sobota, 26 kwietnia 2014

11. Szpital i poszukiwania




**Kendall**
 
                Pojechałem za karetką do szpitala, a po drodze zadzwoniłem do przyjaciół, żeby poinformować ich o zdarzeniu. Byli wstrząśnięci tym co się stało, jednak nie miałem czasu, żeby
z nimi rozmawiać, bo właśnie prowadziłem. Kiedy dojechałem na miejsce, zaparkowałem samochód
i pobiegłem do budynku. Podszedłem do recepcji i spytałem,  gdzie może być teraz Logan. Kobieta wskazała mi korytarz, którym wieźli mojego kumpla oraz podała mi imię i nazwisko lekarza, który go przyjął. Siedziałem na ławce na owym korytarzu i czekałem, aż szczęśliwym trafem spotkam doktora. Zamiast niego ujrzałem Jamesa, który podbiegł do mnie zmartwiony, a za nim podążała cała reszta ferajny.
- Co z nim?- Spytał.- Na razie nic nie wiem, ale z tego co widziałem, stracił dużo krwi.
- Wyliże się.- Stwierdziła Adriana.- Ma dla kogo żyć.- Dodała.
Siedzieliśmy w milczeniu i czekaliśmy na jakiekolwiek informacje. Przez korytarz przechodziło wiele osób w białych fartuchach, jednak żadna z nich nie była doktorem Francisem Taylorem wskazanym przez recepcjonistkę. W końcu rzuciła mi się w oczy plakietka z jego nazwiskiem. Wstałem obudzony i pełen nadziei  podbiegłem do niego.

wtorek, 15 kwietnia 2014

10. Pogrzeb




**James**

                Jechaliśmy do kościoła na pogrzeb Susan. Logan nie życzył sobie, żeby okazanie zwłok odbyło się u niego w mieszkaniu, więc od razu jechaliśmy do świątyni, gdzie mogliśmy pożegnać się
z przyjaciółką. Atmosfera w aucie była posępna, każdy był smutny. Ja siedziałem za kierownicą, obok mnie Adriana, z tyłu Kendall, Carlos i Caroline. Byłem rozpędzony, jednak musiałem zwolnić, bo przed nami stał dość spory korek. Zahamowałem przed ostatnim samochodem i czekałem, aż coś się ruszy. W tym czasie złapałem moją ukochaną za rękę. Siedzieliśmy w ciszy, puki Kendall nie zauważył,
że trzymamy się za ręce.
- Eh ym! – Chrząknął. – Obie ręce na kierownicy. – Dodał.
Zatkało mnie, nie wiedziałem co powiedzieć. Adriana chyba też. Patrzeliśmy na siebie i nie wiedzieliśmy co zrobić. Nie pościliśmy nadal swoich dłoni.
- Słyszałeś? Ręce na kierownicę. – Powtórzył.
- Kendall! Daj im spokój!- Broniła nas Caroline uderzając go w pierś.

czwartek, 10 kwietnia 2014

09. Dumny tatuś




**Susan**

                Byłam już w szpitalu. Miałam co raz silniejsze skurcze, myślałam, ze za raz to dziecko po prostu ze mnie wyskoczy. Lekarz zabrał mnie jeszcze na USG, aby zobaczyć, czy nie ma przeciwwskazań, bym rodziła naturalnie. Leżałam przy aparaturze, a pielęgniarka smarowała mi brzuch żelem, kiedy nagle do Sali wbiegł zdyszany Logan.
- Co    jest?     Coś      przegapiłem?- Zapytał robiąc przerwy na oddech.
- Spokojnie, jeszcze nie zaczęliśmy. Proszę zająć miejsce koło małżonki.- Uspokoił go doktor.
Logan posłusznie wykonał jego polecenie, usiadł obok mnie i złapał moją rękę. Patrzyliśmy w monitor jednak nic tam nie widzieliśmy. Nagle doktor zdjął okulary i zaczął przecierać oczy.
- O ja pier.. – Wymamrotał pod nosem.
- Coś jest nie tak?- Zaniepokoiłam się.
- Spokojnie, wszystko jest w porządku, ale..
- Co ale?!- Wykrzyczał zdenerwowany Logan.
- Będziecie mili państwo bliźnięta.
- Jak to bliźnięta. Przecież robiliśmy badania tyle razy i za każdym mówił pan, że będzie jedno dziecko.
- Najwyraźniej musieli się nakryć na siebie, to czasem się zdarza. Ale zrobili nam psikusa.- Zaśmiał się.
- A co z płcią?
- Z tego co tu widzę… Chłopczyk iiii dziewczynka. Tak to drugie to z pewnością dziewczynka.

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

08. Fitness




**Logan**

Poród zbliżał się wielkimi krokami. Nie mogłem doczekać się momentu, w którym będę mógł przytulić po raz pierwszy swoje własne dziecko. Do tej pory nie miałem jakiegoś dłuższego kontaktu z dziećmi, więc trochę obawiałem się jak to będzie, ale miałem nadzieję, że razem z Susan damy sobie radę. Właśnie. Razem z Susan. A co jeśli będę musiał zostać sam na jakiś czas z dzieckiem? Co jeśli wtedy nie dam sobie rady i polegnę? Ogarnął mnie strach. Po pierwsze czułem, że nie mam wystarczającej wiedzy, aby zajmować się niemowlęciem, a po drugie, miałem wrażenie, że w moim stanie to jest niemożliwe. Do opieki nad dzieckiem, trzeba mieć formę, cały czas być w ruchu, a ja ostatnio nieźle się zapuściłem. Dawno nie mieliśmy żadnych prób choreografii, czy występów, co spowodowało, że wypadłem z formy. Nałożyło się na to jeszcze to, że Susan będąc w ciąży, ciągle coś jadła, a ja chociaż byłem najedzony, a widziałem, że ona coś ze smakiem pałaszuje, od razu głodniałem i jadłem razem z nią. Patrzyłem w lustro z niesmakiem. „ Jak ja wyglądam?!”- myślałem. Byłem tłusty. Z każdej możliwej strony, wylewały mi się płaty tłuszczu. Postanowiłem, że zapiszę się na siłownię i zatrudnię trenera. Chciałem, żeby James polecił mi swojego, ale nie odbierał telefonu. Jak mógłby się na coś przydać, to jak zwykle nie można się z nim skontaktować. Zacząłem szukać kogoś dobrego w internecie. Po dłuższych poszukiwaniach znalazłem to, o co mi chodziło. Kobieta nazywała się dziwnie, tak, że przy wymowie jej nazwiska łamał mi się język, mianowicie- Zuzanna Chrząszcz. Imię jeszcze byłem w stanie wypowiedzieć, ale nazwisko? To sprawiło mi nie lada problem. I to całe „ą” co to w ogóle za litera?! Ona nie mogła być Amerykanką.  W Każdym razie miała same pozytywne opinie w necie, więc postanowiłem ją sprawdzić. Zadzwoniłem pod numer telefonu, który znalazłem na stronie, aby dowiedzieć się czegoś więcej i zapisać się na ćwiczenia. Kobieta mówiła do mnie z dziwnym akcentem, co jeszcze bardziej utwierdziło mnie w twierdzeniu, że nie jest naszej narodowości. Umówiłem się z nią jeszcze tego samego dnia, ponieważ podobno akurat miała czas. Zacząłem się szykować. Susan pytała mnie gdzie idę i dlaczego pakuję dres do torby, więc jej powiedziałem. Żona namówiła mnie, żebym zabrał ze sobą Carlosa, bo ostatnimi czasy nigdzie nie wychodzi. Przystałem na to bez większego problemu. Fajnie byłoby pójść tam
z kimś znajomym, czułbym się wtedy mniej nieswojo. Pojechałem do jego domu i zaproponowałem mu to, a właściwie postawiłem go przed faktem dokonanym.

środa, 2 kwietnia 2014

07. Pierwsze wrażenie




**Caroline** 

                Kiedy wstałam rano, zauważyłam, że nie ma już obok mnie Carlosa. Przeciągnęłam się i wyszłam z sypialni żeby go poszukać. Był w kuchni i przygotowywał dla nas śniadanie.
- Hej skarbie. – Powiedziałam całując go w policzek.
- Witaj. – Odrzekł smarując masłem kolejną kromkę chleba.
- Mniam, jakie pyszności. – Zabrałam mu z talerza jedną z kanapek.
- Ej zostaw. Poczekaj aż skończę wszystkie.
- Sory, nie mogłam się powstrzymać. A gdzie James? – Powiedziałam z pełnymi ustami.
- Nie ma go.
-Nie wrócił na noc do domu?
- Na to wygląda.
Zaczęłam się martwić o przyjaciela. Zastanawiałam się gdzie mógł się podziać. Może pojechał do rodziców? Bo przecież u Adriany raczej nie jest mile widziany, w końcu nie są już razem. Nie zastanawiając się dłużej chwyciłam za telefon i wykręciłam numer Jamesa. Po długim oczekiwaniu odebrał.
- Cześć Caroline, co tam?
- Gdzie Ty się podziewasz?
- Zaraz będę w domu i wszystko wam wyjaśnię. Mam niespodziankę. – Powiedział dziwnie zadowolony i rozłączył się.
Powiedziałam Carlosowi, że James jedzie już do domu. Mój mąż zaczął chować wszystkie produkty spożywcze do lodówki, chwycił za talerz ze zrobionymi już kanapkami i zaprosił mnie do jadalni. Cały czas mnie pospieszał.
- O co chodzi?
- James zaraz przyjedzie. Chcesz, żeby wszystko nam zjadł?