
- Kendall, choć na chwilę.
- Okey. Na razie stary. – Pożegnał się z Hendersonem, puścił jego dłoń i wyszedł na korytarz.
- Wiesz coś na temat tego, gdzie są dzieci Logana?- Spytałam.
- Mówił, że u jakiejś sąsiadki, ale nie wnikałem.
- Ciekawe co się z nimi teraz dzieje.- Powiedział zmartwiony James.
- Pojedziemy i obskoczymy z Caroline wszystkich sąsiadów. – Zaoferował się Carlos.
- To jedźcie. Dajcie znać jak ich znajdziecie.
Para ruszyła w kierunku windy, a ja z Jamesem weszliśmy do Logana. Kendall został na korytarzu i przyglądał się nam.


**Caroline**

                Wyszliśmy z Carlosem ze szpitala i wsiedliśmy do auta. Mój mąż odpalił silnik i ruszyliśmy do apartamentowca, w którym mieszkał Logan. Po chwili byliśmy na miejscu, wstukaliśmy kod, by otworzyć drzwi budynku i weszliśmy do środka. Mieszkało tutaj wiele rodzin, więc mieliśmy trudne zadanie do wykonania. Chodziliśmy od drzwi do drzwi i pytaliśmy o dzieci, jednak większość z pytanych, nawet nie wiedziała o kim mowa. Zostało nam ostatnie piętro, na którym znajdowało się pięć najbardziej luksusowych apartamentów. Jeden mieliśmy z głowy, bo to właśnie tam mieszkał Logan. Zapukaliśmy do pierwszych drzwi, jednak nikt nam nie otwierał, kolejne otworzyła nam miła, starsza pani, najprawdopodobniej gosposia sąsiadów, jednak ona nie powiedziała nam nic co mogłoby nas zainteresować. Następne otworzył nam dobry znajomy Logana, którego często widywaliśmy w mieszkaniu Hendersonów, lecz on także, zaprzeczył, że dzieci są u niego. Zostały nam ostatnie drzwi. Zadzwoniliśmy dzwonkiem i czekaliśmy jak na zbawienie. Mieliśmy nadzieję, ze to właśnie tu nasz przyjaciel zostawił swoje pociechy. Po krótkim czasie oczekiwań, otworzył nam jakiś czterdziestolatek, z gęstym zarostem, w czerwonym szlafroku do kolan, pod szlafrokiem kryła się piżama w panterkę. Nie znałam tego faceta, jednak na pierwszy rzut oka sprawił wrażenie bogatego
i nadętego bufona. Pozory nie myliły, był bardzo oschły i niemiły.
- Dzień dobry. My jesteśmy przyjaciółmi Logana Hendersona, który mieszka tu naprzeciwko, chcieliśmy zapytać, czy nie zostawił on przypadkiem u państwa swoich dzieci.
- Nie ma tu żadnych zasmarkanych bachorów! – Powiedział uniesionym głosem i zatrzasnął przed nami drzwi.
To było ostatnie mieszkanie, w którym moglibyśmy znaleźć Grace i Mitchela. Niestety nie było ich tu. Zaczęłam się poważnie martwić, widziałam, że Carlosowi to też nie było obojętne. Pojechaliśmy do szpitala, by poinformować resztę, że nie udało nam się znaleźć dzieci. Po drodze rozmyślaliśmy co Logan mógł z nimi zrobić. W głowie miałam najczarniejsze scenariusze.
_______________________________________________________________________ 

Witam was po dłuższej przerwie. Przepraszam, ale miałem drobne problemy z weną. Z racji tego, że czekaliście dłużej niż zwykle i że jest to rozdział otwierający kolejną dziesiątkę, postaram się odpowiedzieć na każdy Wasz komentarz, więc zachęcam do komentowania. :)

Bardzo dziękuję za nominację do LBA, z tej okazji pojawiła się nowa zakładka :*

Dodałem kolejne blogi do zakładki "warto zajrzeć" :D Jeśli będę czytał jeszcze więcej, to zacznie mi się wszystko mieszać, no ale jakoś daję radę ^^

Jak myślicie? Czy Logan odzyska czucie w ręce? Czy obawy lekarzy się potwierdzą? Gdzie są jego dzieci? I czy Caroline słusznie się martwi? Tego dowiecie się wkrótce. :3

Pozdrawiam:
BTC

17 komentarzy:

  1. Kurcze proszę daj szybko następny rozdział bo nie mogę się doczekać ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Chris, jestem Tobą potrzykroć zawiedzona, ponieważ się nie dowiedziałam o nowym rozdziale. Wchodzę wstawić swój i patrzę, że się W KOŃCU pojawiło coś nowego :) Oj no dobrze, już mi trochę przeszło, bo ten rozdział mną wstrząsnął na dzień dobry :) Jak to z Loganem jest tak strasznie? Jesteś zły :* On musi być cały. Ma przecież dzieci ( które gdzieś wyparowały, ale na pewno się znajdą, prawda?) W dodatku ten lekarz... idę kuźwa na niego donieść, nie powstrzymacie mnie :) Warto było czekać tak długo, bo rozdział jest wyśmienity i Ty o tym wiesz :3 Dla Ciebie aż użyłam tylu zmiękczeń w komentarzu, doceń to. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że o doceniam :*
      Nie mam pewności, czy ten rozdział jest taki genialny, ale nie uważam, że jest najgorszy :)

      Usuń
  3. Możliwe, że dzieci są z sąsiadką, której nie ma w domu. Zabrała je na spacer, albo coś w tym stylu. Co do Logana, myślę, że się wyliże i po długiej rehabilitacji odzyska władzę nad ręką. Pozdrawiam Mishi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadzieja umiera ostatnia :)
      Zobaczymy jak to bd :D

      Usuń
  4. Chris, jeszcze jego dzieci chcesz zabic? Powaznie sie o ciebie boję :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty się o mnie nie bój ;)
      Co do dzieci, zobaczysz w następnym rozdziale co się z nimi stanie ;p

      Usuń
  5. Ja ciebie zabiję ! Nie dość, że mu żonę zabiłeś to jeszcze mu zabrałeś czucie w ręce i dodaję, to zapodziałeś mu gdzieś dzieci !!! I za to cię kocham ogromnie. <3 Co ja wygaduję ?! Chyba mleko z shake'ów jeszcze działa. Zrobię z tb najgorsze rzecz ! Całuski :* i strzerz się. Rozdział cudny. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uuuu... Boję się ;p
      Takie groźby są karalne, pozwę Cię do sądu to zobaczysz ;D

      Usuń
    2. Ha ha już się boję. To dawaj pozywaj, ale i tak cię kocham. Ku*wa ile te mleko ma działać ?! Jak coś nie słuchaj mnie po mleku z shake'ów, bo paplam głupotki. ;D A co do pozwu to już bd się wypłakiwać w kącie. Ale na serio strzerz się oblicza zła czyli mnie. XD

      Usuń
  6. Masz zły dzień? Albo tydzień? Może miesiąc? Sądzę tak, ponieważ WYŻYWASZ SIĘ NA LOGANIE! XD Najpierw żona, później dzieci, a teraz on!? Co do rozdziału - IDEALNY +.+
    Może założę stronę na FB "Big Time Cris - Rusher idealny" lub "BTR - Alternative Story - blog idealny"... No nie wiem, nie wiem.. W skrócie - :)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + ja też się o Cb boje....

      Usuń
    2. Że niby coś w rodzaju fan clubu? Miło mi ;*
      Wyżywam się na Loganie, bo sobie na to zasłużył ;D Na innych też przyjdzie pora ;) O mnie nie musisz się martwić, bo nie ma potrzeby ^^

      Usuń
  7. Kendall, było się trzymać wersji z bratem. No i nie dziwię się Loganowi, że się załamał, ale uważam, że powinien trochę inaczej rozwiązywać swoje problemy. Tak, wiem. Nie straciłam żony, jak on, więc nie mogę mieć pojęcia, jak on może się czuć. Notka świetna! Czekam na nn!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie straciłem żony ;D
      Cóż Kendall jest chyba na to za uczciwy ;)

      Usuń