poniedziałek, 6 października 2014

28. Zdrady (Rozdział BAAAAAAAAAARDZO erotyczny)


W poprzednim rozdziale: Carlos zbyt nerwowo reaguję, na propozycję wprowadzki Rebecci. Naskakuję na żonę, kłócą się. Przy okazji obrywa się Jamesowi, kłóci się także z Kendallem. Caroline ucieka z domu. Kendall remontuje pokój dla Rebecci. Nikki spotyka Alice, kłamie, że ze Schmidtem wrócili do siebie.

A co dziś? Proszę bardzo:



**Caroline**

                Po tym, jak uciekłam z domu, pobiegłam prosto do Logana. Nie wiedziałam, gdzie mam pójść. Nie miałam w pobliżu nikogo, do kogo mogłabym się zwrócić o pomoc, czułam, ze tylko on jest w stanie mnie pocieszyć. Czułam się okropnie, jak szmata, zmieszana z błotem i to przez męża, którego tak bardzo kochałam. Biegłam i biegłam przez miasto, aż się zmęczyłam. Usiadłam na pobliskiej ławce, by trochę odsapnąć, ale nagle zagrzmiało, a z nieba poleciały strugi deszczu. W jednej chwili zmokłam jak kura. Nie miałam wyboru i musiałam biec dalej. Zmęczenie dawało mi się we znaki, ale nie chciałam zostać ani chwili dłużej na tym deszczu. W końcu dotarłam pod apartamentowiec Logana. Stanęłam pod jego drzwiami i zapukałam. Otworzył mi po chwili z zasypiającym Mitchelem na rękach. Gdy mnie zobaczył, chyba przeżył mini zawał.
- Caroline, co się stało? Jesteś cała mokra. Wejdź. – Zamknął za mną drzwi.
- Pokłóciłam się z Carlosem.
- Opowiesz mi o tym później. Leć do łazienki się wysuszyć, a ja przyniosę ci jakieś ciuchy.
Zrobiłam jak mówił. Poszłam do łazienki i pozwoliłam sobie skorzystać z prysznica. Strumień ciepłej wody oblał moje ciało, powodując, że jego temperatura wróciła do normy. Namydliłam się cała, po czym spłukałam i wyszłam z kabiny owijając się w ręcznik. Na wieszaku czekał na mnie pełen zestaw ubrań, które kiedyś należały do Susan. Poznałam je od razu. Przyodziałam ciuchy na siebie i ruszyłam do salonu, gdzie czekał na mnie Logan.

- Nie sądziłem, że jeszcze się przydadzą. – Broda zaczęła mu drżeć.
- A ja nie sądziłam, że będę chodzić w jej ciuchach, nie konsultując tego z nią.
- Tak bardzo mi jej brakuje. – Wtulił się we mnie i zaczął płakać, a ja razem z nim.
- Mi też.
Kiedy już oboje się uspokoiliśmy, zaczęliśmy dalszą rozmowę.
- O co poszło wam z Carlosem?
- Naprawdę musimy o tym gadać? Nie chcę znowu ryczeć. – Powiedziałam.
- Powiedz mi o co chodzi. Proszę.
- Wyobraź sobie, że twój kochany przyjaciel, a mój mąż, wyzwał mnie od dziwek i na dodatek stwierdził, że zdradzam go z tobą, Jamesem i Kendallem jednocześnie. – Schowałam twarz w dłonie. Zanosiło się na łzy.
- Co mu przyszło do głowy?! On oszalał?!
- Logan, proszę cię, nie rozmawiajmy o tym! Masz coś mocniejszego?
- Coś się znajdzie.
Henderson przyniósł szkło, butelkę czystej i pepsi.
- Wódka?
- Wódka.
- Niech będzie. – Powiedziałam, a on zabrał się za rozlewanie. 
Na początek wypiłam trzy szybkie na rozluźnienie. Chciałam poczuć się wolna, nie myśleć, o przykrościach, jakie sprawił mi Carlos. Chciałam od tego odpocząć, bo mnie to przerastało. Razem z Loganem rozmawiało nam się świetnie. Staraliśmy się omijać smutne tematy i rozmawiać tylko o tych miłych, jednak im było w nas więcej alkoholu, tym więcej żali wychodziło na wierzch.
- Jak ona mogła mnie tak zostawić?! Po prostu sobie umrzeć… – Spytał rozżalony Logan, łamiąc sobie język na co drugiej sylabie.
- A jak on mógł mi tak powiedzieć?! Jak?! – Wydusiłam z siebie, wysławiając się nie lepiej od przyjaciela.
- A najgorsze w tym wszystkim jest to, że cały czas o niej myślę. Na okrągło.
- Carlos też nie daje mi spokoju.
Dalej rozmawialiśmy. Logan miał taki zbolały wyraz twarzy, jakby tir przejechał go kilka razy, kierowca pociął mu twarz nożem, a potem jeszcze zasypał rany solą. Serce krajało mi się na ten widok. Nie wiem czy to współczucie, czy alkohol, ale coś mnie tknęło i pocałowałam go. Nasze usta złączyły się i było nam razem cudownie. Czułam jak złe emocje ze mnie schodzą. Liczyliśmy się tylko my. Nasze języki wirowały, a temperatura w powietrzu sięgała zenitu. Logan ściągnął moją koszulkę, a ja odpłaciłam mu tym samym. Położył mnie na kanapie i całując moje usta, odpinał guzik spodni. Pożądałam go całą sobą. Masował moje piersi, a ja po dotyku czułam, że jego penis pręży się w spodniach. Odpięłam jego rozporek i włożyłam rękę do środka. Przedostałam się przez bokserki i masowałam jego pokaźnych kształtów część ciała, która zdawała się jeszcze bardziej powiększać. W pewnym momencie Logan wstał i energicznie ściągnął z siebie swoje jeansy. Rzucił je w kąt, po czym znów położył się na mnie i przyssał do moich piersi. Zdążył już odpiąć stanik, który izolował je od świata. Wodziłam dłońmi po jego nagich plecach. On zachłannie całował każdy centymetr mojego ciała, a ja wydawałam ciche jęki rozkoszy. Z pocałunkami szedł co raz niżej. W końcu dotarł do pasa. Zdjął moje spodnie, po czym odchylił wilgotny materiał majtek. Jego język dostał się w okolice mojej łechtaczki. Drażnił ją niemiłosiernie, a ja nie mogłam już wytrzymać z podniecenia. Nie wiedziałam jak długo chce się jeszcze nade mną znęcać, ale chciałam by wszedł we mnie, chciałam poczuć go w sobie. Mężczyzna poderwał się, spojrzał na mnie wzrokiem pełnym pożądania, jego czekoladowe tęczówki przeszyły mnie na wskroś, a przez moje ciało przeszedł przyjemny dreszcz.  Bez zbędnych ceregieli wsunął się w czeluść mej wilgotnej szparki. Wygięłam się w łuk. Na reszcie spełnił moje pragnienie, nie mogłam dłużej czekać. Poruszał się we mnie raz szybko, raz wolno, raz głęboko, a raz płytko. Było mi tak strasznie przyjemnie. Liczył się tylko ON - mąż mojej najlepszej przyjaciółki, która nie żyje od kilku tygodni, najlepszy przyjaciel mojego męża. Wiem, że to okropne, ale w tamtej chwili nie myślałam o tym. Byliśmy tylko ja i Logan. Po pewnym czasie przeżyłam swój orgazm. Przyjemne uczucie sparaliżowało moje ciało. W tym samym czasie doszedł też Henderson. Wystrzelił we mnie pociskami ciepłego nasienia, wyszedł ze mnie i padł bezwładnie na moje ciało. Nie mówiliśmy nic. Byliśmy zbyt zmęczeni, by wydusić z siebie cokolwiek. Logan dyszał mi wprost na sutka, co było dość dziwnym doświadczeniem. Kiedy emocje opadły, zrobiło mi się okropnie. Okropnie na sercu, okropnie na duszy. Brunetowi to wszystko też nie pozostało obojętne. Poderwał się na rękach i spojrzał mi prosto w oczy.
- Zdradziliśmy ich, Caroline. Zdradziliśmy. – Jego twarz przyjęła taki sam wyraz jak wcześniej. Przesiąknięty bólem do szpiku.
- Co teraz? – Spytałam bezradna.
- Carlos nie może się o niczym dowiedzieć. – Usiadł na kanapie, chowając twarz w dłonie. – To by go zabiło.
- A co z nami?
- Caroline, nie może być nas! Po prostu nie może.
- Wiem…. Ale to nie zmienia stosunków między nami? Przyjaciele?
- Przyjaciele, ale chwilowo musimy ograniczyć nasze kontakty. – Powiedział, wkładając na siebie spodnie. – Muszę to wszystko sobie jakoś poukładać.
- Ale mogę tu nocować? Nie mam gdzie się podziać.
- Jasne. Przecież jesteśmy przyjaciółmi, nie? Przyjaciele muszą sobie pomagać. – Uśmiechnął się.
- Dzięki. – Wymusiłam uśmiech.
- Pościelę ci w gościnnym. – Powiedział i zniknął z zasięgu mojego wzroku.
Ja ubrałam się i poczekałam, aż wróci. Przyniósł mi koszulę nocną.
- Proszę. Będzie ci w tym wygodnie. Łazienkę masz przy gościnnym.
- Dziękuję i przepraszam.
- To ja cię przepraszam. Dobranoc.
- Dobranoc. – Powiedziałam i poszłam ponownie wziąć prysznic. Położyłam się do łóżka i po czasie zasnęłam, wcześniej myśląc o tej całej sytuacji. Nie byłam pewna, ale chyba się zakochałam. Ta miłość nie miała prawa istnienia! NIE MIAŁA!


**Logan**

                To co zrobiliśmy z Caroline nie powinno się wydarzyć. Było nam przyjemnie, w tamtej chwili nie myślałem o niczym innym, jak o niej, ale to nie zmienia faktu, że to nadal żona moje najlepszego kumpla. Po za tym ja nie byłem jeszcze gotów na nowy związek. Zaledwie kilka tygodni temu pochowałem żonę, a już przespałem się z inną kobietą, na dodatek z jej przyjaciółką od najmłodszych lat. Nie wiem czy to alkohol, czy może te ciuchy po Susan, ale czułem, że coś ciągnie mnie do Caroline. Pożądałem jej, pragnąłem jej ciała, jej ciepła, potrzebowałem miłości. Tamtej nocy nie mogłem zasnąć. Cały czas zastanawiałem się nad tym, co się stało. Z jednej strony żałowałem, ale z drugiej byłem cholernie szczęśliwy. Caroline dała mi to czego dotychczas mi brakowało. Poczułem się kochany i pożądany. W mojej głowie miałem mętlik. Przecież nie mogłem od tak kochać się z żoną mojego najlepszego kumpla, nawet jeśli byłem rozbity i załamany. To gryzło się ze wszystkimi zasadami, jakie wiąże ze sobą prawdziwa przyjaźń. Nie miałem pojęcia co dalej. Nie chciałem, żeby Carlos dowiedział się o tym wszystkim, ale wiedziałem, że trudno mi będzie spojrzeć mu w oczy. Nie wiedziałem też jak będą wyglądać moje relacje z jego żoną. Chciałem być tylko przyjacielem, ale nie mogłem udawać, że nic się nie stało. To wszystko było takie zgmatwane. Na głowę zwalił mi się jeszcze jeden problem, ale cóż, kto od miecza wojuje, ten od miecza ginie. Gdyby można było cofnąć czas…. nie wiem, czy bym go cofnął. To trudne.

                Rano zrobiłem śniadanie dla siebie i Caroline. Zapach naleśników przyciągnął ją do kuchni.
- Heeeeej. – Powiedziała, przeciągając się.
- Hej. Dobrze spałaś?
- Tak. Całe szczęście, bo inaczej zamęczyłabym się myślami.
- Szkoda, że mi przypadła ta druga opcja. – Ziewnąłem.
- Biedny. To moja wina…. Niepotrzebnie cię całowałam. W ogóle niepotrzebnie do ciebie przychodziłam.
- Przestań tam mówić. Nadal uważam, że to miłe, że przyszłaś z tym akurat do mnie. A co do pocałunku, to…. – urwałem.
- Toooo?
- To jest tak, żeeeee jak byś tyyyy tego nieeee, nie zrobiła, to ja bym to zrobił.  – Przyznałem się.
- To słodkie. – Uśmiechnęła się.
- Słodkie? Jak dla mnie to okropne! Przecież to jest… to… - Nie mogłem znaleźć odpowiedniego słowa.
- To nie zbrodnia.
- Mylisz się. To właśnie jest zbrodnia! Zbrodnia przeciw przyjaźni.
- Jeśli stawiasz to w takim świetle… - Poparła mnie.
- Dobra jedzmy, bo nam wystygnie. – Powiedziałem, nie chcą dalej drążyć tematu.
- Jedzmy… - Powiedziała i zanurzyła widelec w zawartości talerza. – To jest pyszne. – Powiedziała po pierwszym kęsie. – Nie wiedziałam, że tak dobrze gotujesz.
- Bo nie miałem okazji ci zaprezentować swoje kuchni. – Uśmiechnąłem się. – Cieszę się, że ci smakuje.
- I to bardzo. Zjadam te pyszności i jadę do rodziców. – Oznajmiła.
- Nie wracasz do domu? – Spytałem.
- Nie. Nie mogłabym teraz spojrzeć w oczy Carlosowi.
- Racja…. W takim razie cię podwiozę.
- Oszalałeś? To 120 km stąd. Pojadę pociągiem.
- To przynajmniej odwiozę cię na stację.
- Byłoby miło. – Powiedziała i wróciła do jedzenia.


**Carlos** 

                Cholernie martwiłem się o Caroline. Nie pokazała się w domu przez dwa dni, ani nie dała znaku życia. Przeszukałem chyba całe miasto, ale jej nie znalazłem. Na domiar wszystkiego jeszcze Rebecca irytowała mnie swoim zachowaniem. Sam jej widok podnosił mi ciśnienie. I jeszcze Kendall z Jamesem, którzy nie mogli znaleźć sobie miejsca. Maslow tęsknił za dawną Adrianą i za czasami bez kłótni, a Schmidt nie mógł skontaktować się z Alice. Wszyscy mieliśmy miłosne problemy. Ja domyślałem się, gdzie może być moja żona, jednak nie dopuszczałem do siebie takiej opcji. Przeczuwałem, że ukryła się u rodziców, ale nie chciałem się tam pokazywać. Odkąd pamiętam teść za mną nie przepadał, uważał mnie za nieudacznika i twierdził, że muzyka to nie sposób na życie, czepiał się mnie dosłownie o wszystko i był dla mnie opryskliwy i niemiły. Przynajmniej teściowa bardzo mnie lubi i mam z nią dobry kontakt. Postanowiłem do niej zadzwonić.
- Hallo? – Usłyszałem jej głos w słuchawce.
- Cześć, mamo. To ja Carlos.
- Witaj, kochany. Jak dobrze cię słyszeć.
- Ciebie też. Słuchaj, mamo jest może u was Caroline? Pokłóciliśmy się ostatnio i uciekła z domu.
- A no jest. Przyjedź to sobie porozmawiacie. Ojciec akurat wyjechał do sanatorium, także nie masz się o co martwić. Upiekę twoją ulubioną szarlotkę.  - Zaśmiała się.
- Przyjadę, tylko nie mów nic Caroline, okay?
- Jasne. To do zobaczenia.
- Pa.
Ta rozmowa podniosła mnie na duchu. Nie musiałem się już martwić o żonę, teraz zostało już się tylko z nią pogodzić. Miałem nadzieję, że mi wybaczy, choć naprawdę mnie ostatnio poniosło i chyba powiedziałem trochę za dużo. Tęskniłem za nią i chciałem, żeby już wróciła do domu. Wsiadłem do auta i ruszyłem do teściów. Droga dłużyła mi się niemiłosiernie, jednak po pewnym czasie dojechałem na miejsce. Wjechałem w podwórko i zaparkowałem pod domem. Na schodach czekała już na mnie teściowa.
- Cześć, kochany. – Uśmiechnęła się.
- Hej. – Ucałowaliśmy się na przywitanie, a ja wręczyłem jej mały bukiecik, który kupiłem po drodze. Ta podziękowała i zaprosiła mnie do środka. Już w przedpokoju me nozdrza zachwycił cudowny zapach wyśmienitego ciasta. Usiadłem na krześle przy stole.
- Caroline, zejdź proszę na dół, mamy gościa. – Zawołała mama.
Chwilę potem do pomieszczenia weszła moja żona. Gdy ją zobaczyłem, wstałem. Była przygnębiona, a mój widok chyba ją zdziwił.
- A co on tu robi?! – Spytała zdenerwowana.
- Oj, kochanie… Carlos przyjechał cię przeprosić. Zobacz jakie śliczne kwiaty ci kupił.
- Caroline, proszę, wybacz mi. Przepraszam. Nie powinienem powiedzieć tego wszystkiego, ja wcale tak nie myślę.
- Jasne… - Zironizowała.
- Kocham cię, tęsknię.
- No wybacz mu. – Wtrąciła starsza kobieta.
- Mamo, nie wtrącaj się! Carlos, to miłe, że tu przyjechałeś i przywiozłeś te kwiaty, ale to chyba trochę za mało. To wszystko strasznie mnie zabolało. Wiesz jak ja się czułam? Jak szmata! Jak zwykła, zużyta ściera, którą ktoś wyrzucił do kosza! Jak mogłeś mi tak powiedzieć?!
- Wiem, skarbie i przepraszam. Nie wiem, co mnie naszło. Naprawdę nie chciałem. Obiecuję, że to się więcej nie wydarzy. Wybaczysz mi?
- No skoro obiecujesz… - Uśmiechnęła się, ale mimo wszystko była jakaś taka nieobecna. Mimo wszystko ucieszyłem się, kamień spadł mi z serca. Wręczyłem jej kwiaty i rzuciłem się w jej ramiona.
- Barwo! – Teściowa zaczęła klaskać, po czym zaprosiła nas do stołu. Postawiła na nim wszystkie potrawy i kazała się częstować. Wszystko było pyszne, atmosfera przy stole też mi odpowiadała, jedynie Caroline zachowywała się dziwnie. Niby się uśmiechała, odpowiadała zdawkowo na pytania, ale miałem wrażenie, że myślami jest gdzie indziej.
- O czym tak myślisz? – Spytałem a ta podskoczyła. Chyba się wystraszyła.
- Nieeeee, o niczym. Przepraszam was, ja muszę się położyć. – Powiedziała i wyszła. Razem z jej mamą spojrzeliśmy na siebie, jednak żadne nie wiedziało o co chodzi. Postanowiłem się dowiedzieć, więc poszedłem za żoną. Położyłem się obok niej na łóżku, przytuliłem od tyłu i spytałem.
- Kochanie, co się dzieje?
- Nic, nie martw się.
- Przecież widzę, że coś cię gryzie.
- Carlos?
- Tak?
- Kochaj mnie.
- Co?
- Kochaj mnie!
- Przecież cię kocham.
- Ale nie taaaak. Kochaj mnie fizycznie.
- Ale TU? Tak TERAZ?!
- Tak! – Powiedziała i przyssała się do moich ust. Byłem zdezorientowany. Całowaliśmy się namiętnie na łóżku. Caroline rozpinała powoli guziki mej granatowej koszuli. Muskała delikatnie ustami każdy nowoodkryty skrawek mojego ciała. Kiedy już rozpięła koszulę, zabrała się za spodnie. Z łatwością odpięła guzik i rozporek, po czym zsunęła je do kostek. Odchyliła materiał bokserek i wzięła w rękę mojego jeszcze niegotowego penisa. Pomasowała go chwilę, włożyła do ust i zaczęła ssać. Wojownik rósł jej w buzi. Czułem jak się pręży i usztywnia. Poruszała głową w górę i w dół, dając  mi przyjemność. Pomrukiwałem sobie cicho pod nosem, przygryzając wargi. Po czasie wróciła znów do całowania moich ust. W czasie gdy nasze języki przeplatały się ze sobą, ona pozbywała się swoich ciuchów. Kiedy była już naga, stanęła rozkrokiem nade mną i zniżała się powoli, aż nabiła się swą kobiecością na mojego penisa. Wstawała i siadała znów, klepiąc swym tyłkiem o moje uda. Przyspieszyła tępa. Złapałem ją za biodra i pomagałem jej jeszcze, aby wbijać się w nią głębiej i szybciej. Czułem się nieziemsko. Caroline czasem kładła się na mym ciele i całowała mnie w usta. W rytm jej skoków, tańczyły jej piersi. Bezładnie dyndały w powietrzu. W połączeniu z jej twarzą pełną rozkoszy, widok był nieziemski. Nadchodziło me spełnienie. Dłońmi jeszcze bardziej napierałem na żonę, by przyspieszyć jej ruchy. W końcu wystrzeliłem w nią potężną dawką spermy, która wylała się z jej szparki, na moje ciało. Żona położyła się obok mnie i wtuliła się w mój tors. Głaskałem ją po głowie, uspokajając oddech. Po czasie Caroline poderwała się i powiedziała:
- Idź nas wytłumacz jakoś mamie, ja musze wziąć prysznic.
- Ale…
- Dasz radę. Wierzę w ciebie. – Dała mi całusa w policzek, ubrała szlafrok i wyszła z pokoju. Poleżałem chwilę na łóżku, myśląc nad tym, jakie wytłumaczenie mam wymyślić. Wstałem i znalazłem jakieś chusteczki higienicznie, którymi wytarłem swoje krocze. Ubrałem się i zszedłem na dół do teściowej, która sprzątała ze stołu. Postanowiłem jej pomóc. Nie odzywałem się, bo nie wiedziałem, co mówić.
- I co? Już wszystko w porządku? – Spytała, przerywając milczenie.
- Taaaaak. Myślę, że tak.
- Seks dobry na wszystko. – Zaśmiała się. – Aj, kiedy ja byłam młoda… - Urwała.
- Ale my nic….
- A ja jestem facetem. – Uśmiechnęła się. – Młodzi jesteście, to musicie się pieprzyć. Takie prawo natury. – Powiedziała i dalej sprzątała naczynia, nucąc sobie jakąś melodię pod nosem. Ja nie skomentowałem tego, co mi powiedziała. Zawstydziłem się i podejrzewam, że na mojej twarzy zawitały spore rumieńce.


**Kendall**

                Od kilku dni nie mogłem się skontaktować z Alice. Pisałem, dzwoniłem, byłem u niej w mieszkaniu, a nawet w pracy, ale powiedzieli mi, że wzięła urlop. Nie wiedziałem co się z nią dzieje, martwiłem się. Dlaczego nic mi nie powiedziała? Całe dnie chodziłem rozdrażniony i smutny. Próbowałem szukać pocieszenia, ale to wszystko na nic. Kiedy spacerowałem sobie chodnikiem, na wystawie sklepowej zobaczyłem coś, co mnie zaniepokoiło. Na pierwszej stornie jednej z gazet widniało zdjęcie Alice z jakimś facetem, którego skądś kojarzyłem, ale nie wiedziałem skąd. I jeszcze ten nagłówek: „Nowa sympatia Kendalla Schmidta w ramionach innego mężczyzny. Czy to koniec ich związku?” Zagotowało się we mnie. Byłem wściekły. Wszedłem do tego sklepu i kupiłem tą gazetę. Usiadłem na ławce i zacząłem czytać artykuł. Z każdym zdaniem byłem co raz bardziej zły, na dodatek zdjęcia, które były tam zamieszczone jeszcze bardzie mnie nakręcały. Trzymali się za ręce, przytulali. To mogło znaczyć tylko jedno. Jak ona mogła?! Później przypomniałem sobie, skąd kojarzę tego gościa, to był ten sam facet, którego widziałem na obozie, jej kolega z pracy. Zacząłem zastanawiać się, czy między nimi nie było już czegoś wcześniej. Może dlatego był dla mnie taki oschły. To wszystko nie dawało mi spokoju. Nie wiedziałem co mam ze sobą zrobić. Postanowiłem odwiedzić mój ulubiony pub. Usiadłem przy barze i poprosiłem setkę, potem kolejną i jeszcze jedną. Przy okazji żaliłem się zaprzyjaźnionemu już barmanowi. Nie wiem ile wypiłem, ale byłem mocno wcięty. Kiedy poprosiłem o następną kolejkę, odmówił mi. Wściekłem się na niego i zaczęliśmy się kłócić. Wstałem nerwowo z krzesła i omal się nie wywróciłem. Zakołowało mi się w głowie, opadłem z sił. Pomógł mi się ogarnąć i wyprowadził z lokalu. Dalej musiałem sobie radzić sam. Chwiejnym krokiem dotarłem do domu. Wszedłem do środka o trzasnąłem mocno drzwiami. Momentalnie przy mnie zjawiła się Rebecca.
- CO SIĘ….. Kendall? Co jest? Ty jesteś pijany?
- A jestem. – Odpowiedziałem, a potem czknąłem.
- A czemu taki wściekły.
- Bo życie jest do dupy, a kobiety to kurwy!
- Ej!
- Ty też jesteś kurwą! I każda jedna to kurwa! A największa kurwa to Alice! – Wydarłem się.
- Co ci zrobiła ta mała szmata?
- Zdradziła mnie.
- Biedny…. – Zaczęła, ściągając ze mnie kurtkę. – Ja bym cię nigdy… - Cmoknęła mnie w usta. – Nie zdradziła. – Powiedziała i powtórzyła czynność ale z języczkiem. Całowaliśmy się. Zbliżaliśmy się do jej pokoju. Rzuciła mnie na łóżko i zaczęła ściągać buty. Po butach spodnie. Spuściła je do kostek. Zbliżyła twarz do mojego krocza i zaczęła je pieścić ustami przez materiał majtek. Było mi przyjemnie.  Sprawianie przyjemności mężczyzną, to coś, co Rebecce wychodziło najlepiej. Mój penis prężył się i zaczynał już gnieść się w majtkach. Wyjęła go i włożyła do buzi. Zaczęła go ssać. Z każdym jej ruchem czułem co raz większą przyjemność. Swymi delikatnymi dłońmi wodziła pod moją koszulką, co mnie trochę łaskotało. Wydawałem z siebie ciche odgłosy podniecenia. To co ona ze mną wyprawiała, było nie do opisania. Było wspaniale, ale nagle pomyślałem o Alice.
- Hej! Stop! – Zerwałem się, odciągając ją od mojej męskości.
- Co się stało, kochanie?
- Może jestem pijany, ale nie głupi! Wychodzę stąd. – Wstałem i zacząłem zbierać moje porozrzucane części garderoby.
- Ale Kendall…
- Żadne ale! – Wyszedłem i trzasnąłem drzwiami. Pewny tego, że nikogo nie ma w domu, ruszyłem do swego pokoju z ciuchami w rękach. Nagle przede mną jak spod ziemi wyrósł James.
- Stary, ubierz się! – Odwrócił głowę i mnie wyminął. Jak dobrze, że o nic nie pytał…
___________________________________________________________________________
 Podobało się Wam, moje zboczuszki? Liczę, że tak. Ja jestem zadowolony z tego rozdziału. Tak wgl. to najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałem. :)
Tak ogólnie to Logan i Caroline nie mieli się seksować, mieli się tylko pocałować, ale szkoda było mi im przerywać. Potem mój mózg wymyślił sobie dalsze zdarzenia, spodobało mi się i proszę, seksują się. :D

W ankiecie wygrały głosy na tak. Nie wiem czy to dobrze, bo mam słabą wenę na te przypomnienia, ale zobaczymy jak to będzie. Skoro tak tego pragniecie, to postaram się bardziej. ^^ 


Pozdrawiam:
BTC

14 komentarzy:

  1. ŁOOOOSZ KUFAAA! Współczujcie moim lokatorom. Jak to czytałam to darłam się COOOO? ONA GO ZDRADZIŁAAA! I ON?! COOOO? Nie no po prostu cała chodzę. I jak tu robuć pracę domową? Jak mi ktoś potwuerdzi, że Logan brał Carol ( pomijając alkohol) bo ta była w ciuchach jego zony i wyobraził sb w niej Susan to walnę! A jak to się wyda? Kendall...szacun. Pokonałeś pokuse :) Fenomenalny rozdział. Kocham!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile emocji w jednym rozdziale. Ile seksu aaa to lubię :) I jaki długi. Ale mnie zadowolileś tym. I to bardzo :) Chcę jeszcze więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pamiętaj, Kendalla dodaj na listę tych których może zabić. Jak Carlosline (naprawdę nie umiem inaczej pisać) mogła go zdradzić z Loganem? Logan - Wdowiec, samotnie wychowujący 2 dzieci, kochał się z żoną, jego najlepszego kumpla. <------ Nie do chodzi to do mnie! Do tego, później Carlosline kochała się z Carlosem! Eh.... Spokojnie, jej jeszcze nie musisz zabijać (chyba, że tak dalej pójdzie). Rebecca jeszcze tam jest?! Niech ma wypadek, albo niech odejdzie od nich jak najdalej! Alice naprawdę jest najbardziej tępa w całym opowiadaniu.... najpierw sex z nieznajomym, później chodzenie z nim (i tak w Polsce, gdy te dzieci spotkały Kendalla, by go wsadzili za pedofilię...), dalej było coś tam jeszcze (nie pamiętam), wierzenie Rebecce, a teraz kolejny nieznajomy! I to co jest na samym początku: Kendalla MOŻE zabij (jak będzie mówił takie rzeczy). Dużo seksu, a tytuł mnie rozwalił :D Wszyscy się zdradzają, prócz Jamesa i Adriany, ale oni nie mają dla siebie czasu... Chcę więcej rozdziałów i częściej! Superowy Ci wyszedł ten rozdział, na to czekałam i się nie zawiodłam na Tobie :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kendalla też już chcesz zabijać? Czemu? :)
      Alice nie jest tępa, tylko kierują nią emocje. Dalsze rozdziały mam nadzieję wszystko Ci rozjaśnią. A ten nowy facet wcale nie jest taki nieznajomy. Sięgając rozdziałami wstecz, a konkretnie do rozdziału "ognisko", Kendall poznaje tam faceta, który jest kolegą z pracy Alice i nie łapie z nim dobrego kontaktu. Mam nadzieję, że pomogłem ^^

      Usuń
  4. zastanawiasz się kiedy napiszesz nowy rozdział? (bo ja na niego czekam)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę kogoś nowego :) Witam i zapraszam do dalszego czytania i komentowania ^^
      Nie zastanawiam się nad tym. Jak coś mnie natchnie to napiszę, postaram się zmieścić w obrębie tygodnia.

      Usuń
    2. tak naprawde czytam ten blog od początku powstania. xD

      Usuń
    3. Chyba nigdy nie widziałem koma od Cb. Liczę, że to się zmieni :)

      Usuń
    4. Nie lubie komentować, wole czytać.

      Usuń
  5. Człowieku, co to ma być? Moda na Sukces? Ja poważnie nie mam pojęcia do czego Ty w ten sposób zmierzasz. Teraz wszyscy będą się nawzajem zdradzać, tak? Oj, człowieku, człowieku... Alice... Po niej się tego nie spodziewałam. Myślałam, że ona potrafi się jakoś... No, że kocha Kendalla, czy coś... Ja wiem, że emocje i tak dalej... Rety, dziewczyno... Weźcie pogadajcie, czy coś... No wiesz. Rebecca. Teraz zaczęłam trochę o niej myśleć. Nie wiem o co jej chodzi? O faceta, lans, czy kasę... Albo jest intrygantką, albo dąży do celu... A na pewno jest niezłą manipulantką, bo już owinęła sobie Kendalla wokół palca. No, to już kończę. Notka jak zwykle świetna. czekam na nn! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo. Nie mam co więcej powiedzieć, te sceny erotyczne wyprały mi mózg. Genialny rozdział nie mogę doczekać się kolejnego

    OdpowiedzUsuń
  7. O BOŻE CHROŃ MĄ NĘDZNĄ DUSZĘ!
    Czytam ten rozdział po raz....Enty? I nie zauważyłam, że nie dodałam komentarza. Widzisz, wciągnęło mnie.
    Naprawdę ciekawy.
    Nie zawiodłeś (A kiedykolwiek to zrobiłeś?) mnie, obiecując na początku dużo erotycznych chwil.
    Oby tak dalej! :*
    Czekam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. No interesujące >.<
    Nie wiem czy to przez tą późną godzinę, czy przez to że już dawno nie czytałam niczego erotycznego. Boję się Ciebie hahaha xd
    Scena pierwsza- SEX
    Scena druga
    Lili- (think) może teraz ochłonę ( i nagle SEX) D:
    Scena trzecia
    Lili: nie ma mowy, żeby tu był (czyta dalej) D: SEX
    Powiem tylko, że trochę dziwnie czyta się takie sceny siedząc w pokoju z rodzeństwem ;p Ilekroć ktoś przechodzi przez pokój jest coś w stylu...
    siostra: co czytasz ?
    Lili: eee.... (zamyka laptopa) nie twój zastany interes :P
    Świetny rozdział ;> pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  9. ALLELUJA ! Nadgoniłam bloga! Boże zabijesz mnie człowieku po czytaniu twojego bloga ręce mi się trzęsły z emocji i wgl czułam emocjonalne wyczerpanie XD Pozdro od znajomej z fb....niech twój geniusz stąpi na mnie :P

    OdpowiedzUsuń