Mam nadzieję, że pamiętacie co działo się ostatnio. Dla tych, którzy jednak nie pamiętają:
W ostatnim rozdziale Ellie i Logan po koncercie się zbliżyli. Wykorzystali do tego składzik na miotły. Ogólnie cała notka tyczyła się Lellie. Logan stwierdził, że się zakochał. :)
A dziś:
**Logan**
Nadal byłem cały w skowronkach. Nie mogłem
uwierzyć w to co się ostatnio działo. Ja i Ellie Goulding? Przecież to
niemożliwe. Moje szczęście w tej chwili było nieocenione. Przedtem mogłem
podziwiać tylko jej głos lub ją na zdjęciach, czy w teledyskach. Teraz mogłem
jej dotknąć, porozmawiać i najzwyczajniej w świecie uprawiać z nią seks.
Zakochałem się. Elena to wspaniała osoba. Trudno opisać jak bardzo za nią
szalałem. Znów mogłem poczuć jak to jest kochać i być kochanym.
Tamtego dnia siedziałem w domu sam z dziećmi. Zaczynałem wariować z tęsknoty. Widziałem się z nią poprzedniego dnia, a już nie mogłem bez niej wytrzymać. To głupie, bo przecież poznaliśmy się zaledwie kilka dni temu. Informacja o naszym wspólnym występie poszła w świat. Sprzedaż płyt znów nam skoczyła, a nasz menager nie mógł wyjść z podziwu jak udało mi się załatwić występ z Goulding. Chłopaki mi zazdrościli. No może prócz Carlosa, który najwyraźniej nie przepadał za jej muzyką. Nie zdążyłem jeszcze z nimi porozmawiać o moim związku. Na razie wiedzieli tylko o tym, że zaśpiewałem z nią na scenie i że przekonała mnie, żebym nie rezygnował z kariery. Na tą wieść wszyscy byli szczęśliwi. Wszystko zaczynało się układać. Nawet zaczynałem się oswajać z sytuacją z Caroline. Wydawało mi się, że wszystko szło w dobrym kierunku. Ostatnio działo się tyle dobrych rzeczy. Po woli zaczynałem wierzyć, że nie jestem pechowcem, że tak naprawdę mam cholernego farta i że to wszystko stało się po coś. Oczywiście nie oznaczało to, że wymazałem Susan z pamięci. O nie. Po prostu w pewnej części pogodziłem się z jej śmiercią. I mimo że nadal za nią tęskniłem, potrafiłem cieszyć się życiem. Odzyskałem radość i sens swojej egzystencji, a to tak, jak na nowo się urodzić.
Tamtego dnia siedziałem w domu sam z dziećmi. Zaczynałem wariować z tęsknoty. Widziałem się z nią poprzedniego dnia, a już nie mogłem bez niej wytrzymać. To głupie, bo przecież poznaliśmy się zaledwie kilka dni temu. Informacja o naszym wspólnym występie poszła w świat. Sprzedaż płyt znów nam skoczyła, a nasz menager nie mógł wyjść z podziwu jak udało mi się załatwić występ z Goulding. Chłopaki mi zazdrościli. No może prócz Carlosa, który najwyraźniej nie przepadał za jej muzyką. Nie zdążyłem jeszcze z nimi porozmawiać o moim związku. Na razie wiedzieli tylko o tym, że zaśpiewałem z nią na scenie i że przekonała mnie, żebym nie rezygnował z kariery. Na tą wieść wszyscy byli szczęśliwi. Wszystko zaczynało się układać. Nawet zaczynałem się oswajać z sytuacją z Caroline. Wydawało mi się, że wszystko szło w dobrym kierunku. Ostatnio działo się tyle dobrych rzeczy. Po woli zaczynałem wierzyć, że nie jestem pechowcem, że tak naprawdę mam cholernego farta i że to wszystko stało się po coś. Oczywiście nie oznaczało to, że wymazałem Susan z pamięci. O nie. Po prostu w pewnej części pogodziłem się z jej śmiercią. I mimo że nadal za nią tęskniłem, potrafiłem cieszyć się życiem. Odzyskałem radość i sens swojej egzystencji, a to tak, jak na nowo się urodzić.