**Kendall**
Policja szukała Rebecci, ale ich
poszukiwania nie przynosiły oczekiwanych skutków. Owszem znaleźli jakieś ślady,
ale na tym pozostało. Miałem nadzieję, że może się utopiła, czy coś.
Przynajmniej byłby wtedy spokój. Od pożaru nie napisała już do Alice, chyba
sobie odpuściła. Może to była dla niej już wystarczająca zemsta? Albo
rzeczywiście zdechła, a teraz larwy wyjadają jej oczy, bo leży gdzieś w lesie
niezauważona przez nikogo. Ta opcja mi się nawet podobała. Może kiedyś mnie z
nią coś łączyło, ale gdy teraz sobie o niej pomyślę, to czuję wstręt i
nienawiść. Gdzie ja miałem oczy? No gdzie?! Jeśli ta suka nadal oddycha, to
chcę, by zapłaciła za całą krzywdę, którą wyrządziła nam wszystkim!
Na domiar złego jeszcze ta sprawa z Carlosem, Caroline i Loganem. Nie spodziewałem się czegoś takiego po Hendersonie. Bardzo się na nim zawiodłem. Ogromnie wręcz. Od tamtego incydentu tylko ja się do niego odezwałem. O Carlosie nie ma nawet co mówić, w oczach Jamesa też był skończony. Fakt, zachował się jak dupek, ale to wciąż był mój przyjaciel, mój brat i nie wyobrażałem sobie, by mogło być inaczej. Po prawdzie, dawno z nim nie rozmawiałem. Chyba będę musiał go odwiedzić w najbliższym czasie. On strasznie to przeżywa. Uwierzyłem mu, że tego nie chciał, że to był impuls, wina alkoholu. Dlaczego miałbym mu nie uwierzyć? Wcześniej nie dawał żadnych znaków, że ciągnie go do Caroline. Oboje byli zagubieni i stało się. Próbowałem to wyjaśnić Maslowowi, ale on nie chciał słuchać. Na rozmowę z Peną chciałem jeszcze poczekać. Lepiej nie wspominać przy nim nic o Loganie, czy Caroline, bo od razu wariuje. Czy tylko ja tutaj mimo wszystko potrafię myśleć jak normalny człowiek?! Dom wariatów! Cholernych, pieprzonych wariatów!
Jedyne co dobre w ostatnim czasie to
to, że udało mi się znaleźć wreszcie przyzwoite mieszkanie. W ciągu tego
tygodnia miałem podpisać umowę i mieliśmy się tam wprowadzić. Już nie mogłem
się doczekać. Na reszcie na swoim. Alice też się cieszyła. Może trochę mniej
niż ja, ale cieszyła się. Ona nadal przeżywała tą całą sprawę z Rebeccą. Ciągle
się za to wszystko obwiniała, widziałem jak zjadają ją wyrzuty sumienia.
Wszyscy tłumaczyliśmy jej, że to nie jej wina, ale ona ciągle swoje. W każdym
razie i tak było lepiej niż na początku. Wystawiliśmy jej mieszkanie na
sprzedaż. Chcieliśmy zacząć od początku i nie patrzeć już w przeszłość.
Wracając do nowego lokum. Było przestronne, ale i przytulne. Spora kuchnia
połączona z salonem i miejscem na stół, trzy pokoje mieszkalne, toaleta i
łazienka oraz garderoba. To było w sam raz dla nas. W jednym pokoju planowałem
ustawić swe sprzęty muzyczne, a jeden chcieliśmy zostawić wolny, gdyby pojawił
się dzidziuś. Trzeba myśleć przyszłościowo. Na razie jeszcze nie chcieliśmy
dzieci, ale kto wie, co przyniesie czas. Już chciałem tam zamieszkać. Cieszyłem
się na tą wyprowadzkę. Tyle czasu mieszkaliśmy wszyscy na kupie. Może dobrze,
że tamten dom spłonął. Teraz wszyscy będziemy mogli zacząć po swojemu.
**Ellie**
Katy naprawdę bardzo mi pomogła.
Byłam jej ogromnie wdzięczna za wsparcie. Spędziłam u niej dwa ostatnie dni.
Nadal cierpiałam przez Logana, ale zaczynałam rozumieć, że to nie mogło mieć
sensu. Nie winiłam go. Sama nie wiem jakbym się zachowywała, gdyby umarł mi
mąż. Kochałam go i nie miałam mu niczego za złe, ale byłam pewna, że chcę to
zakończyć. Ten związek po prostu nie miał przyszłości i choć nie wiem jak byśmy
się starali, to i tak wszystko by się pieprzyło. Musiałam porozmawiać z
Hendersonem. Przecież nie mogłam zostawić go tak bez słowa pożegnania. Poza tym
w jego mieszkaniu zastały wszystkie moje
rzeczy. Nawet jeśli bym chciała, to i tak nie uniknęłabym tego spotkania. Katy
zrobiła obiad i zasiadłyśmy do stołu. Przy jedzeniu rozmawiałyśmy trochę na ten
temat. Po posiłku przyszedł do niej jej chłopak, a ja nie chcąc patrzeć jak się
mizdrzą, opuściłam jej mieszkanie. Gdy wyszłam na zewnątrz, ciepłe promienie
słoneczne oświetliły moją twarz. Pierwszy raz od dwóch dni wyszłam na dwór.
Wzięłam głębszy oddech i zakaszlałam. Nie przemyślałam tego. Spaliny
samochodowe dostały się do mych płuc. Uroki wielkiego miasta.. Postanowiłam
zrobić sobie spacer. Musiałam jeszcze dokładnie przemyśleć co powiedzieć
Loganowi, zanim do niego pójdę. Trochę bałam się tej rozmowy. Nie wiedziałam,
jak zareaguję, gdy go zobaczę. Szłam przed siebie, myśląc, aż nagle zatrzymała się
przede mną grupka nastolatków. Dwóch chłopaków i trzy dziewczyny. Jedna z
dziewcząt zaczęła piszczeć, a ja już wiedziałam co to znaczy. Rozpoznała mnie
mimo ciemnych okularów i czapki… Szybko przyłożyłam palec do ust i pokazałam
jej, żeby była cicho. Ta posłuchała. Jej koleżanka była mądra. Zrozumiała co
jest grane i odezwała się.
- Boże! Jaka ta mysz była wielka! – Powiedziała tak, by ludzie w koło usłyszeli, a ja się uśmiechnęłam. Poprawiło mi to humor. Poprosili mnie o zdjęcie, więc się zgodziłam. Odeszliśmy w bardziej ustronne miejsce, bym mogła pozbyć się kamuflażu. Po wszystkim wróciłam na chodnik. Kierowałam się w stronę mieszkania Logana. Nie chciałam już dłużej czekać. Przecież nie mogę tchórzyć przez całe życie.
- Raz kozie śmierć. – Powiedziałam pod nosem, zaciskając pięści i wypuszczając mocniej powietrze. Byłam zdeterminowana i chciałam to już mieć za sobą.
- Boże! Jaka ta mysz była wielka! – Powiedziała tak, by ludzie w koło usłyszeli, a ja się uśmiechnęłam. Poprawiło mi to humor. Poprosili mnie o zdjęcie, więc się zgodziłam. Odeszliśmy w bardziej ustronne miejsce, bym mogła pozbyć się kamuflażu. Po wszystkim wróciłam na chodnik. Kierowałam się w stronę mieszkania Logana. Nie chciałam już dłużej czekać. Przecież nie mogę tchórzyć przez całe życie.
- Raz kozie śmierć. – Powiedziałam pod nosem, zaciskając pięści i wypuszczając mocniej powietrze. Byłam zdeterminowana i chciałam to już mieć za sobą.
**Logan**
Od dwóch dni próbowałem się
dodzwonić do Ellie, ale bez skutku. Najpierw odrzucała połączenia ode mnie, a potem
całkowicie wyłączyła telefon. Chciałem wszystko naprawić, pragnąłem, by dała mi
ostatnią szanse. Chciałem porozmawiać.. Miałem nadzieję, że chociaż tym razem
mnie odbierze, ale znów usłyszałem dźwięk poczty głosowej. Wkurzyłem się.
Rzuciłem telefon na stół i spojrzałem na niego. Obok dostrzegłem papierosy. „Jej
to pomaga” – pomyślałem, po czym chwyciłem paczkę i wyszedłem na balkon.
Wyjąłem jednego papierosa i włożyłem do ust. Odpaliłem i zaciągnąłem się.
Zacząłem kaszleć. Ostatnim razem paliłem w liceum. To było naprawdę dawno.
Kasłałem przez chwilę, po czym znów wziąłem kolejnego bucha i znów zacząłem
kaszleć. W taki sposób spaliłem całą fajkę. Nie pomogło. Nadal byłem zły,
przybity i w ogóle wszystko co najgorsze. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi.
Podszedłem, by je otworzyć. W progu stanął Kendall. Zostawiłem otwarte i
wróciłem na balkon. Kendall wszedł za mną.
- Cześć. Ciebie też miło widzieć. – Zironizował.
- Nie mam nastroju… - Powiedziałem i wyjąłem kolejnego szluga z paczki.
- Widzę właśnie.
- Brawo za spostrzegawczość. – Powiedziałem z papierosem w ustach i odpaliłem go.
- Ty palisz?! – Blondyn spytał zaskoczony.
- Ty nie wiedziałeś? – Odpowiedziałem pytaniem na pytanie, gdy już wypuściłem dym. Dołożyłem wszelkich starań, by nie zacząć kaszleć. Chciałem, by wyglądało, że palę od dawna.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż tak głupi i trujesz sam siebie.
- Tsa.. – Wydusiłem i oparłem się o balustradę.
- A czemu sam tu stoisz? Gdzie Ellie?
- Nie ma jej. – Odparłem i znów się zaciągnąłem.
- Aha.. Wyszła?
- I już nie wróci.
- Jak to?! O czym ty mówisz?!
- Zerwaliśmy… - Nie potrafiłem już dłużej kryć swojego smutku. Nawet ten papieros stracił sens. Zgasiłem go w popielniczce i usiadłem przy stoliku, podpierając głowę na rękach. Kendall przysiadł się obok.
- Chcesz o tym pogadać? – Zapytał.
- Naprawdę chcesz słuchać o tym jaki głupi jestem i jak cholernie żałuję, że wszystko spieprzyłem?
- A więc to twoja wina..
- Właściwie to wina Susan. Za dużo o niej myślę. To wszystko przez to. I może nie byłoby tak źle, ale nazwałem Ellie jej imieniem i przegiąłem pałkę.
- Auć.. Biedna Ellie.
- Nie pocieszasz, stary. – Popatrzyłem na niego, a on uśmiechnął się pokrzepiająco.
- To może zadzwoń do niej, czy coś. Musicie pogadać.
- A myślisz, że nie próbowałem? Wyłączyła telefon.
- Więc musisz poczekać, aż sama się odezwie. – Powiedział, a w tym momencie znów ktoś zapukał. Poszedłem otworzyć. Spodziewałem się każdego, ale nawet nie myślałem, że przed sobą zobaczę Ellie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Serce zaczęło bić mi jak szalone, a język stanął w gardle.
- Hej. – Powiedziała beznamiętnie.
- Cześć. – Opowiedziałem drżącym głosem i gestem ręki zaprosiłem ja do środka.
- Przyszłam pogadać. – Powiedziała.
- Próbowałem się do ciebie dodzwonić..
- Wiem.. Ale wtedy nie byłam gotowa. – Powiedziała, a do mieszkania wszedł Kendall.
- Cześć, Ellie. – Przywitał się.
- Hej, Kendall.
- To ja… Nie będę wam przeszkadzał. – Rzucił i szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi. – Na razie. – Powiedział i wyszedł.
- Mogę spakować swoje rzeczy? – Ellie przerwała niezręczną ciszę, która powstała po wyjściu blondyna.
- Czyli to jednak koniec… - Posmutniałem.
- Logan… To dla mnie trudne. Naprawdę. Musimy się pogodzić z tym, że ten związek nie ma sensu. Ty nadal ją kochasz. Kochasz ją bardziej niż mnie i ja to rozumiem. Szanuję to. Dlatego muszę odejść. Po prostu nie jesteś jeszcze gotowy, a szkoda, bo wspaniały z ciebie facet. – Powiedziała, patrząc mi w oczy.
- Ale może jednak dałabyś mi kolejną szansę.. – Próbowałem.
- Logan.. To za każdym razem będzie się kończyć tak samo. Jest po prostu za wcześnie. Tak będzie lepiej dla nas oboje…
- Ellie, ale ja cię kocham…
- Ja ciebie także, ale to nie zmienia faktu, że ona ciągle będzie pomiędzy nami. Logan… To się nie uda…
- A możemy chociaż zostać przyjaciółmi? Nie chcę cię tracić całkowicie.. – Byłem zdesperowany. Nie wyobrażałem sobie, żeby miało zabraknąć jej teraz w moim życiu.
- Przyjaciółmi tak. – Uśmiechnęła się.
- Chociaż tyle. – Nie mogłem się powstrzymać, by się do niej nie przytulić. Kiedy trzymałem ją w swoich ramionach, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Poczułem jej cudowny zapach. Puściłem ją i złapałem jej twarz w dłonie. Spojrzałem jej głęboko w oczy. Widziałem, że są wilgotne. Nasze twarze zbliżały się do siebie. Były co raz bliżej i bliżej, gdy nagle Grace się rozpłakała. Ellie pierwsza wybudziła się z transu i odskoczyła jak poparzona.
- Ekhm.. – Chrząknęła bezradnie. – Dziecko wzywa. – Uśmiechnęła się sztywno.
- Pójdę sprawdzić i zaraz tu wracam. – Powiedziałem.
- Okej. Ja w tym czasie się spakuję. – Odpowiedziała i rozeszliśmy się. Kiedy byłem w drodze do pokoju dzieci, rozpłakał się także Mitchel. Te maluchy nie mogły być głodne, bo maksymalnie pół godziny wcześniej je karmiłem. Sprawdziłem ich pieluchy, były czyste. Kompletnie nie wiedziałem, co może być na rzeczy. Jedno wziąłem na jedną rękę, a drugie na drugą i zacząłem kołysać. To było trudne, bo ostatnio już sporo urosły. Po kilku minutach nastał spokój. Odłożyłem dzieciaki do łóżeczek i wróciłem do salonu. Nie zdążyłem. Widziałem tylko, jak drzwi się zamykają. Wybiegłem szybko na korytarz. Chciałem ją złapać, ale już zniknęła z pola widzenia. Gdy wróciłem do mieszkania, zauważyłem na stole karteczkę.
- Cześć. Ciebie też miło widzieć. – Zironizował.
- Nie mam nastroju… - Powiedziałem i wyjąłem kolejnego szluga z paczki.
- Widzę właśnie.
- Brawo za spostrzegawczość. – Powiedziałem z papierosem w ustach i odpaliłem go.
- Ty palisz?! – Blondyn spytał zaskoczony.
- Ty nie wiedziałeś? – Odpowiedziałem pytaniem na pytanie, gdy już wypuściłem dym. Dołożyłem wszelkich starań, by nie zacząć kaszleć. Chciałem, by wyglądało, że palę od dawna.
- Nie wiedziałem, że jesteś aż tak głupi i trujesz sam siebie.
- Tsa.. – Wydusiłem i oparłem się o balustradę.
- A czemu sam tu stoisz? Gdzie Ellie?
- Nie ma jej. – Odparłem i znów się zaciągnąłem.
- Aha.. Wyszła?
- I już nie wróci.
- Jak to?! O czym ty mówisz?!
- Zerwaliśmy… - Nie potrafiłem już dłużej kryć swojego smutku. Nawet ten papieros stracił sens. Zgasiłem go w popielniczce i usiadłem przy stoliku, podpierając głowę na rękach. Kendall przysiadł się obok.
- Chcesz o tym pogadać? – Zapytał.
- Naprawdę chcesz słuchać o tym jaki głupi jestem i jak cholernie żałuję, że wszystko spieprzyłem?
- A więc to twoja wina..
- Właściwie to wina Susan. Za dużo o niej myślę. To wszystko przez to. I może nie byłoby tak źle, ale nazwałem Ellie jej imieniem i przegiąłem pałkę.
- Auć.. Biedna Ellie.
- Nie pocieszasz, stary. – Popatrzyłem na niego, a on uśmiechnął się pokrzepiająco.
- To może zadzwoń do niej, czy coś. Musicie pogadać.
- A myślisz, że nie próbowałem? Wyłączyła telefon.
- Więc musisz poczekać, aż sama się odezwie. – Powiedział, a w tym momencie znów ktoś zapukał. Poszedłem otworzyć. Spodziewałem się każdego, ale nawet nie myślałem, że przed sobą zobaczę Ellie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Serce zaczęło bić mi jak szalone, a język stanął w gardle.
- Hej. – Powiedziała beznamiętnie.
- Cześć. – Opowiedziałem drżącym głosem i gestem ręki zaprosiłem ja do środka.
- Przyszłam pogadać. – Powiedziała.
- Próbowałem się do ciebie dodzwonić..
- Wiem.. Ale wtedy nie byłam gotowa. – Powiedziała, a do mieszkania wszedł Kendall.
- Cześć, Ellie. – Przywitał się.
- Hej, Kendall.
- To ja… Nie będę wam przeszkadzał. – Rzucił i szybkim krokiem ruszył w stronę drzwi. – Na razie. – Powiedział i wyszedł.
- Mogę spakować swoje rzeczy? – Ellie przerwała niezręczną ciszę, która powstała po wyjściu blondyna.
- Czyli to jednak koniec… - Posmutniałem.
- Logan… To dla mnie trudne. Naprawdę. Musimy się pogodzić z tym, że ten związek nie ma sensu. Ty nadal ją kochasz. Kochasz ją bardziej niż mnie i ja to rozumiem. Szanuję to. Dlatego muszę odejść. Po prostu nie jesteś jeszcze gotowy, a szkoda, bo wspaniały z ciebie facet. – Powiedziała, patrząc mi w oczy.
- Ale może jednak dałabyś mi kolejną szansę.. – Próbowałem.
- Logan.. To za każdym razem będzie się kończyć tak samo. Jest po prostu za wcześnie. Tak będzie lepiej dla nas oboje…
- Ellie, ale ja cię kocham…
- Ja ciebie także, ale to nie zmienia faktu, że ona ciągle będzie pomiędzy nami. Logan… To się nie uda…
- A możemy chociaż zostać przyjaciółmi? Nie chcę cię tracić całkowicie.. – Byłem zdesperowany. Nie wyobrażałem sobie, żeby miało zabraknąć jej teraz w moim życiu.
- Przyjaciółmi tak. – Uśmiechnęła się.
- Chociaż tyle. – Nie mogłem się powstrzymać, by się do niej nie przytulić. Kiedy trzymałem ją w swoich ramionach, przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Poczułem jej cudowny zapach. Puściłem ją i złapałem jej twarz w dłonie. Spojrzałem jej głęboko w oczy. Widziałem, że są wilgotne. Nasze twarze zbliżały się do siebie. Były co raz bliżej i bliżej, gdy nagle Grace się rozpłakała. Ellie pierwsza wybudziła się z transu i odskoczyła jak poparzona.
- Ekhm.. – Chrząknęła bezradnie. – Dziecko wzywa. – Uśmiechnęła się sztywno.
- Pójdę sprawdzić i zaraz tu wracam. – Powiedziałem.
- Okej. Ja w tym czasie się spakuję. – Odpowiedziała i rozeszliśmy się. Kiedy byłem w drodze do pokoju dzieci, rozpłakał się także Mitchel. Te maluchy nie mogły być głodne, bo maksymalnie pół godziny wcześniej je karmiłem. Sprawdziłem ich pieluchy, były czyste. Kompletnie nie wiedziałem, co może być na rzeczy. Jedno wziąłem na jedną rękę, a drugie na drugą i zacząłem kołysać. To było trudne, bo ostatnio już sporo urosły. Po kilku minutach nastał spokój. Odłożyłem dzieciaki do łóżeczek i wróciłem do salonu. Nie zdążyłem. Widziałem tylko, jak drzwi się zamykają. Wybiegłem szybko na korytarz. Chciałem ją złapać, ale już zniknęła z pola widzenia. Gdy wróciłem do mieszkania, zauważyłem na stole karteczkę.
„Przepraszam,
że uciekłam, ale nie potrafię na ciebie patrzeć i oprzeć się, by cię pocałować.
To cholernie trudne. Na chwilę obecną nie wyobrażam sobie naszej dalszej
znajomości. Nie dzwoń. Zmienię numer. Nie szukaj mnie. Tak będzie lepiej.
Przepraszam.
- Ellie.”
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Hejki :) Jak widzicie jestem bezwzględny dla Lellie. Choć sie loffciają to szekszuf już nie bd. Takie życie ^^ Będę tęsknił za Elką, ale jakoś to wytrzymam. Przed nami dalsze losy Logana i innych. Czas uleczy rany :)
Kendzio się wyprowadza. Carlosa też to czeka. Jeszcze trochę i wszyscy bd mieszkać osobno. Trza zacząć własnym życiem. :) Co o tym sądzicie ? ^^
Trochę Wam pogadałem na temat tego bloga, a teraz mam info. W czwartek otworzyłem nowego bloga. Informowałem o nim na snapie i asku. Co do bloggera: zmieniłem opis i dodałem link w pasku głównym tutaj i w info z bloga. Tych którzy jeszcze nie widzieli, serdecznie zapraszam na mojego SADASAWA. Jest już prolog i część bohaterów. Więcej info uzyskacie już pod linkiem. Jeszcze raz zapraszam. ;)
Jak Logan poradzi sobie bez Ellie? Czy łatwo będzie sie zaklimatyzować Kendallowi i Alice w nowym mieszkaniu? Co jeszcze się wydarzy? Dowiecie sie, czytając kolejne rozdziały.
*** Ostatnie dwa zdania z drugiego akapitu z dedykiem dla Marlika. Nie ma za co, wariacie. :* :D
*** Ostatnie dwa zdania z drugiego akapitu z dedykiem dla Marlika. Nie ma za co, wariacie. :* :D
Pozdrówki:
BTC
BTC
Ukulele niestrugane
OdpowiedzUsuńLellie (2015-2015) R.I.P
UsuńOby ta Rebka zdechła tak jak tego chce Kendall i cała reszta Wszechświata. Mi też podoba się ta opcja. Henderson zaczął se jarać, a Elka spierdoliła z ubraniami jak chytra babka z Radomia na straganie :) True love story :) Dziś krócej, bo BloggerMamma ma plany wobec Ciebie ;) A nowy blog Krisza polecam jak Ewa Wachowicz ;)
hahahahah! Mam bekę z tego koma :D Krótko ale wymownie :)
UsuńZastanawiam sie co to za plany.. ^^
Danke, wariacie ;p
UsuńJakiś dziwny się zrobił ten Kendall. Ja wiem, że ma „żal”, ale mógłby się odrobinkę opanować. Popełnianie błędów, ludzka rzecz, ale fakt, trochę przegięła. Oj, coś czuję, ze jak ją złapią, czeka ją dłuuga odsiadka. Carlos, Caroline i Logan są... skomplikowani. Tak, to chyba najlepsze wyrażenie na to coś. James uparty. Okey, to nie jest nowość. Ale trzeba przyznać mu jedno. Kenny jako jedyny najnormalniej umie myśleć w tej sytuacji. Przynajmniej Alice ma spokój. I znaleźli już nowe mieszkanie. A to już coś.
OdpowiedzUsuńEllie to farciara. Ma świetną przyjaciółkę. Jeszcze jedno, odnośnie twojej poprzedniej notki. Ona naprawdę ma takie erotyczne teledyski? Bo wiesz, piosenki znam, ale żadnego nie widziałam. Tutaj wyraźnie ciągnie ją do Logana, chociaż próbuje się powstrzymywać i udaje upartego nerwuska.
Logan próbuje papierosów? No pięknie... Ja nie mogę... Jak to jest, że on się nie spodziewał, że może się udusić. Ja pierdzielę... Tego jeszcze brakowało. Nie dziwię się, że Kendall jest teraz taki zaskoczony. A ten demonstracyjnie pali szlugi. Bosz... jaki idiota! Ale przynajmniej się wygadał. Powiedział to na głos. I może dzięki temu będzie mu lżej.
Przyszła Ellie, a ten sobie taktownie poszedł. I teraz będą... Zrywać. Jak powiedziała Emma Frost w „Obdarowanych”: „Nawet z trupem nie mam szans”. Nigdy wcześniej ten cytat tak bardzo nie pasował. Pewnie nie czytasz komiksów, co?
Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam! A na Twojego nowego zajrzę w wolnej chwili. Trzymaj się!
Nie no spoko. Jej teledyski nie sa erotyczne :)
UsuńNieee! No jak mogłeś? Juz 2 raz taki cios.. Co rozdział to bardziej mi dowalasz xc Lellie wróć kiedys!
OdpowiedzUsuńTak Kendall jest najrozsądniejszą osobą w tym zespole/domu/rodzinie :D
Logan ...ehh po ci ci te fajki?! Stracisz swój piekny głos i tyle z tego wyjdzie + jeszcze chore płuca.
Ellie opamiętaj sie kobieto! Wracaj do Logana za dzień, tydzień, miesiąc, ale nie każ mi dłużej czekać :'(((
Super rozdział i czekam na nn ;)
A mój koment zwiazany z samopoczuciem po szkole chyba :/
Myślę że El dobrze postąpiła
OdpowiedzUsuńJak dojrzała kobieta
Tak zaaklimatyzują sie
Nw co z Losem
Witam, cześć, hej, siemka! Tak to ja, Rosalie, od Marlii i w ogóle... ;)
OdpowiedzUsuńA więc tak:
Jak mi szkoda Ellie. W sumie Logana też. Fajna była z nich para. To zrozumiałe, że Susan była jego wielką miłością, ale może powinien pomyśleć o jakiejś terapii? Sama nie wiem.
Kendall i Alice w jednym domku uhuu.. ^^ Miejmy nadzieję, że Rebecca wreszcie da im spokój.
A nawiązując do wcześniejszych rozdziałów: James ma żonę, siostrę Kendzia!!!!! :D Czyli teraz już oficjalnie są rodziną! Team Kames! :P A co do Carlosa i Caroline, hmm... Rozumiem, że to nie jest prosta i miła sytuacja, ale może powinni ze sobą porozmawiać. Ciekawe co zrobi Carlos, kiedy dowie się, że to jego dziecko.
No nic, chyba tyle. Coś pominęłam, pomyliłam? Czytam Twojego bloga od dawna, ale jakoś tak nie miałam śmiałości skomentować. U Marlii odważyłam się już jakiś czas temu, ale dopiero teraz tutaj. Pozdrawiam i życzę weny! :)
Jejku. Czego sie tak balas? Nie gryze tu nikogo :D
UsuńCieszę się z Twojej obecności. Oficjalnie: witaj na pokładzie :)
Ja krótko. Elka odchodzi, a Ci sie wyprowadzają. Nie mam szansy na skomcianie Sadsalsy, ale może pierwszy rozdział skomciam. Nieważne. Gdyby dziecko Carlosa by był wszystkonhappy ale jak Logana to ciekawiej, ale on ma juz dwoje paskud. Jak one dorosną to jeszcze gorzej będzie, ale Rodziciuś z niego niezły...
OdpowiedzUsuńSuper rozdizał , cZekam