**Rebecca**
W końcu
nadszedł czas, by wracać do domu Kendalla. Ryan był już u siebie. Przez ten
tydzień miałam go już dość. Ciągle tylko słodził i wyrażał swą miłość. To było
żałosne. Gdyby nie to, że kupował mi wszystko, czego chciałam, to kopnęłabym go
w tyłek już dawno. Ten człowiek naprawdę działał mi na nerwy. Musiałam jeszcze
pójść do fryzjera i do solarium. Odrosty na pół centymetra i lekko zbladnięta
skóra to nie dla mnie. Nie mogłam patrzeć w lustro. Odnowiona i zadowolona z
usług pojechałam prosto pod dom Schmidta. Zaparkowałam samochód i weszłam do
środka, otwierając drzwi swoim kluczem. Od wejścia blondyn na mnie naskoczył.
- Gdzieś ty była przez ten cały czas?! Wiesz jak ja się martwiłem?! Rozjaśniacz do końca wyżarł ci mózg?! I w ogóle co ty z sobą zrobiłaś?! Solarium może zaszkodzić dziecku! – Wrzeszczał na mnie, wylewając swe żale.
- Przecież jestem dorosła i mogę bywać gdzie chcę, a twoje krzyki na pewno nie wpływają na dziecko pozytywnie! – Odpowiedziałam, gładząc się po brzuchu, a właściwie po poduszce pod koszulką. Swoją drogą, nie wierzyłam, że zajdę tak daleko. Oni wszyscy są ślepi? Mieli mnie za tępą idiotkę, a tak naprawdę oni wszyscy są głupi. Poza Adrianą. Co do tej suki, to nie znalazłam jeszcze sposobu jak się jej pozbyć. W ogóle o niej zapomniałam. Taki mały nieszkodliwy robaczek. Co ona może?
- Co nie zmienia faktu, że jestem ojcem tego dziecka i chcę wiedzieć, co się z nim dzieje! – Kendall kontynuował kłótnię.
- Kendallku… - Zaczęłam, kładąc mu rękę na ramieniu i patrząc w oczy. – Wiesz, że cię kocham, ale daruj sobie.
- Nie dotykaj mnie! – Strącił mą dłoń jakby parzyła.
- Jak sobie chcesz. – Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam, o co on się tak spinał. Nie było mnie raptem tydzień. Nic strasznego się nie stało. Hallo? Przecież przeżyłam, a domniemanemu dziecku przecież też nic nie było.
- Gdzieś ty była przez ten cały czas?! Wiesz jak ja się martwiłem?! Rozjaśniacz do końca wyżarł ci mózg?! I w ogóle co ty z sobą zrobiłaś?! Solarium może zaszkodzić dziecku! – Wrzeszczał na mnie, wylewając swe żale.
- Przecież jestem dorosła i mogę bywać gdzie chcę, a twoje krzyki na pewno nie wpływają na dziecko pozytywnie! – Odpowiedziałam, gładząc się po brzuchu, a właściwie po poduszce pod koszulką. Swoją drogą, nie wierzyłam, że zajdę tak daleko. Oni wszyscy są ślepi? Mieli mnie za tępą idiotkę, a tak naprawdę oni wszyscy są głupi. Poza Adrianą. Co do tej suki, to nie znalazłam jeszcze sposobu jak się jej pozbyć. W ogóle o niej zapomniałam. Taki mały nieszkodliwy robaczek. Co ona może?
- Co nie zmienia faktu, że jestem ojcem tego dziecka i chcę wiedzieć, co się z nim dzieje! – Kendall kontynuował kłótnię.
- Kendallku… - Zaczęłam, kładąc mu rękę na ramieniu i patrząc w oczy. – Wiesz, że cię kocham, ale daruj sobie.
- Nie dotykaj mnie! – Strącił mą dłoń jakby parzyła.
- Jak sobie chcesz. – Powiedziałam i poszłam do swojego pokoju. Nie wiedziałam, o co on się tak spinał. Nie było mnie raptem tydzień. Nic strasznego się nie stało. Hallo? Przecież przeżyłam, a domniemanemu dziecku przecież też nic nie było.
Pod
wieczór Kendall opuścił dom. Pewnie poszedł do tej swojej Alice. Pieprzona
zdzira i złodziejka chłopaków! Kolejna szmata z mojej listy do zlikwidowania.
Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam? Przecież gdyby jej nie było, to miała być
Kendzia tylko dla siebie. Postanowiłam zająć się nią, gdy skończę już z
Adrianą. Siedząc przez pół dnia w pokoju, zgłodniałam. Zeszłam na dół, by wziąć
sobie coś z lodówki. Ledwo zdążyłam ją otworzyć, a ktoś zadzwonił dzwonkiem.
Nie chciało mi się podejść do drzwi, by je otworzyć, dlatego zaczęłam wołać.
- Ktoś dzwoni do drzwi! – Nie usłyszałam odpowiedzi. – Słyszy mnie ktoś? Drzwi! – Nadal nic. – W końcu sama się ruszyłam. Wmurowało mnie, gdy zobaczyłam osobę stojącą za progiem. Dobrze, że Kendalla nie było w domu.
- Czego tu chcesz?! – Zapytałam.
- Przyszłam porozmawiać z Jamesem. Przy okazji mogę załatwić jeszcze jedną sprawę. Widzę, że Kendall nadal o niczym nie wie. – Wskazała palcem na mój brzuch.
- Nie wie i dla twojego dobra lepiej, żeby tak pozostało. – Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Kendall?! Kendall?! – Zaczęła wołać.
- To nic ci nie da. Nie ma go w domu. – Zaśmiałam się triumfalnie.
- Ach tak? Mogę do niego zadzwonić. – Powiedziała i zaczęła szperać w torebce.
- Przestań!
- Bo co mi zrobisz? – Wyjęła telefon.
- Bo…. Bo… Bo cię kurwa zadźgam! – Zwinęłam nóż, leżący na kuchennym blacie i wymierzyłam w jej stronę.
- Odłóż ten nóż, wariatko! – Wyraźnie się przestraszyła.
- To ty odłóż ten telefon, szmato! – Zaczęliśmy na siebie wrzeszczeć. Podchodziłam do niej co raz bliżej, a ona się oddalała. W pewnym momencie dotknęła ściany i nie miała gdzie uciekać. Zaczęła piszczeć. Przygotowałam się i już miałam ugodzić ją nożem, jednak to było zbyt proste, by mogło być prawdziwe. Nagle z góry zbiegł James.
- Co tu się dzieje?! Co to za krzyki?! – Natychmiastowo schowałam nóż po bluzkę, mając nadzieję, że nie zauważy. – Adriana? Co ty tu robisz? Co tu się do cholery wyprawia?!
- James, musimy porozmawiać, tylko z dala od tej wariatki. – Powiedziała, wymijając mnie i podchodząc do faceta.
- A powiesz mi, co tu się wydarzyło? – Zapytał, krzyżując ręce na piersiach.
- To nieistotne. Pójdziemy do twojego pokoju?
- Chodź. – Odparł i ruszyli w kierunku schodów.
Już miałam ją na widelcu. Mało brakowało, a byłoby po niej. Szmata! Ta to ma szczęście. To oznaczało, że będę musiała podjąć koleją próbę pozbycia się jej. Miałam nadzieję, że ostatnią.
- Ktoś dzwoni do drzwi! – Nie usłyszałam odpowiedzi. – Słyszy mnie ktoś? Drzwi! – Nadal nic. – W końcu sama się ruszyłam. Wmurowało mnie, gdy zobaczyłam osobę stojącą za progiem. Dobrze, że Kendalla nie było w domu.
- Czego tu chcesz?! – Zapytałam.
- Przyszłam porozmawiać z Jamesem. Przy okazji mogę załatwić jeszcze jedną sprawę. Widzę, że Kendall nadal o niczym nie wie. – Wskazała palcem na mój brzuch.
- Nie wie i dla twojego dobra lepiej, żeby tak pozostało. – Powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
- Kendall?! Kendall?! – Zaczęła wołać.
- To nic ci nie da. Nie ma go w domu. – Zaśmiałam się triumfalnie.
- Ach tak? Mogę do niego zadzwonić. – Powiedziała i zaczęła szperać w torebce.
- Przestań!
- Bo co mi zrobisz? – Wyjęła telefon.
- Bo…. Bo… Bo cię kurwa zadźgam! – Zwinęłam nóż, leżący na kuchennym blacie i wymierzyłam w jej stronę.
- Odłóż ten nóż, wariatko! – Wyraźnie się przestraszyła.
- To ty odłóż ten telefon, szmato! – Zaczęliśmy na siebie wrzeszczeć. Podchodziłam do niej co raz bliżej, a ona się oddalała. W pewnym momencie dotknęła ściany i nie miała gdzie uciekać. Zaczęła piszczeć. Przygotowałam się i już miałam ugodzić ją nożem, jednak to było zbyt proste, by mogło być prawdziwe. Nagle z góry zbiegł James.
- Co tu się dzieje?! Co to za krzyki?! – Natychmiastowo schowałam nóż po bluzkę, mając nadzieję, że nie zauważy. – Adriana? Co ty tu robisz? Co tu się do cholery wyprawia?!
- James, musimy porozmawiać, tylko z dala od tej wariatki. – Powiedziała, wymijając mnie i podchodząc do faceta.
- A powiesz mi, co tu się wydarzyło? – Zapytał, krzyżując ręce na piersiach.
- To nieistotne. Pójdziemy do twojego pokoju?
- Chodź. – Odparł i ruszyli w kierunku schodów.
Już miałam ją na widelcu. Mało brakowało, a byłoby po niej. Szmata! Ta to ma szczęście. To oznaczało, że będę musiała podjąć koleją próbę pozbycia się jej. Miałam nadzieję, że ostatnią.
**Adriana**
Co ta
wariatka odstawiła? Na początku się nie przejęłam, ale gdy byłam już pod tą
cholerną ścianą, to się przestraszyłam. Zastanawiałam się, czy byłaby zdolna do
tego, by mnie zabić? Co w ogóle siedziało w jej głowie? Do czego jeszcze mogła
się posunąć? Bałam się, ale nie chciałam obarczać tym Jamesa. Nie po to tam
poszłam. Byliśmy już pod drzwiami pokoju Maslowa. Otworzył je i wpuścił mnie do
środka.
- Powiesz mi co stało się tam na dole? – Zapytał.
- To tylko drobna sprzeczka. Nie o tym chciałam gadać.
- Drobna sprzeczka? Wyglądało poważniej.
- James, zostaw to. To nieistotne. Przyszłam tu, bo tęsknię za tobą. Źle zrobiłam, że cię odrzuciłam. Każdy jeden dzień bez ciebie jest straszny. Nie potrafię bez ciebie żyć. Słyszysz? Jesteś moim tlenem. Chciałabym do ciebie wrócić. Zacząć od nowa. Dla ciebie mogę zrezygnować z pracy. Możemy zamieszkać razem. Nadal tego chcesz? – Spojrzałam mu prosto w oczy. Miałam nadzieję, że się zgodzi. Cholernie za nim tęskniłam. Przez te kilka dni uświadomiłam sobie, że to miłość mojego życia. Z nikim innym nie było mi tak dobrze jak z nim. Facet idealny.
- Adriana, posłuchaj. – Zaczął, a ja po tych słowach zaczęłam mieć złe przeczucia. Zawsze, gdy ktoś tak zaczyna, nie oznacza to dobrych wieści. – Bardzo bym tego chciał… - Nie pozwoliłam mu dokończyć. Rzuciłam mu się ze szczęścia na szyję. Czułam ogromną ulgę i radość. Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży. Moje szczęście jednak nie trwało długo. James wyswobodził się z moich objęć i powiedział poważnym tonem.
- Nie dałaś mi dokończyć. Bardzo bym chciał, ale nie mogę. Adriana, pytałem czy to ostateczna decyzja. Powiedziałaś, że tak. Nie przychodzi mi to łatwo, ale to koniec. Nie będzie już nas. Nie chcę dziewczyny, która z byle powodu ze mną zrywa. Myślałem, ze to coś poważnego, myliłem się…
- James, ale ja… - Próbowałam coś wydukać. Do moich oczu napłynęły łzy, coś ścisnęło moje gardło, a broda zaczęła się trząść.
- To już nieważne, Adriana.
- To już się nie powtórzy. Obiecuję! Tylko do mnie wróć. Błagam!
- Przecież to nie był pierwszy raz. Związek z tobą nie ma większego sensu, skoro ty przy każdej przeszkodzie go kończysz, a potem prosisz o wybaczenie. Nie chcę dalej tego ciągnąć. – Nie mogłam tego słuchać. Łzy ściekały ciurkiem po moich policzkach, świat był zamazany. Czułam się okropnie. Zraniona, odrzucona. Wybiegłam stamtąd jak najszybciej. Zbiegłam ze schodów na pierwsze piętro. Zanosząc się płaczem, szłam korytarzem. Zauważyłam pokój Rebecci. Przypomniałam sobie jaka byłam na nią wściekła, przypomniałam sobie o oszustwie i o sytuacji z nożem. Dlaczego ona mnie wtedy nie dźgnęła? Wszystko byłoby prostsze, gdyby nie było mnie na tym świecie. Oparłam się o barierkę kolejnych schodów. Nie chciało mi się żyć. Przecież przed chwilą straciłam sens swojej egzystencji. Chłopak, którego ogromnie kochałam dał mi do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. Moje serce było połamane na 3 miliardy kawałków. Spojrzałam w dół. „Czy to dość wysoko, by się zabić?” – Pomyślałam. Miałam jednak wątpliwości. Bałam się.
- Powiesz mi co stało się tam na dole? – Zapytał.
- To tylko drobna sprzeczka. Nie o tym chciałam gadać.
- Drobna sprzeczka? Wyglądało poważniej.
- James, zostaw to. To nieistotne. Przyszłam tu, bo tęsknię za tobą. Źle zrobiłam, że cię odrzuciłam. Każdy jeden dzień bez ciebie jest straszny. Nie potrafię bez ciebie żyć. Słyszysz? Jesteś moim tlenem. Chciałabym do ciebie wrócić. Zacząć od nowa. Dla ciebie mogę zrezygnować z pracy. Możemy zamieszkać razem. Nadal tego chcesz? – Spojrzałam mu prosto w oczy. Miałam nadzieję, że się zgodzi. Cholernie za nim tęskniłam. Przez te kilka dni uświadomiłam sobie, że to miłość mojego życia. Z nikim innym nie było mi tak dobrze jak z nim. Facet idealny.
- Adriana, posłuchaj. – Zaczął, a ja po tych słowach zaczęłam mieć złe przeczucia. Zawsze, gdy ktoś tak zaczyna, nie oznacza to dobrych wieści. – Bardzo bym tego chciał… - Nie pozwoliłam mu dokończyć. Rzuciłam mu się ze szczęścia na szyję. Czułam ogromną ulgę i radość. Miałam nadzieję, że wszystko się ułoży. Moje szczęście jednak nie trwało długo. James wyswobodził się z moich objęć i powiedział poważnym tonem.
- Nie dałaś mi dokończyć. Bardzo bym chciał, ale nie mogę. Adriana, pytałem czy to ostateczna decyzja. Powiedziałaś, że tak. Nie przychodzi mi to łatwo, ale to koniec. Nie będzie już nas. Nie chcę dziewczyny, która z byle powodu ze mną zrywa. Myślałem, ze to coś poważnego, myliłem się…
- James, ale ja… - Próbowałam coś wydukać. Do moich oczu napłynęły łzy, coś ścisnęło moje gardło, a broda zaczęła się trząść.
- To już nieważne, Adriana.
- To już się nie powtórzy. Obiecuję! Tylko do mnie wróć. Błagam!
- Przecież to nie był pierwszy raz. Związek z tobą nie ma większego sensu, skoro ty przy każdej przeszkodzie go kończysz, a potem prosisz o wybaczenie. Nie chcę dalej tego ciągnąć. – Nie mogłam tego słuchać. Łzy ściekały ciurkiem po moich policzkach, świat był zamazany. Czułam się okropnie. Zraniona, odrzucona. Wybiegłam stamtąd jak najszybciej. Zbiegłam ze schodów na pierwsze piętro. Zanosząc się płaczem, szłam korytarzem. Zauważyłam pokój Rebecci. Przypomniałam sobie jaka byłam na nią wściekła, przypomniałam sobie o oszustwie i o sytuacji z nożem. Dlaczego ona mnie wtedy nie dźgnęła? Wszystko byłoby prostsze, gdyby nie było mnie na tym świecie. Oparłam się o barierkę kolejnych schodów. Nie chciało mi się żyć. Przecież przed chwilą straciłam sens swojej egzystencji. Chłopak, którego ogromnie kochałam dał mi do zrozumienia, że nic z tego nie będzie. Moje serce było połamane na 3 miliardy kawałków. Spojrzałam w dół. „Czy to dość wysoko, by się zabić?” – Pomyślałam. Miałam jednak wątpliwości. Bałam się.
**James**
Po
rozmowie z Adrianą poczułem się, jakby przejechał po mnie czołg. To było
straszne. Ledwo przeszły mi przez gardło te wszystkie słowa. Tak naprawdę nie chciałem
jej odmawiać. Chciałem być z nią już do końca swoich dni. Na niej jednej w
życiu mi tak zależało. Dlaczego ja to zrobiłem? Dlaczego pozwoliłem jej odejść?
Z drugiej strony byłem z siebie dumny. Powiedziałem jej, co czuję. Wyrzuciłem
to z siebie. Przez moją głowę przebiegały różne myśli. Nie chciałem jej
krzywdzić. Po jej wyjściu runąłem bezsilnie na łózko i marzyłem o tym, by z
niego nie wstawać. To wszystko mnie przerosło. Miłość… To nie na moje nerwy i
siły. Myśli o niej nie dawały mi spokoju. Adriana, Adriana, Adriana. Normalnie
jakby założyła obcasy i wręcz z całej siły tupała mi po głowie. Nie myślałem
jednak długo. Przeszkodził mi hałas dochodzący z dołu. Słysząc ten przeraźliwy
huk, podniosłem się na równe nogi. Postanowiłem sprawdzić co to takiego. Miałem
złe przeczucia. Zbiegłem schodami. To co zobaczyłem na samym dole, spowodowało,
że zmiękły mi nogi. Zalała mnie fala gorąca, ciało zlał pot, zacząłem dygotać.
Łzy same wylewały mi się z oczu.
- Dobry Boże! Adriana! – Krzyknąłem i zbiegłem, do leżącej na podłodze kobiety.
- Dobry Boże! Adriana! – Krzyknąłem i zbiegłem, do leżącej na podłodze kobiety.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Jest niedziela, jest BTRAS. Udało mi się wyrobić w terminie. Uff. Mam nadzieję, że dalej mi się bd udawać i rozdziały bd co niedziela. Dobry pomysł? ;)
Jestem złym bananem. Urwałem w takim momencie. Huehuehue :D Jak się podobał rozdział? Piszcie komy. ^^
Ten rozdział powstał przy pomocy Ady. Mała burza mózgów i jest. Dziękuję, Ado :*
Czy Ada przeżyje? Czy sama rzuciła się ze schodów? A może ktoś jej pomógł? Może to nieszczęśliwy wypadek? Tego dowiecie się już wkrótce. :)
Pozdrawiam:
BTC
BTC
Klep
OdpowiedzUsuń1. Wkurwienie
UsuńJestem wkurwiona na całą czwórkę. Kendall debil, James lekkomyślny, Adriana zbyt dramatyzuje, a Rebecca to Rebecca lub silikon.
2. Rebecca
Kendall jest kuźwa ślepy! Może by tak idiota dotknął tego brzucha i zobaczył, że jest zbyt miękki. Rebecca jest wariatką i powinna zdychać w kiblu razem z Zuem. Ona chciała zabić Adrianę i kto wie cz y to nie ona zrzuciła ją ze schodów.
3. Schody
Jak wgl. można samemu się zepchnąć ze schodów? ręce na plecy i się popchnąć? Rozumiem spaść, ale samemu się zepchnąć? Zagdka życia...
4. James
TY DEBILU, TY DEBILU!!! TAK PŁAKAŁEŚ, A TERAZ TO CO?! I tak Bunny wiedźma wie, że bd razem. Oni muszą być razem, Pani Krystyno. Nie po to Pani jadła Chrisa.
5. Pozdrawiam kto?
Tan powinno być pozdrawian Pani Big Time Krystyna, bo nie zwróciła Chrisa... MARUDO ODDAWAJ CHRISA!
6. Zakończenie
Supereściaściaściniusiński rozdział i czekam na nn i na Chrisa - banana.
Zepchnąć się nie da, ale rzucić i owszem ^^
UsuńPowróciłem. Krystyna wprowadzila Cię w błąd. Wcale mnie nie zjadła :)
To Ty zjedz Krystynę.
UsuńA ja specjalnie nie zaklepałam, bo jak to jakiś czas temu pisałam koma bez klepania, aby dać innym szansę, a wyszłam pierwsza, więc Bunny się ciesz :P Wgl ukradła mi Bunny wiedźma moje punktowanie rozdziału! :P
OdpowiedzUsuń1. Jestem załamana Silikonem i jej aktem desperacji. Nadal nie wiem jaki on ama plan? Po co kłamie? Po co jej Kendall? Po co jej Ryan, który nadal jest Ryanem z 1R :D
2. No qrwa, James tak bardzie chciał z nią być i ona chce wrócić do niego, ale qrwa nie! Musi być problem jakiś, I się mówi, że to kobiety są skomplikowane. Grr debilu!
3. ADA! WHAT HAVE YOU DONE?! omgomgomgomg DŹEJMS POMUSZ JEJ!
Wyczepisty zarąbisty rozdział! WWWOOOOOOOWWWW! Chcę kolejny! :**********
Ja pierwsza numerowałam :D
UsuńSkąd wiesz? Nie znasz mych all comms na przestrzeni roku :D
UsuńTo skoro nie znam to, jak miałam ukraść? :D
UsuńUkradłaś nie wiedząc huehue :D żartuuuję no nie focham się. Marla S
UsuńTwe miłosierdzie nie zna granic Marlo. Nie klepasz, fochów nie strzelasz. Szalejesz ^^
UsuńPamiętam jak punktowałaś w rozdziałach. :)
Kurde, dlaczego przerwałeś w takim momemcie? James, mam cie dość! Ona przychodzi i przeprasza a ty ja odrzucasz?! Ale mimo to wierze że oni nadal beda razem <3, czekam na next z niecierpliwościa :)
OdpowiedzUsuńJezu, zaraz to ja chyba ciebie zabije Chris! Jak mogłeś przerwać w takim momencie?! Ja tu umrę.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że Adrianie nic nie będzie, inaczej będę załamana... No i James będzie załamany. Może dobrze zrobił, mówiąc o tym co czuje ale gdyby wiedział jakie będą konsekwencje...
Niech oni wrócą do siebie, tylko żeby już więcej nie było takich afer jak z tymi oświadczynami.
A wgl to Rebecca mnie strasznie wkurwia. Jest szmatą i myśli że Kendall będzie jej. Ta poduszka to niedługo jej wypadnie spod tej bluzeczki i wtedy będzie po niej. Psychopatka, chciała zadźgać Adriane, no popierdolona jakaś!
Mam nadzieję że w następnym rozdziale wyjaśni się chociaż co z Adrianą. Pewnie będzie dużo płaczu.
Czekam xx
http://bigtimerushna-zawsze.blogspot.com/ ZAPRASZAM <3 P.S Super piszesz
OdpowiedzUsuńSolarium szkodzi dziecku. To jest pewne. A to dowodzi (przynajmniej dla mnie), że ta Reba nie jest w ciąży. W ogóle jest jakaś dziwna, ale pewnie taka ma być. Poza tym wciąż się zastanawiam, co Ty właściwie z nią knujesz. po wszystkim się okaże, czy jesteś mistrzem pisania romansowych (nie mylić z romantycznymi) afer. Notka super! czekam na nn! pozdrawiam! Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńYay :D umarłam :D nie wierzę, że pomogłam ci to wymyślić xD
OdpowiedzUsuńNo ale trzeba przyznać, że mam świetne pomysły jak siedzę w wannie. Bo akurat jak to wymyślaliśmy z Chrisem to siedziałam w wannie ;)
OdpowiedzUsuńO MAJ GOD CO TA ADA ZROBIŁA? O MAJ GOD TY JAMES GŁUPI JESTEŚ! O MAJ GOOOOOOD! NIE WIEM NO NIE WIEM CO PISAĆ. ZABIJCIE MNIE. TEN ROZDZIAŁ POJAWIŁ SIĘ CZAS TEMU I NADAL NIE MA KONTYNUACJI? WEEEEE
OdpowiedzUsuńZaledwie trzy dni :)
UsuńChcę niedzielę...
OdpowiedzUsuńJuż niedługo ;p
UsuńA właśnie, że długo jeszcze 1 dzień i 9 minut :'(
Usuń