**Kendall**
Od
felernej kolacji minęły już trzy dni, a ja nadal nie skontaktowałem się z
Alice. Dzwoniłem, pisałem, ale nie odbierała, aż w końcu wyłączyła telefon.
Byłem nawet u niej w domu, ale mi nie otworzyła. Straciłem jakiekolwiek
nadzieje, że jeszcze ją odzyskam. Na domiar wszystkiego wciąż zastanawiałem
się, czy dziecko o którym mówiła Rebecca to bujda, czy może mówiła prawdę i
zostanę ojcem. Choć bardzo chciałem znać prawdę, to bałem się z nią
skontaktować, coś odpychało mnie od tego, cholerny lęk. Chodziłem jak struty
po, jak mi się wydawało, pustym domu. Usiadłem przy stole i nalałem sobie
whiskey do i powoli sączyłem szklanka za szklanką. W pewnym momencie z góry
zeszła Caroline.
- Co ty tu robisz? Myślałem, że jesteś z Carlosem na basenie. – Powiedziałem, a mój język lekko się plątał.
- Poszedł sam, ja zostałam, bo źle się czułam.
- Coś nie tak? – Zaniepokoiłem się.
- Nie, to tylko ból brzucha, ale już jest dobrze. Widzę za to, że z tobą trochę gorzej. – Wzięła szkło i nalała sobie bursztynowego trunku, po czym dosiadła się do mnie. – Opowiadaj.
- Ajjj… Alice nadal nie chce ze mną gadać, nie odbiera telefonu, nie otwiera drzwi, próbowałem już wszystkiego i nadal nic, a po za tym nadal zastanawiam się, czy Rebecca czasem nie mówiła prawdy. Co mam robić?
- Myślę, że Rebecca nie odmówi ci rozmowy. Wybadaj sprawę, choć wątpię, że serio jest w ciąży, a jeśli nawet to nie z tobą. A co do Alice.. Wiesz gdzie pracuje?
- Wspominała mi, że to na tej samej ulicy, co jej mieszkanie, więc może chodzić piechotą.
- Pojedź tam, wtedy będzie musiała zamienić z tobą choć kilka słów. – Poklepała mnie po ramieniu.
- Masz rację! Tak zrobię! – Wstałem i szykowałem się do wyjścia.
- A ty gdzie w takim stanie?
- Do Alice.
- Po pijaku na pewno za kółko nie wsiądziesz, a z resztą już prawie wieczór. Która szkoła działa tak długo? Jutro to załatwisz.
- Racja. To może chociaż Rebecca….
- To ja cię tam zawiozę. Wzięłam tylko łyka whiskey, więc to nic. Weź może tylko zimny prysznic, to trochę przetrzeźwiejesz. Wydaję mi się, że w takim stanie wasza rozmowa nie ma sensu.
- Dobra to lecę. Wracam za chwilę
Prysznic rzeczywiście dobrze mi zrobił. Ubrałem się i wyjechaliśmy z domu. Po niedługim czasie staliśmy już pod domem Nikki. Przez strach czułem się sparaliżowany, a w brzuchu jelita wykręcały mi się we wszystkie strony. W końcu jednak wyszedłem z auta i podszedłem do drzwi. Zanim zadzwoniłem dzwonkiem, do ust wziąłem miętówkę, by zamaskować zapach alkoholu, a po chwili zza drzwi wyłoniła się Rebecca.
- Kendall?! Co ty tu robisz?
- Chcę porozmawiać.
- Dobrze, wejdź. – Weszliśmy do środka. Rozejrzałem się w koło.
- Trochę się pozmieniało odkąd tu ostatnio byłem. Masz mniej rzeczy? Widzę, że telewizor też wymieniłaś na mniejszy. A w ogóle to gdzie cała twoja ochrona?
- O tym chciałeś porozmawiać? To moja sprawa. – Powiedziała i odgarnęła kosmyk platynowych włosów z czoła.
- Nie. Chciałem pogadać o tym. – Wskazałem na jej brzuch. – To co mówiłaś to prawda?
- Tak! Sugerujesz, że kłamię? Po co? Przecież między nami już nic nie ma.
- Może….
- A więc nie kłamię! – Uniosła się.
- Ale to niemożliwe! Przecież zabezpieczaliśmy się zawsze!
- Jesteś pewien? A pamiętasz jak przyjechałeś do mnie zdenerwowany po kłótni z przyjaciółmi? Nie mieliśmy wtedy gumek. – Zaczęła mi tłumaczyć.
Usiadłem na kanapie, schowałem twarz w dłonie i zacząłem rozmyślać. Po Pewnym czasie podniosłem głowę i spytałem.
- Czy to oznacza, że……. Że będziemy mieli dziecko?
- Właśnie to usiłuję ci od pewnego czasu powiedzieć.
- Będę miał syna. – Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją do siebie. Cała złość ze mnie opadła.
- A jeśli to będzie córeczka?
- Nie ma takiej możliwości. To będzie syn.
- Jak uważasz.. – Powiedziała i pocałowała mnie czule w usta.
- Co ty robisz?! – Odsunąłem się od niej szybko.
- Myślałam, że….
- To źle myślałaś! Ja kocham Alice! Oczywiście nie zostawię cię samej w ciąży, ale parą już nigdy nie będziemy! Jasne?!
- Ale, misiu….
- Żadnych „ale” i nie misiuj mi tutaj! Wychodzę! Cześć! – Wyszedłem trzaskając drzwiami. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobiła.
- Co ty tu robisz? Myślałem, że jesteś z Carlosem na basenie. – Powiedziałem, a mój język lekko się plątał.
- Poszedł sam, ja zostałam, bo źle się czułam.
- Coś nie tak? – Zaniepokoiłem się.
- Nie, to tylko ból brzucha, ale już jest dobrze. Widzę za to, że z tobą trochę gorzej. – Wzięła szkło i nalała sobie bursztynowego trunku, po czym dosiadła się do mnie. – Opowiadaj.
- Ajjj… Alice nadal nie chce ze mną gadać, nie odbiera telefonu, nie otwiera drzwi, próbowałem już wszystkiego i nadal nic, a po za tym nadal zastanawiam się, czy Rebecca czasem nie mówiła prawdy. Co mam robić?
- Myślę, że Rebecca nie odmówi ci rozmowy. Wybadaj sprawę, choć wątpię, że serio jest w ciąży, a jeśli nawet to nie z tobą. A co do Alice.. Wiesz gdzie pracuje?
- Wspominała mi, że to na tej samej ulicy, co jej mieszkanie, więc może chodzić piechotą.
- Pojedź tam, wtedy będzie musiała zamienić z tobą choć kilka słów. – Poklepała mnie po ramieniu.
- Masz rację! Tak zrobię! – Wstałem i szykowałem się do wyjścia.
- A ty gdzie w takim stanie?
- Do Alice.
- Po pijaku na pewno za kółko nie wsiądziesz, a z resztą już prawie wieczór. Która szkoła działa tak długo? Jutro to załatwisz.
- Racja. To może chociaż Rebecca….
- To ja cię tam zawiozę. Wzięłam tylko łyka whiskey, więc to nic. Weź może tylko zimny prysznic, to trochę przetrzeźwiejesz. Wydaję mi się, że w takim stanie wasza rozmowa nie ma sensu.
- Dobra to lecę. Wracam za chwilę
Prysznic rzeczywiście dobrze mi zrobił. Ubrałem się i wyjechaliśmy z domu. Po niedługim czasie staliśmy już pod domem Nikki. Przez strach czułem się sparaliżowany, a w brzuchu jelita wykręcały mi się we wszystkie strony. W końcu jednak wyszedłem z auta i podszedłem do drzwi. Zanim zadzwoniłem dzwonkiem, do ust wziąłem miętówkę, by zamaskować zapach alkoholu, a po chwili zza drzwi wyłoniła się Rebecca.
- Kendall?! Co ty tu robisz?
- Chcę porozmawiać.
- Dobrze, wejdź. – Weszliśmy do środka. Rozejrzałem się w koło.
- Trochę się pozmieniało odkąd tu ostatnio byłem. Masz mniej rzeczy? Widzę, że telewizor też wymieniłaś na mniejszy. A w ogóle to gdzie cała twoja ochrona?
- O tym chciałeś porozmawiać? To moja sprawa. – Powiedziała i odgarnęła kosmyk platynowych włosów z czoła.
- Nie. Chciałem pogadać o tym. – Wskazałem na jej brzuch. – To co mówiłaś to prawda?
- Tak! Sugerujesz, że kłamię? Po co? Przecież między nami już nic nie ma.
- Może….
- A więc nie kłamię! – Uniosła się.
- Ale to niemożliwe! Przecież zabezpieczaliśmy się zawsze!
- Jesteś pewien? A pamiętasz jak przyjechałeś do mnie zdenerwowany po kłótni z przyjaciółmi? Nie mieliśmy wtedy gumek. – Zaczęła mi tłumaczyć.
Usiadłem na kanapie, schowałem twarz w dłonie i zacząłem rozmyślać. Po Pewnym czasie podniosłem głowę i spytałem.
- Czy to oznacza, że……. Że będziemy mieli dziecko?
- Właśnie to usiłuję ci od pewnego czasu powiedzieć.
- Będę miał syna. – Uśmiechnąłem się i przytuliłem ją do siebie. Cała złość ze mnie opadła.
- A jeśli to będzie córeczka?
- Nie ma takiej możliwości. To będzie syn.
- Jak uważasz.. – Powiedziała i pocałowała mnie czule w usta.
- Co ty robisz?! – Odsunąłem się od niej szybko.
- Myślałam, że….
- To źle myślałaś! Ja kocham Alice! Oczywiście nie zostawię cię samej w ciąży, ale parą już nigdy nie będziemy! Jasne?!
- Ale, misiu….
- Żadnych „ale” i nie misiuj mi tutaj! Wychodzę! Cześć! – Wyszedłem trzaskając drzwiami. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobiła.
**Logan**
Było
już późno. Nakarmiłem dzieci i poszedłem pod prysznic. Po kąpieli ruszyłem do
sypialni. Jak co wieczór prysnąłem perfumami Susan na poduszkę, na której
zawsze spała i położyłem się. Usnąłem, czując jej zapach. Pierwszy raz od tego
cholernego wypadku przyśniła mi się moja żona. Była wesoła, ubrana w zwiewną, prześwitującą,
białą sukienkę. Biegała radośnie po kwiecistej łące, skakała, uśmiechała się do
mnie. Podbiegłem do niej i zacząłem skakać wokół niej. To było cudowne patrzeć
na jej uśmiechniętą twarz i mieć ją tak blisko siebie. Podszedłem do niej
bliżej i chciałem ją przytulić. Kiedy tylko próbowałem ją dotknąć, moje ręce
przepływały przez jej ciało. Nagle zrobiło się ciemno, rozszalał się okropny
wiatr. Wpadliśmy w przepaść i znaleźliśmy się przed szpitalem. Zza zakrętu
wyjechał znajomy samochód. Z dużą prędkością zbliżał się w kierunku mojej żony,
która stała na środku drogi i ani drgnęła. Chciałem ją ratować. Podbiegłem do
niej i usiłowałem zepchnąć ją na pobocze, a zamiast tego przeleciałem przez jej
ciało i wylądowałem na ulicy. Podniosłem wzrok, a auto uderzyło w Susan. Ta
uderzyła twarzą w maskę, po czym przeleciała po dachu i runęła na drogę.
Wszędzie było pełno krwi. Samochód odjechał z piskiem opon a ja obudziłem się.
Usiadłem na łóżku po turecku, schowałem twarz w dłonie, a po moim policzku
spłynęła pierwsza łza, za nią kolejna i następna. Rozpłakałem się jak małe
dziecko. Wszystko w środku we mnie buzowało, czułem wewnętrzny ból, smutek,
żal. Co ja takiego zrobiłem, że mi się to przyśniło? Kiedy już po części otrząsnąłem
się z tego, co się stało, nagle przydarza mi się taki koszmar. Do samego rana
nie spałem. Tylko raz w ciągu całej nocy musiałem zajrzeć do dzieci, a resztę
czasu spędziłem w łóżku z chusteczkami obok siebie i zdjęciem Susan w ręku.
Gładziłem palcem jej twarz. Tak cholernie tęskniłem.
**Alice**
Z
samego rana zadzwonił mój budzik. Zwlekłam się z łóżka i poszłam do łazienki.
Przejrzałam się w lustrze, wyglądałam jak siedem nieszczęść. Weszłam pod
prysznic i włączyłam wodę. Jak zawsze w takim momencie zebrało mi się na
przemyślenia. Myślałam o Kendallu. Czy dobrze zrobiłam, że go tak zostawiłam,
że nie dałam mu szansy na wyjaśnienia. Może powinnam się z nim skontaktować?
Pogadać z nim? Może to rzeczywiście była pomyłka…. Sama już nie wiedziałam co
myśleć. Wyszłam spod prysznica i osuszyłam ciało ręcznikiem, potem kolejno
wykonywałam standardowe czynności poranne. Kiedy byłam już gotowa, wyszłam z
domu i ruszyłam do pracy. Weszłam do pokoju nauczycielskiego i przywitałam się
ze współpracownikami. Po jakimś czasie zadzwonił dzwonek, więc musiałam iść na
lekcję. Było mi bardzo trudno prowadzić zajęcia, ale musiałam być twarda, w
pracy nie mogłam pokazać, że jestem załamana, dzieci to widzą i mogłyby
wykorzystać. Minęło kilka lekcji, a ja akurat miałam dyżur na jednym ze
szkolnych korytarzy. W tłumie dzieci wzrostu maksymalnie 150 cm ujrzałam wysokiego
mężczyznę w kapturze i w ciemnych okularach, trzymał ręce w kieszeni i szedł w
moim kierunku. Kiedy stanął przede mną, zdjął okulary, a ja zobaczyłam jego
zielone tęczówki, za którymi tak strasznie tęskniłam, które paraliżowały moje
ciało, gdy na mnie patrzyły. To był Kendall.
- Cześć. Masz chwilę? – Spytał.
- Nie wiem czy mam ochotę z tobą rozmawiać.
- Proszę cię. Daj mi się wytłumaczyć. Kocham Cię. Daj mi szansę.
- Nie, Kendall. Nie jestem gotowa na rozmowę z tobą. – Powiedziałam załamanym głosem.
Blondyn spuścił głowę na dół, założył okulary na nos i zrobił kilka kroków w kierunku wyjścia. Nagle zatrzymał się i oswobodził swoją twarz z kamuflażu. W koło rozległ się pisk. Kendall uspokoił dzieci i zaczął mówić:
- Ta pani (wskazał na mnie palcem) nie chce ze mną rozmawiać. Pomożecie?!
- BUUUUUUUUUUU! – Rozległo się buczenie.
- Dobrze! Spokój! Ciiiisza! – Krzyczałam klaszcząc w dłonie. – Pogadajmy, ale nie tutaj. Napiszę ci, gdzie się spotkamy. A teraz już idź, wariacie. – Powiedziałam, a na jego twarzy namalował się uśmiech tak wielki, że chyba pokazał wszystkie swoje zęby.
- Dziękuję! – Krzyknął do tłumu, a oni zaczęli klaskać. Po pewnym czasie zniknął z zasięgu mojego wzroku. Wewnętrznie cieszyłam się na to spotkanie. Napisałam mu co i jak, a on odpisał, że zjawi się na pewno i wysłał całusa. Przez następne lekcje byłam rozkojarzona, myślałam tylko o tym jak zakończy się nasza rozmowa. W końcu doczekałam się ostatniej lekcji i wyszłam z pracy. Od razu ruszyłam w ustalone miejsce. Kiedy dotarłam do parku, usiadłam na ławce i nie czekałam nawet pół minuty, a przede mną stanął Kendall. Usiadł obok mnie i zaczął mówić, patrząc mi prosto w oczy.
- Przysięgam, że kocham tylko ciebie. Rebecca nic dla mnie nie znaczy. To zakończony rozdział.
- A co z dzieckiem? – Zapytałam.
- Będę ojcem, ale to nic nie zmienia. Ona będzie matką mojego dziecka, ale chciałbym, żebyś to Ty była kobietą u mojego boku.
- Kendall, postaw się w mojej sytuacji.
- Proszę cię, chociaż się zastanów. – Jego oczy zaszkliły się lekko.
- A myślisz, że co ja robiłam przez ten cały czas? Zastanawiałam się i ryczałam.
- I do jakich doszłaś wniosków?
- Nie wiem! Do cholery, ja nic nie wiem!
- A kochasz mnie?
- Jejku, kocham, ale nie wiem czy możemy być razem. – Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Broda zaczęła mi drzeć aż w końcu popłynęła pierwsza słona łza.
- Nie płacz, proszę, bo też będę płakał. – Wytarł kciukiem moje policzki, a sam nie wytrzymał i uronił kilka łez.
Patrzyłam na tą jego smutną twarz i czułam się wszystkiemu winna. Nie mogłam dłużej oglądać tego nieszczęścia. Przytuliłam go mocno do siebie i sama nie wiem kiedy, a zaczęliśmy się całować. Czułam pożądanie, ale nie mogliśmy przecież robić tego na ławce w parku. Poszliśmy do mnie. Już w drzwiach przyssał się do mojej twarzy. Prowadziłam go do sypialni. Runęliśmy na łóżko, a nasze języki tańczyły dziki taniec uczuć. Rozbieraliśmy się powoli. Ja byłam naga, Kendallowi zostały bokserki. Przejechałam ręką po jego udzie i dotarłam do krocza. Pod dłonią czułam twarde uwypuklenie. Masowałam to miejsce chwilę, aż złapałam pewnie za gumkę majtek i zsunęłam materiał w dół. Oderwałam się od ust Kendalla. Całowałam jego szyję, potem tors, brzuch, a na koniec złożyłam czuły pocałunek na czubku jego męskości. Wzięłam ją w usta i zaczęłam intensywnie ssać. Blondyn odchylał głowę w tył i gładził mnie po włosach. Sprawiałam mu przyjemność jeszcze przez chwilę, aż znów pocałowałam go w usta. Ściągnął moje ciało z siebie i nałożył prezerwatywę na penisa. Położył się na mnie i powoli we mnie wszedł. Jęknęłam cicho i spojrzałam w jego oczy. Kołysał biodrami przygryzając wargi, a ja czułam niebiańską rozkosz. Przyspieszył. Do rozkoszy dołączył ból, ale był on strasznie podniecający. Moje mięśnie co raz bardziej zaciskały się wokół jego penisa. Czułam zbliżający się orgazm. Zaplotłam ręce na jego karku i krzyczałam z podniecenia. Doszliśmy prawie w tym samym czasie. Kendall padł obok mnie zmęczony i spojrzał mi w oczy.
- Kocham cię. – Powiedział i pocałował mnie w czubek nosa
- Ja ciebie też. – Wyszeptałam.
_______________________________________________________
No to kolejny rozdział. Liczę na to, że się podoba, bo ja jestem z niego zadowolony. Liczę też na komentarze. Co powiecie na co najmniej 7 ? Zaszalejecie? 7 to taka fajna cyfra... :)
To moja pierwsza scena erotyczna z kobiecej perspektywy. Już tyle razy próbowałem, ale się nie udawało. Teraz dałem radę (chyba). :D
- Cześć. Masz chwilę? – Spytał.
- Nie wiem czy mam ochotę z tobą rozmawiać.
- Proszę cię. Daj mi się wytłumaczyć. Kocham Cię. Daj mi szansę.
- Nie, Kendall. Nie jestem gotowa na rozmowę z tobą. – Powiedziałam załamanym głosem.
Blondyn spuścił głowę na dół, założył okulary na nos i zrobił kilka kroków w kierunku wyjścia. Nagle zatrzymał się i oswobodził swoją twarz z kamuflażu. W koło rozległ się pisk. Kendall uspokoił dzieci i zaczął mówić:
- Ta pani (wskazał na mnie palcem) nie chce ze mną rozmawiać. Pomożecie?!
- BUUUUUUUUUUU! – Rozległo się buczenie.
- Dobrze! Spokój! Ciiiisza! – Krzyczałam klaszcząc w dłonie. – Pogadajmy, ale nie tutaj. Napiszę ci, gdzie się spotkamy. A teraz już idź, wariacie. – Powiedziałam, a na jego twarzy namalował się uśmiech tak wielki, że chyba pokazał wszystkie swoje zęby.
- Dziękuję! – Krzyknął do tłumu, a oni zaczęli klaskać. Po pewnym czasie zniknął z zasięgu mojego wzroku. Wewnętrznie cieszyłam się na to spotkanie. Napisałam mu co i jak, a on odpisał, że zjawi się na pewno i wysłał całusa. Przez następne lekcje byłam rozkojarzona, myślałam tylko o tym jak zakończy się nasza rozmowa. W końcu doczekałam się ostatniej lekcji i wyszłam z pracy. Od razu ruszyłam w ustalone miejsce. Kiedy dotarłam do parku, usiadłam na ławce i nie czekałam nawet pół minuty, a przede mną stanął Kendall. Usiadł obok mnie i zaczął mówić, patrząc mi prosto w oczy.
- Przysięgam, że kocham tylko ciebie. Rebecca nic dla mnie nie znaczy. To zakończony rozdział.
- A co z dzieckiem? – Zapytałam.
- Będę ojcem, ale to nic nie zmienia. Ona będzie matką mojego dziecka, ale chciałbym, żebyś to Ty była kobietą u mojego boku.
- Kendall, postaw się w mojej sytuacji.
- Proszę cię, chociaż się zastanów. – Jego oczy zaszkliły się lekko.
- A myślisz, że co ja robiłam przez ten cały czas? Zastanawiałam się i ryczałam.
- I do jakich doszłaś wniosków?
- Nie wiem! Do cholery, ja nic nie wiem!
- A kochasz mnie?
- Jejku, kocham, ale nie wiem czy możemy być razem. – Te słowa ledwo przeszły mi przez gardło. Broda zaczęła mi drzeć aż w końcu popłynęła pierwsza słona łza.
- Nie płacz, proszę, bo też będę płakał. – Wytarł kciukiem moje policzki, a sam nie wytrzymał i uronił kilka łez.
Patrzyłam na tą jego smutną twarz i czułam się wszystkiemu winna. Nie mogłam dłużej oglądać tego nieszczęścia. Przytuliłam go mocno do siebie i sama nie wiem kiedy, a zaczęliśmy się całować. Czułam pożądanie, ale nie mogliśmy przecież robić tego na ławce w parku. Poszliśmy do mnie. Już w drzwiach przyssał się do mojej twarzy. Prowadziłam go do sypialni. Runęliśmy na łóżko, a nasze języki tańczyły dziki taniec uczuć. Rozbieraliśmy się powoli. Ja byłam naga, Kendallowi zostały bokserki. Przejechałam ręką po jego udzie i dotarłam do krocza. Pod dłonią czułam twarde uwypuklenie. Masowałam to miejsce chwilę, aż złapałam pewnie za gumkę majtek i zsunęłam materiał w dół. Oderwałam się od ust Kendalla. Całowałam jego szyję, potem tors, brzuch, a na koniec złożyłam czuły pocałunek na czubku jego męskości. Wzięłam ją w usta i zaczęłam intensywnie ssać. Blondyn odchylał głowę w tył i gładził mnie po włosach. Sprawiałam mu przyjemność jeszcze przez chwilę, aż znów pocałowałam go w usta. Ściągnął moje ciało z siebie i nałożył prezerwatywę na penisa. Położył się na mnie i powoli we mnie wszedł. Jęknęłam cicho i spojrzałam w jego oczy. Kołysał biodrami przygryzając wargi, a ja czułam niebiańską rozkosz. Przyspieszył. Do rozkoszy dołączył ból, ale był on strasznie podniecający. Moje mięśnie co raz bardziej zaciskały się wokół jego penisa. Czułam zbliżający się orgazm. Zaplotłam ręce na jego karku i krzyczałam z podniecenia. Doszliśmy prawie w tym samym czasie. Kendall padł obok mnie zmęczony i spojrzał mi w oczy.
- Kocham cię. – Powiedział i pocałował mnie w czubek nosa
- Ja ciebie też. – Wyszeptałam.
_______________________________________________________
No to kolejny rozdział. Liczę na to, że się podoba, bo ja jestem z niego zadowolony. Liczę też na komentarze. Co powiecie na co najmniej 7 ? Zaszalejecie? 7 to taka fajna cyfra... :)
To moja pierwsza scena erotyczna z kobiecej perspektywy. Już tyle razy próbowałem, ale się nie udawało. Teraz dałem radę (chyba). :D
Czy to koniec problemów Kendalla i Alice? Czy Kendall ma rację ufając Rebecce? Czy Logan wreszcie otrząśnie się i pewnie stanie na nogi? Czytajcie, a się przekonacie. ^^
Pozdrawiam:
BTC
BTC
Oj zaszalałeś, zaszalałeś!
OdpowiedzUsuńBiedny Logan :C Tak mi go szkoda :<
Kendallowi zostało przebaczone! ^^
Ale i tak się pieprzyli xddd
Nieźle ci wyszła kobieca perspektywa, ale jak na faceta coś za dobrze opisałeś odczucia kobiety ;-; xddd
Czekam oczywiście! ;*
Mei, bo on udaje faceta. To przecież Christina :D haha
UsuńHahahahaa !
UsuńBeka z obu komów powyżej :)
Serio aż takie dobre ? Miło czytać :)
Ja? Kobietą? Ciekawe :D
Nie wierzę i nie uwierzę w ciążę Rebecci. Nadal jestem za tym, że go naciąga, bo jest bankrutką. Jej tyłek się nie sprzedaje :) Co do Logana to z tymi perfumami było chore. Trochę się przeraziłam. Logan....czas wylać perfumy do kibelka :D Scena erotyczna była manifik. Cudowne :***
OdpowiedzUsuńNo i nie zostawiłam puerwsza koma. Nie zaznaczyłam terenu ;)
Nie wierzę w dziecko Rebecci.... NAGLE WENA CI PRZYSZŁA CO?! Niech tą Chrząszcz przejedzie auto (naprawdę jej nienawidzę), bo czuje że będzie pocieszała Loggiego! Kendall uspakaja dzieciaki... Uspokoi je tak że znów zabiorą mu gacie.
OdpowiedzUsuńPozdro, czekam na nn :*
Jak dobrze, że się pogodzili. A na tym blogu to już wiadomo jak się ludzie godzą hehe :) Logan bardzo mocno kocha Susan. Wiem, że tam perfumuje poduszkę, bo tęskni za nią i chce ją czuć obok siebie. Jednak robi sobie tym krzywdę. To ciężkie, ale czas pogodzić się z sytuacją. Rozdział świetny :)
OdpowiedzUsuńJeju naprawdę świetny rozdział, nie mogę się doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńFajnie, że między Kenny'm i Alice wszystko gra. Dopadł ich chwilowy kryzys, ale myślę, że teraz wszystko powinno być okey. Dziecko? Nie wiem, możliwe. Gdyby tylko ktoś miał na tyle wyostrzony słuch, żeby usłyszeć bicie drugiego serca... No fanie by było. Chyba przedawkowałam Teen Wolfa... I Ostry Dyżur. I Chucka! Dobra, nie mam czasu już. Może później coś dopiszę. Scena erotyczna? Ja się wymigałam. Notka świetna! czekam na nn! Pozdrawiam. Trzymaj się.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuń