środa, 27 maja 2015

45. A jednak nie koniec




**James** 

                Kiedy obudziłem się  rano ujrzałem obok siebie Adrianę. Uśmiechnąłem się na jej widok. Nadal nie ochłonąłem jeszcze po wrażeniach dnia wczorajszego. Wzięliśmy ślub… To takie cudowne. Nie mogłem uwierzyć, że wszystko poszło tak gładko i szybko. Najbardziej obawiałem się reakcji Kendalla, ale spokojnie to przyjął. Jeśli cuda się zdarzają, to to był jeden z nich. Zacząłem delikatnie gładzić Adrianę po ramieniu. Nagle otworzyła oczy i uśmiechnęła się.
- Dzień dobry, żoneczko. – Powiedziałem.
- Witam szanownego mężulka.
- Jak się spało? – Zapytałem.
- Z moim mężem to i na podłodze byłoby cudownie. – Powiedziała, a ja się roześmiałem. Podniosłem się i pocałowałem ją w usta.
- Może zrobię jakieś śniadanko co, pani Maslow?
- Schmidt-Maslow. – Poprawiła mnie.
- Oj tam. Jesz czy nie?
- Jem. Tylko postaraj się, bo zadowolić żonę, to nie to samo, co dziewczynę. – Wytknęła mi język.
- Zapamiętam. – Uśmiechnąłem się i poszedłem do kuchni.

Tam spotkałem Carlosa i Caroline jedzących śniadanie. Blondynka usmażyła naleśniki.
- Siemanko. – Powiedziałem i dosiadłem się do stolika.
- Witamy pana młodego. – Caroline uśmiechnęła się.
- Carlos, pogadać musimy. – Powiedziałem. – Bo widzisz… Jako jedyny nie zdecydowałeś się jeszcze na reaktywację zespołu.
- Jak to? A ty? – Zapytał zaskoczony.
- No właśnie.. Dostałem pożyczkę od szefa, ale musiałem się zgodzić.
- A ja się nie zgadzam. Caroline jest w ciąży i muszę się nią zająć. Nie mam czasu.
- W ciąży, a nie obłożnie chora, Carlos. A rodzinę chyba trzeba z czegoś utrzymać, co? – Wtrąciła Caroline.
- Ale przecież muszę ci pomóc i w ogóle..
- Dam sobie radę, a ty wracaj do zespołu. Przez tyle lat pracowaliście na to, co macie, a teraz chcesz to zaprzepaścić? Chciałabym ci przypomnieć, ze dom, w którym mieszkamy należy do wytwórni…
- Mamy oszczędności. Kupimy coś swojego. – Upierał się Carlos.
- Dobrze, kupimy dom i co dalej? Z czego będziemy żyć? Carlos, jedno z nas musi pracować. I nie mów mi tylko, że tego nie chcesz. Nagle nie jarają cię już koncerty i zbieranie oklasków?
- Jarają, ale chciałbym się zająć tobą teraz…
- Najlepiej zajmiesz się mną, jak wrócisz do pracy. – Kobieta posłała mu ciepły uśmiech.
- Skoro tak, to zgoda.
- Serio? Poszło łatwiej niż myślałem. – Ucieszyłem się. – Będziecie to jeszcze jedli? – Zapytałem, wskazując na naleśniki leżące na talerzu na środku stołu.
- Ja już jestem pełen. – Latynos poklepał się po brzuchu.
- My także. – Powiedziała blondynka, gładząc swój brzuch. Ucieszyła mnie ta informacja.
- W takim razie nie pogniewacie się, jeśli wam to zabiorę, prawda?
- A bierz. – Caroline machnęła ręką.
- Dzięki. – Uśmiechnąłem się i pobiegłem na górę zanieść śniadanie mojej żonie. Żonie… Jak cudownie to brzmi.


**Kendall**

                Tę noc spędziłem jeszcze u Logana, ale planowałem wrócić już do domu. Ile można komuś na głowie siedzieć? Nadal byłem w szoku. Czy ja wczoraj zostałem świadkiem na ślubie swojej młodszej siostry, czy to był tylko sen? Kiedy wstałem, wszyscy jeszcze spali. Dziwiłem się, że maluchy tak długo śpią, ale to chyba dobrze. Przynajmniej Logan i Ellie się wyśpią. Jak najciszej potrafiłem, przygotowałem dla wszystkich śniadanie. Przynajmniej tak mogłem się odwdzięczyć. Zanim się obejrzałem, stanęła za mną Ellie.
- Heeej. – Powiedziała, ręką przeczesując swe włosy. Szła w stronę lodówki.
- Cześć. – Uśmiechnąłem się. – Na stole są kanapki.
- Ooo. Miło z twojej strony. To ja może chociaż kawę zrobię. – Powiedziała i chwyciła za czajnik elektryczny.
- Ellie?
- Tak? – Zapytała, wlewając do niego wodę.
- Przepraszam, ale muszę zapytać. Kochasz go?
- Logana? Oczywiście, że tak. Co to w ogóle za pytanie?
- Przepraszam… po prostu… Jest dla mnie jak brat. Dużo przeżył i nie chciałbym, żeby no wiesz…
- Rozumiem. Nie masz się o co martwić. – Posłała mi ciepły uśmiech. W tamtym momencie dołączył do nas Logan.
- O czym tak sobie rozmawiacie? – Zapytał, obejmując blondynkę w pasie i dając jej całusa w policzek.
- Tak po prostu. – Wzruszyłem ramionami. – Idziemy jeść? – Zmieniłem temat. Henderson pewnie miałby mi za złe takie przesłuchanie.
- Chodźmy. – Powiedziała Goulding, kierując się w stronę stołu.
- Zrobiliście kanapki. – Logan z uśmiechem potarł ręce.
- Kendall zrobił. – Odparła Ellie, biorąc sobie jedną z kanapek. Śniadanie minęło nam w bardzo miłej atmosferze. Właśnie dopijałem kawę, kiedy zawibrował mój telefon. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na wyświetlacz. To od Alice. Szybko odczytałem wiadomość.
A. Kendall, musimy pogadać. – Postanowiłem odpowiedzieć.
K. No wreszcie!
A. Pracę kończę o 4. W parku?
K. Przyjadę po ciebie.
A. Po prostu bądź w parku o 4:30.
K. Ok. – Nie wiedziałem co więcej napisać. Rozmowa była dziwna. Taka sztywna… Nie podobało mi się to. Zamyśliłem się.
- Będziesz jeszcze jadł? – Z zamyślenia wyrwał mnie głos przyjaciela.
- Nie. Najadłem się już.
- Stało się coś?
- Nic takiego..
- Kendall, przecież widzę. – Spojrzał na mnie podejrzliwym wzrokiem.
- Naprawdę nic.
- Dobra, powiesz, gdy będziesz chciał. Daj talerz, wstawię go do zmywarki. – Podałem mu naczynie i poszedłem do pokoju. Spakowałem swoje rzeczy. Pożegnałem się jeszcze z Loganem, Ellie i dziećmi, po czym opuściłem ich mieszkanie. Wróciłem do siebie.

- Się masz, szwagier. – Na wejściu powitał mnie uśmiechnięty James.
- Co? – W pierwszym momencie nie skumałem. – Aaa! Cześć. – Posłałem mu uśmiech.
- Słyszałeś już wieści? Mamy pełny skład. BTR REAKTYWACJA! – Krzyknął.
- Cieszę się. – Powiedziałem sztywno. Owszem cieszyłem się, ale nie potrafiłem tego okazać. Ciągle myślałem o Alice. Nie czekałem na jego odpowiedź. Po prostu zgarnąłem torbę z podłogi i ruszyłem do swojego pokoju. Runąłem na łóżko i włączyłem sobie telewizor. Przeleżałem tak do 3. Potem coś zjadłem i zacząłem się szykować. Wyszedłem o 4. Do parku daleko nie miałem. Na jednej z ławek czekała już na mnie Alice.
- Hej. – Powiedziałem i chciałem ją cmoknąć w policzek, ale się odsunęła.
- Kendall, nie ma sensu dalej tego ciągnąć.
- Ale jak to?! Przecież było nam razem dobrze… Zrobiłem coś nie tak?
- Nie. To moja wina… Przepraszam. – Powiedziała, a głos jej się załamywał. Wiedziałem, że coś jest nie tak. Widziałem to w jej oczach.
- Masz kogoś? – Zapytałem.
- Nie!
- To co się stało do cholery?!
- Kendall.. Ja… Ja przepraszam…. – Rozpłakała się i chciała uciec, ale złapałem ją za ramię.
- Hej. Powiedz mi, co się dzieje? Mi możesz ufać. – Dłońmi objąłem jej twarz i otarłem łzy. Nakierowałem jej oczy na moje.
- Nie mogę… - Próbowała się wyrwać.
- Alice.. Proszę.. – Powiedziałem, chwytając ją za ramiona. Nie patrzyła na mnie. – Spójrz na mnie.
- Nie potrafię.
- Spójrz na mnie i powiedz, że tego chcesz, a ja odpuszczę. – Powiedziałem, a ona zwróciła swój wzrok na moją twarz.
- Nie chcę.. – Wyszlochała. Przytuliła się do mnie. – Nie chcę, ale muszę… Dla naszego dobra.
- Dlaczego? Nie rozumiem…
- Dobra.. Usiądź. Powiem ci wszystko. – Jak powiedziała, tak też zrobiłem. Zajęła miejsce obok mnie.
- Słucham.
- Rebecca mi grozi… Mówi, że jak cię nie zostawię, to i tobie i mi zrobi krzywdę.
- A to suka! – Zdenerwowałem się. – Nie bój się, jestem przy tobie i nie pozwolę cię skrzywdzić. – Przytuliłem ją mocna do siebie, a ona zaczęła głośno płakać. Głaskałem ją po głowie, pomagając jej się uspokoić.
- Kocham cię, Kendall. – Wydusiła przez łzy.
- Ja ciebie też, skarbie. – Pocałowałem ją w głowę. Kiedy już się uspokoiła, była cała rozmazana. Usiadła na ławce i próbowała choć trochę poprawić swój wygląd. Dla mnie zawsze była piękna, ale sama stwierdziła, że wygląda tragicznie. Upierała się, że musi wrócić do domu, by poprawić makijaż. Zgodziłem się. Chwyciłem ja za rękę i razem ruszyliśmy w stronę jej mieszkania. Po drodze myślałem o Rebecce.  Miałem nadzieję, że to już zamknięty rozdział, a ona robi takie coś. Mimo wszystko byłem optymistycznie nastawiony do sprawy. Wiedziałem, że damy radę. Kiedy miałem przy sobie Alice, czułem, że jestem w stanie osiągnąć wszystko. W końcu dotarliśmy pod blok, w którym mieszkała. Weszliśmy na klatkę, a wtedy powiedziała:
- Zaczekaj tu na mnie. Szybko się ogarnę i wracam. – Uśmiechnęła się.
- A nie mogę wejść?
- Nieee. Mam ogromny bałagan w domu i nie chcę, żebyś go oglądał.
- Nie przeszkadza mi to. Daj spokój.
- Kendall, proszę.
- Niech Ci będzie. Poczekam. Tylko się pospiesz. – Pogroziłem jej palcem, a na co się zaśmiała.
Już chciała wbiegać po schodach, ale zatrzymałem ją, chwytając za rękę. – Zapomniałaś o czymś. – Powiedziałem, przyciągając ją do siebie. Wtedy ona cmoknęła moje usta. To było za mało. Zbliżyłem jeszcze raz nasze twarze i pocałowałem ją. Włożyłem jej język miedzy żeby i trwaliśmy tak przez chwilę. Dłońmi zjechałem na jej tyłek. Uszczypnąłem go delikatnie.
- Auć! – Odsunęła swe usta od moich. Widziałem jak powstrzymuje się od śmiechu. – Co to było? – próbowała zgrywać poważną.
- Wiem, że ci się podobało. – Wytknąłem język.
- A tobie się to podoba? – Powiedziała, po czym uszczypnęła mój tyłek. W tamtym momencie przywarłem ją do ściany i zacząłem łaskotać ją po brzuchu. Zanosiła się od śmiechu, próbując wymówić moje imię. Po czasie dałem jej spokój. Jeszcze raz przyssałem się do jej ust, po czym powiedziałem.
- To uciekaj, tylko wracaj szybko.
- Będę za moment. – Wyszczerzyła się i pobiegła na górę. Oparłem się o ścianę i westchnąłem. Przepełniała mnie ogromna radość. Nagle usłyszałem przeraźliwy krzyk Alice. Przestraszyłem się i szybko ruszyłem, by zobaczyć co się dzieję. Obawiałem się najgorszego. 

________________

Dlaczego Alice krzyczała? Czy to sprawka Rebecci? Czy spełni swe groźby? O tym w kolejnych rozdziałach :)
________________

Hejoszki :) Witam Was pod tym niezwykle Kendallowym rozdziale. Oczywiście spóźnionym, za co ogromnie przepraszam. Wybaczycie? :*

Jak wrażenia po rozdziale? Bunny pewnie nadal twierdzi ze to wszystko wina Zuzy. Marlik powie że Rebcia jest gorsza, a reszta z Was? jestem ciekaw ^^ Piszcie komy. :) 

A Wasze blogi nadrobię jutro ;) 

Pozdrawiam:
BTC

20 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. tydzień później... ;p

      Usuń
    2. Miałam napisać ten komentarz teraz, ale skoro chcesz, żebym to zrobiła za tydzień...

      Usuń
    3. no weee. Droczyłem sie tylko ;p

      Usuń
    4. Akurat wtedy byłam na kompie i mogłam skomciać. Jutro to zrobię lub za 2 tygodnie...

      Usuń
    5. Rebunia i Zuza wtrącają swój plan w życie.. Alice i Kendall mają dramata. ZUZA DLACZEGO?! Wgl. One są jak A :D Teraz zrozumiałam, że James i Kendall są rodziną, a James i Adriana małżeństewm <33 Loffki everywhere! Może Caroline i Ellie są tak naprawdę siostrami i Carlos z Loganem też będą family? LELLIE!!! Chociaż podoba mi się bardziej to #NiePamiętamNazwyShipaKoganaIElki!
      Super rozdział i Zuza to zuooo!
      P.s. Nie tydzień, nie dwa, tylko miesiąc :D

      Usuń
    6. AZ TYLE CZASU NIE BYŁO JUŻ ROZDZIAŁU?! Kurwa! Trza sie wziąc w garść...
      Ej tez nie pamiętam nazwy tego shipa...

      Usuń
  2. Ja myślę, że to wina Rebecci.Bo ona groziła Alice.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale słodko. Adriana i James małzenstwem. Fajnie ze sa happy i wgl ale znajac ich to za tydzien pokłóca sie o to które z nich śpi od ściany haha :D
    Kendall dowalił z tym pytaniem do Ellie choć troche mu sie nie dziwie. Nie dosc że sie przyjaźnia to jeszcze martwi sie o przyjaciela po tym wszystkim ale powinien wyluzować.
    Głupia popierdolona Rebecca. Zasrany plastik. Jak mogla szantażować Alice zeby zerwała z Kendem? Od poczatku czułam że namiesza... To była ona. Pewnie zepchnela ja tak jak Ade albo cos gorszego... Oby Alice nic wielkiego sie nie stalo...
    Super rozdział i czekam na next, oby jak najszybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Małżeństwo Adrianny i Jamesa.♥Ja tam czekam na pierwsze kłótnie.
    Byłam święcie przekonana,że Alice jest dilerką albo dziwką.Jednak wyszła na porządną i zwracam jej honor.Tylko teraz co się z nią stało?Nie zabij jej!Ona musi wiedzieć,że zwróciłam jej honor!
    Rozdział zarąbisty i czekam na następny.♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie zdziwiłabym się, gdyby ta różowa landryna, która mogłaby być złym charakterem w komiksie miała coś wspólnego z tym przeraźliwym krzykiem Alice. Wiesz co? Ona działa mi na nerwy. Tak poważnie. Drugiej marvelowskiej Czarnej Wdowy raczej z niej nie zrobisz... Wiesz... najpierw zła, a potem taka na maksa dobra. Z jakiego nasienia ona jest zrodzona? Przepis na diablicę: trochę chili, trochę różu, łyżeczka fałszyzmu, szklanka głupoty i kilogram zła. Wyrafinowanie bez umiaru i co tam sobie jeszcze złego można wymyślić. (Pytałeś, nie miej do mnie pretensji!) No i tak ją podsumowałam... Chyba nie jest źle, co? Zuzę chwilowo mam głęboko gdzieś. Notka świetnia! czekam na nn! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  6. Aww *-* James z Adrianną sobie tak słodzą, ale ja również czekam na jakąś małą kłótnie ;)
    Ale się cieszę,że Carlos też sie zgodził i dojdzie so reaktywacji. Kochana Caroline, gdyby nie ona, nie poszłoby tak gładko.
    Ellie i Logan też są bardzo szczęśliwi widze.
    Nareszcie sie wyjaśniło z tą Alice. Ta blond szmata ją zastrasza.. A to chuja z nią. -,-
    Super i czekam na nn ;)
    The Unforgiven

    OdpowiedzUsuń
  7. SUPER RODZIAŁ PROSZE NAPISZ JAK NAJSZYBCIEJ RODZIAŁ 46 PROSZE NIEUMIEM SIĘ DOCZEKAĆ WIEM ŻE DZIŚ DOPIERO DODAŁAŚ TEGO NO ALE ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM OPOWIADANIU NO POPROSTU BOSKI <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dodałEś* :)
      miło mi że sie podoba ^^

      Usuń
    2. I'm so sorry nie zauważyłam
      I jedno pytanie KIEDY NASTĘPNY RODZIAŁ???
      Bo doczekać się nie moge :)

      Usuń
  8. Tak coś czułam że przygoda z Rebeccą się jeszcze nie skończyła. Mam wrażenie że to przez nią krzyczała Alice. Może się wkradła do jej domu i wyskoczyła na nią z nożem czy coś. Po tej kobiecie wszystkiego można się spodziewać.
    BTR REAKTYWACJA! Carlos wreszcie się zgodził!
    Zastanawia mnie też dlaczego Kendall tak nagle miał jakieś podejrzenia co do tego czy Ellie kocha Logana. Może rzeczywiście coś jest na rzeczy?
    Rozdział jak zawsze cudowny, już nie mogę się doczekać następnego xx

    OdpowiedzUsuń
  9. I kto mi nie powie, że Rebcia jest gorsza. Każdy to potwierdzi. Zuza nie wyrządza takich szkód. Jest tylko nieszczęśliwie zakochana i niańczy bachory Logana robiąc sb nadzieję. A James w końcu powiedział coś co wyjął mi z ust. Carlos musi pracować żeby utzymać rodzinę. Dobrze się stało. Superro duperro :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie mów, że coś się stało z jej mieszkaniem przez Rebbecę ;-;
    Maslow i Schmidt, kocham <3
    Czekam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. http://fixthatloveff.blogspot.com zapraszam do mnie :)
    The Unforgiven

    OdpowiedzUsuń