**Kendall**
Siedzieliśmy
w szpitalu i działaliśmy lekarzom i pielęgniarkom na nerwy. James zdemolował
łazienkę, więc dali mu leki uspokajające i zasnął, ja co chwila wypytywałem o
stan Adriany, Caroline biegała do kibla, chyba miała jakieś problemy z pęcherzem,
a Carlos panikował, że coś jest z nią nie halo, Rebecca stała w kącie i
piłowała paznokcie, a Alice próbowała jakoś nas wszystkich ogarnąć, ale marnie
jej to szło. Jak mogłem się uspokoić, wiedząc, że moja siostra leży
nieprzytomna w szpitalu i nawet nie mając pojęcia co z nią dalej będzie? Całe
szczęście przeżyła, choć lekarz stwierdził, że gdyby upadła troszeczkę inaczej,
to byłoby po niej. Nic więcej nam nie powiedział. Zabrali ją na jakieś badania
i przez bitych kilka godzin nie wracali. Szlag mnie trafiał. Miałem ochotę
pójść do łazienki i poprawić robotę Maslowa, choć z tego co widziałem, to chyba
nie było czego poprawiać. Siedziałem na krześle, zaparty łokciami o kolana. Nie
potrafiłem utrzymać nóg w jednym miejscu. Tupałem nimi tak, jakbym słyszał
jakiś dobry kawałek i same rwały się do tańca. Napisałem sms- a do Logana, że
Adriana jest w szpitalu, ale mi nie odpisywał. Może po prostu nie zauważył. W
sumie pewnie był zajęty. Dwójka dzieci na głowie to nie przelewki. Wydawało mi
się, że dzisiaj miał nagrywać z Ellie, ale nie byłem pewien. W tym zamieszaniu
nie potrafiłem pozbierać myśli. Rodzicom też dałem znać i stwierdzili, że
przyjadą tak szybko, jak tylko będą mogli. Hmmm…. Czyli zapewne wtedy, gdy z
Adrianą będzie już wszystko w porządku. Jak oni mnie irytowali… Byli tacy sami
jak rodzice Hendersona. Wiecznie tylko praca i praca. Nagle zobaczyłem lekarza,
który zajmował się moją siostrą i zerwałem się na równe nogi. Podbiegłem do
niego, a zaraz za mną reszta przyjaciół.