W poprzednim rozdziale: Caroline i Carlos odwiedzają Logana. To co zastają na miejscu, przeraża ich. Chłopak zwierza im się ze swych problemów, a Ci namawiają go na wizytę u psychologa. Henderson godzi się. Jest mu lepiej. Pod drzwiami Kendalla staje Rebecca. Ma dla niego wieści. Okazuje się, że straciła pracę i dom.
A co dziś? Proszę bardzo:
**James**
Kiedy Kendall zwołał naradę
„rodzinną” zastanawiałem się o co może chodzić. Czy mam się niepokoić, czy to
może coś pozytywnego. W każdym razie bezzwłocznie zjawiłem się w pokoju Carlosa
i Caroline, gdzie reszta już na mnie czekała.
- O co chodzi? – Spytał zniecierpliwiony Latynos.
- Jak by wam to…..
- Najlepiej prosto z mostu i bez owijania w bawełnę? – Powiedziała Caroline.
- Dobra. Mam do was prośbę. – Znów się zaciął.
- No mów wreszcie! – Podniosłem głos.
- Czy Rebecca mogłaby u nas zamieszkać? – Zamknął oczy, zacisnął zęby, a z jego gardła wydobył się syk.
- Ta wywłoka?! Pod naszym dachem?! Wykluczone! – Uniósł się Pena.
- Ale, Carlos, posłuchaj. Ona straciła pracę, dach nad głową, jest w ciąży i to ze mną, nie mogę jej tak zostawić.
- A skąd ta pewność, że jest w ciąży właśnie z tobą, hę?
- Po prostu to wiem i już. Mniejsza o to. Proszę, zgódźcie się. Już jej obiecałem. Nie mogę jej teraz tak po prostu wyrzucić za drzwi.
- Kategoryczne NIE! – Krzyknął. – Nie mogę na nią patrzeć choćby pięć minut, a co dopiero oglądać ją dzień w dzień.
- W takim razie ja się wyprowadzam i zabieram ją ze sobą! Wspaniali z was przyjaciele! – Wyszedł i trzasnął drzwiami tak, że obrazek wiszący na ścianie zleciał na podłogę.
- No i co narobiłeś?! – Caroline spojrzała na niego z wyrzutem.
- A co? Miałem się zgodzić, żeby ta kurwa beztrosko przechadzała się po naszym mieszkaniu? I może jeszcze mamy ją utrzymywać? O nie!
- Carlos, nie widzisz jak mu na tym zależy? – Złapała go za ramię i zaczęła je masować, patrząc mu w oczy.
- A ja się już nie liczę?!- Wstał odrzucając jej rękę. – Dlaczego to co czują moi kumple jest ważniejsze od tego co czuję ja?! Wyszłaś za nich czy za mnie?! Powiedz, bzykasz się z każdym po kolei?!
- Jak możesz?! – Sprzedała mu liścia w twarz i pobiegła z płaczem do łazienki. Zamknęła się na klucz.
Zmroziłem go wzrokiem i puknąłem się trzy razy w głowię, dając mu znak, że jest idiotą.
- A ty co tu jeszcze robisz?! Czekasz, aż ona wyjdzie z tej łazienki, żeby ją stuknąć? Wypierdalaj stąd! – Popchnął mnie w stronę drzwi.
- Ty jesteś jakiś nienormalny! – Odepchnąłem go i poszedłem do siebie, zanim doszłoby do czegoś więcej.
Nie miałem pojęcia, że wyniknie z tego wszystkiego taka awantura. Faktem jest, że nie byłbym zadowolony, gdyby Rebecca u nas zamieszkała, ale skoro Kendallowi tak na tym zależało, byłem gotów się zgodzić. I o co ta zazdrość? O co mu chodziło? Zrobił z Caroline jakąś dupodaję, a z nas wyrodnych przyjaciół. Byłem na niego zły ale postanowiłem poczekać, aż ochłonie i porozmawiać na spokojnie. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Po drodze do swojego pokoju, usłyszałem jakieś dziwne hałasy w sypialni blondyna postanowiłem to sprawdzić. Uchyliłem lekko drzwi i rzuciłem okiem. Ubrania latały po całym pomieszczeniu do postawionej na środku walizki, szafki trzaskały jedna za drugą, a za wszystkim stał czerwony ze złości Kendall.
- Stary, ty tak na serio?
- Całkiem serio! Jeszcze dzisiaj mnie tu nie będzie !
- O co chodzi? – Spytał zniecierpliwiony Latynos.
- Jak by wam to…..
- Najlepiej prosto z mostu i bez owijania w bawełnę? – Powiedziała Caroline.
- Dobra. Mam do was prośbę. – Znów się zaciął.
- No mów wreszcie! – Podniosłem głos.
- Czy Rebecca mogłaby u nas zamieszkać? – Zamknął oczy, zacisnął zęby, a z jego gardła wydobył się syk.
- Ta wywłoka?! Pod naszym dachem?! Wykluczone! – Uniósł się Pena.
- Ale, Carlos, posłuchaj. Ona straciła pracę, dach nad głową, jest w ciąży i to ze mną, nie mogę jej tak zostawić.
- A skąd ta pewność, że jest w ciąży właśnie z tobą, hę?
- Po prostu to wiem i już. Mniejsza o to. Proszę, zgódźcie się. Już jej obiecałem. Nie mogę jej teraz tak po prostu wyrzucić za drzwi.
- Kategoryczne NIE! – Krzyknął. – Nie mogę na nią patrzeć choćby pięć minut, a co dopiero oglądać ją dzień w dzień.
- W takim razie ja się wyprowadzam i zabieram ją ze sobą! Wspaniali z was przyjaciele! – Wyszedł i trzasnął drzwiami tak, że obrazek wiszący na ścianie zleciał na podłogę.
- No i co narobiłeś?! – Caroline spojrzała na niego z wyrzutem.
- A co? Miałem się zgodzić, żeby ta kurwa beztrosko przechadzała się po naszym mieszkaniu? I może jeszcze mamy ją utrzymywać? O nie!
- Carlos, nie widzisz jak mu na tym zależy? – Złapała go za ramię i zaczęła je masować, patrząc mu w oczy.
- A ja się już nie liczę?!- Wstał odrzucając jej rękę. – Dlaczego to co czują moi kumple jest ważniejsze od tego co czuję ja?! Wyszłaś za nich czy za mnie?! Powiedz, bzykasz się z każdym po kolei?!
- Jak możesz?! – Sprzedała mu liścia w twarz i pobiegła z płaczem do łazienki. Zamknęła się na klucz.
Zmroziłem go wzrokiem i puknąłem się trzy razy w głowię, dając mu znak, że jest idiotą.
- A ty co tu jeszcze robisz?! Czekasz, aż ona wyjdzie z tej łazienki, żeby ją stuknąć? Wypierdalaj stąd! – Popchnął mnie w stronę drzwi.
- Ty jesteś jakiś nienormalny! – Odepchnąłem go i poszedłem do siebie, zanim doszłoby do czegoś więcej.
Nie miałem pojęcia, że wyniknie z tego wszystkiego taka awantura. Faktem jest, że nie byłbym zadowolony, gdyby Rebecca u nas zamieszkała, ale skoro Kendallowi tak na tym zależało, byłem gotów się zgodzić. I o co ta zazdrość? O co mu chodziło? Zrobił z Caroline jakąś dupodaję, a z nas wyrodnych przyjaciół. Byłem na niego zły ale postanowiłem poczekać, aż ochłonie i porozmawiać na spokojnie. Pierwszy raz widziałem go w takim stanie. Po drodze do swojego pokoju, usłyszałem jakieś dziwne hałasy w sypialni blondyna postanowiłem to sprawdzić. Uchyliłem lekko drzwi i rzuciłem okiem. Ubrania latały po całym pomieszczeniu do postawionej na środku walizki, szafki trzaskały jedna za drugą, a za wszystkim stał czerwony ze złości Kendall.
- Stary, ty tak na serio?
- Całkiem serio! Jeszcze dzisiaj mnie tu nie będzie !
- A masz chociaż gdzie pójść?
- Gadałem z Adrianą, dzisiaj będziemy mogli zostać u niej, a do jutra powinienem coś znaleźć.
- Kendall! – Podszedłem do niego i złapałem za ramiona. – Ogarnij się! – Potrząsnąłem nim.
- To niech on się ogarnie! Ja postanowiłem i zdania nie zmienię!
- Zobaczysz, że ochłonie i zmieni zdanie.
- Mam w dupie jego zdanie!
- Kendall! Nie przesadzaj. Zostaw to. Chodź napijemy się zimnego piwa i pogadamy. Zobaczysz, że wszystko będzie w porządku.
- Niech ci będzie. Ale ja się go prosić nie będę. Jeśli za dwie godziny nie powie mi, że Rebecca może tu zostać, to ja się wynoszę.
- Już nie marudź, tylko chodź do kuchni. – Objąłem go ramieniem i już mieliśmy wyjść z pokoju, kiedy nagle usłyszałem dźwięk lecącej z prysznica wody. – Ktoś się tam kąpie? – Spytałem.
- Rebecca.
- Ahaaaaa. Dobra, chodźmy.
- Gadałem z Adrianą, dzisiaj będziemy mogli zostać u niej, a do jutra powinienem coś znaleźć.
- Kendall! – Podszedłem do niego i złapałem za ramiona. – Ogarnij się! – Potrząsnąłem nim.
- To niech on się ogarnie! Ja postanowiłem i zdania nie zmienię!
- Zobaczysz, że ochłonie i zmieni zdanie.
- Mam w dupie jego zdanie!
- Kendall! Nie przesadzaj. Zostaw to. Chodź napijemy się zimnego piwa i pogadamy. Zobaczysz, że wszystko będzie w porządku.
- Niech ci będzie. Ale ja się go prosić nie będę. Jeśli za dwie godziny nie powie mi, że Rebecca może tu zostać, to ja się wynoszę.
- Już nie marudź, tylko chodź do kuchni. – Objąłem go ramieniem i już mieliśmy wyjść z pokoju, kiedy nagle usłyszałem dźwięk lecącej z prysznica wody. – Ktoś się tam kąpie? – Spytałem.
- Rebecca.
- Ahaaaaa. Dobra, chodźmy.
**Carlos**
Byłem
wściekły. Caroline ryczała w łazience i jeszcze bardziej mnie tym wkurwiała.
Nie miałem ochoty na nią patrzeć. Co za puszczalska zdzira. Na sto procent
rżnie się z każdym facetem jakiego zna, a z Loganem najczęściej, bo niby po co
by tak ciągle do niego lata?! I do tego wszystkiego jeszcze Kendall. Co to w
ogóle za pomysł, żeby Rebecca się tu wprowadziła?! Wystarczy mi już jedna
dupodaja w domu. Siedziałem na łóżku, gotując się ze złości. Co jakiś czas
wstawałem, żeby coś przewrócić lub czymś rzucić. Musiałem na czymś wyładować
swoją złość. Nie mogłem przestać myśleć o tym wszystkim. Czułem obrzydzenie do
żony, żal do przyjaciół i wściekłość na wszystko co mnie otacza. Po czasie
złość i adrenalina zaczęły ze mnie schodzić. Zacząłem rozmyślać, jak ja mogłem
tak postąpić, dlaczego się tak zachowałem. Przecież nie miałem powodów, by
zwymyślać żonę, mogłem także zgodzić się, by Rebecca tu zamieszkała. Skoro
Kendallowi tak bardzo zależało, skoro był pewien tego, że to właśnie on jest
ojcem dziecka, to dlaczego miałbym stawac mu na drodze. Było mi przykro, miałem
wyrzuty sumienia, obwiniałem się za tą całą aferę, jaka niedawno rozegrała się
w mojej sypialni. Na dodatek Caroline cały czas płakała w łazience, wręcz
zanosiła się płaczem. Podszedłem do drzwi i zapukałem cicho.
- Odejdź! – Usłyszałem jej głos.
- Kochanie, przepraszam… Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Powiedziałam odejdź! – Krzyknęła głośniej.
- Caroline, wybacz mi. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
Skomentowała to ciszą. Przez chwilę się nie odzywała, nawet nie było słychać już jej szlochania. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranego zamka. Pełen nadziei odszedłem od drzwi. W tym momencie kobieta wybiegła z łazienki jak poparzona. Otworzyła prędko drzwi od sypialni i biegła dalej. Ruszyłem za nią po schodach, aż do wyjścia z domu. Wybiegła na chodnik i skręciła w prawo. Goniłem ją ile tchu, ale jej nie złapałem. Zniknęła gdzieś w tłumie. Zrezygnowany wróciłem do domu, po drodze zostawiając jej chyba z milion wiadomości na poczcie. Miałem nadzieję, że wróci i wszystko się ułoży. Boże, jaki ze mnie idiota!
- Odejdź! – Usłyszałem jej głos.
- Kochanie, przepraszam… Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Powiedziałam odejdź! – Krzyknęła głośniej.
- Caroline, wybacz mi. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy.
Skomentowała to ciszą. Przez chwilę się nie odzywała, nawet nie było słychać już jej szlochania. Nagle usłyszałem dźwięk otwieranego zamka. Pełen nadziei odszedłem od drzwi. W tym momencie kobieta wybiegła z łazienki jak poparzona. Otworzyła prędko drzwi od sypialni i biegła dalej. Ruszyłem za nią po schodach, aż do wyjścia z domu. Wybiegła na chodnik i skręciła w prawo. Goniłem ją ile tchu, ale jej nie złapałem. Zniknęła gdzieś w tłumie. Zrezygnowany wróciłem do domu, po drodze zostawiając jej chyba z milion wiadomości na poczcie. Miałem nadzieję, że wróci i wszystko się ułoży. Boże, jaki ze mnie idiota!
**Kendall**
Siedzieliśmy z Jamesem na kanapie
w salonie i piliśmy piwo. Trochę gadaliśmy. Tego mi było trzeba. Odstresowałem
się, przestałem już myśleć o tej kłótni
z Carlosem. James zwierzał mi się z problemów z Adrianą. Dziwnie mi było
wysłuchiwać żali na moją siostrę, ale to mój przyjaciel, więc musiałem go
wysłuchać. Było mi go szkoda, bo rzeczywiście obrywał od niej za niewinność. To
najlepszy przykład na to, co stres i zbyt dużo nauki może zrobić z człowiekiem.
Ogólnie rozmawialiśmy o sprawach różnych. Nagle było słychać trzask drzwi,
gdzieś na górze i szybki bieg po schodach. To była Caroline. Rozmazana gnała w
stronę wyjścia, a zaraz za nią Carlos. Chyba nawet nas nie zauważyli. Po chwili
zniknęli za drzwiami i tyle ich widzieliśmy.
- A tym co się stało?
- Po tym jak Carlos pokłócił się z tobą, to nawrzeszczał też na nią, a przy okazji i mi się oberwało.
- A o co poszło
- Umyślił sobie, że ja, ty i Logan pukamy ją na boku.
- Że Caroline? Co mu przyszło do głowy?! – Wybałuszył oczy.
- Mnie się pytasz? To Carlos. Za nim nie trafisz.
- Masz rację. Napijmy się. – Powiedział.
Stuknęliśmy się szyjkami od butelek i napiliśmy się.
Tak się złożyło, że cała zawartość zniknęła, więc poszedłem do lodówki po więcej. Całe szczęście niedawno robiliśmy zapas. Kiedy otworzyłem lodówkę, do domu wszedł Carlos. Usłyszał dźwięk obijającego się o siebie szkła i powiedział:
- Mi też weź. – Po czym usiadł na kanapie obok Kendalla.
Otworzyłem piwa, a kapsle wyrzuciłem do śmieci. Zaniosłem alkohol do salonu i dałem kumplom. Usiadłem pomiędzy nimi. Carlos zanurzył usta i wypił pół piwa na raz. Odbiło mu się i postawił szkło na stole.
- Chłopaki przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Kendall, jak tak bardzo chcesz, to niech Rebecca u nas zamieszka, tylko się nie wyprowadzaj. A ty James nie gniewaj się na mnie. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłem.
- Nie ma sprawy. – Powiedzieliśmy jednocześnie.
- Lepiej powiedz co z tobą i Caroline.
- Szkoda gadać. Uciekła, nie złapałem jej. W sumie to się jej nie dziwię. Też byłbym zły.
- Wróci. – Kendall klepnąłem go w plecy.
- Wszystko sobie wyjaśnicie i będzie dobrze. Tylko nie rozumiem jak mogłeś pomyśleć, że my i ona…. Przecież jesteśmy twoimi najlepszymi kumplami. Nie zrobilibyśmy ci tego. – Powiedział blondyn.
- Wiem, chłopaki. Jeszcze raz sorry.
- A tym co się stało?
- Po tym jak Carlos pokłócił się z tobą, to nawrzeszczał też na nią, a przy okazji i mi się oberwało.
- A o co poszło
- Umyślił sobie, że ja, ty i Logan pukamy ją na boku.
- Że Caroline? Co mu przyszło do głowy?! – Wybałuszył oczy.
- Mnie się pytasz? To Carlos. Za nim nie trafisz.
- Masz rację. Napijmy się. – Powiedział.
Stuknęliśmy się szyjkami od butelek i napiliśmy się.
Tak się złożyło, że cała zawartość zniknęła, więc poszedłem do lodówki po więcej. Całe szczęście niedawno robiliśmy zapas. Kiedy otworzyłem lodówkę, do domu wszedł Carlos. Usłyszał dźwięk obijającego się o siebie szkła i powiedział:
- Mi też weź. – Po czym usiadł na kanapie obok Kendalla.
Otworzyłem piwa, a kapsle wyrzuciłem do śmieci. Zaniosłem alkohol do salonu i dałem kumplom. Usiadłem pomiędzy nimi. Carlos zanurzył usta i wypił pół piwa na raz. Odbiło mu się i postawił szkło na stole.
- Chłopaki przepraszam. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Kendall, jak tak bardzo chcesz, to niech Rebecca u nas zamieszka, tylko się nie wyprowadzaj. A ty James nie gniewaj się na mnie. Niepotrzebnie na ciebie naskoczyłem.
- Nie ma sprawy. – Powiedzieliśmy jednocześnie.
- Lepiej powiedz co z tobą i Caroline.
- Szkoda gadać. Uciekła, nie złapałem jej. W sumie to się jej nie dziwię. Też byłbym zły.
- Wróci. – Kendall klepnąłem go w plecy.
- Wszystko sobie wyjaśnicie i będzie dobrze. Tylko nie rozumiem jak mogłeś pomyśleć, że my i ona…. Przecież jesteśmy twoimi najlepszymi kumplami. Nie zrobilibyśmy ci tego. – Powiedział blondyn.
- Wiem, chłopaki. Jeszcze raz sorry.
**Rebecca**
Noc
spędziłam u Kendalla w pokoju, podczas gdy on spał w salonie na kanapie. Równie
dobrze mógł spać ze mną i na pewno byłoby mu wygodnie, ale uparł się, że tak
będzie lepiej. Nie powiem, że nie było mi przykro, ale musiałam to znieść. I
tak miałam powody do zadowolenia, bo pierwsza część mojego planu zdała egzamin,
zamieszkałam w jego domu. Teraz tylko musiałam zdobyć jego serce i wszystko
byłoby jak trzeba. Wstałam z samego rana, by zrobić śniadanko dla mojego misia,
ale w lodówce nie było nic, co umiałabym przygotować. Ubrałam się, zrobiłam
makijaż, wyprostowałam moje piękne włosy i wyszłam do sklepu, zabierając
portfel Kendalla, który leżał na stole. Wychodząc z domu, otworzyłam go, by
przeliczyć pieniądze, skrzywiłam się, gdy w środku zobaczyłam zdjęcie tej jego
dziewuchy. Wyciągnęłam je i schowałam sobie do kieszeni. Byłam już w furtce,
gdy nagle na kogoś wpadłam. Fuuu… To była ta obleśna wieśniara, która obracała
mojego Kendalla. Gdy ją zobaczyłam, w mojej głowie zrodził się pomysł.
- Co ty tu robisz? – Spytałam, mierząc ją wzrokiem.
- To chyba ja powinnam o to zapytać.
- Tak się składa, że idę do sklepu, by zrobić śniadanko dla mojego misia. Po tej nocy pełnej wrażeń należy mu się jakaś niespodzianka. – Uśmiechnęłam się.
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj, że nie rozumiesz. Spaliśmy ze sobą. Kendall już cię nie chce. Wybrał mnie.
- Kłamiesz! – Jej oczy zaszkliły się, co bardzo mnie zadowoliło.
- To ty okłamujesz samą siebie. Jesteś śmieszna, jeśli myślałaś, ze możesz wygrać ze mną, matką jego dziecka i to jaką seksowną.
- Muszę z nim porozmawiać. – Chciała mnie wyminąć ale zagrodziłam jej drogę.
- Nigdzie nie pójdziesz, maleńka. On jeszcze śpi i (tutaj zaczęłam szeptać) jest nagi. Niech sobie odpoczywa.
- Jak on mógł mi to zrobić? – Rozpłakała się.
- Zrozum, że byłaś tylko zabawką, pocieszeniem. Teraz ja wróciłam i nie jesteś mu do niczego potrzebna. Biedna Alice myślała, że wyjdzie za Kendalla Schmidta? Proszę cię…. On i taka szara myszka? Znudziłaś mu się. On potrzebuje wrażeń. Potrzebuje MNIE. – Powiedziałam, a ta przytknęła dłoń do swych ust i uciekła z płaczem. Byłam z siebie taka dumna.
- Co ty tu robisz? – Spytałam, mierząc ją wzrokiem.
- To chyba ja powinnam o to zapytać.
- Tak się składa, że idę do sklepu, by zrobić śniadanko dla mojego misia. Po tej nocy pełnej wrażeń należy mu się jakaś niespodzianka. – Uśmiechnęłam się.
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj, że nie rozumiesz. Spaliśmy ze sobą. Kendall już cię nie chce. Wybrał mnie.
- Kłamiesz! – Jej oczy zaszkliły się, co bardzo mnie zadowoliło.
- To ty okłamujesz samą siebie. Jesteś śmieszna, jeśli myślałaś, ze możesz wygrać ze mną, matką jego dziecka i to jaką seksowną.
- Muszę z nim porozmawiać. – Chciała mnie wyminąć ale zagrodziłam jej drogę.
- Nigdzie nie pójdziesz, maleńka. On jeszcze śpi i (tutaj zaczęłam szeptać) jest nagi. Niech sobie odpoczywa.
- Jak on mógł mi to zrobić? – Rozpłakała się.
- Zrozum, że byłaś tylko zabawką, pocieszeniem. Teraz ja wróciłam i nie jesteś mu do niczego potrzebna. Biedna Alice myślała, że wyjdzie za Kendalla Schmidta? Proszę cię…. On i taka szara myszka? Znudziłaś mu się. On potrzebuje wrażeń. Potrzebuje MNIE. – Powiedziałam, a ta przytknęła dłoń do swych ust i uciekła z płaczem. Byłam z siebie taka dumna.
Po
południu wybraliśmy się z Kendallkiem do sklepu z materiałami budowlanymi.
Chciał wyremontować dla mnie pokój, w którym kiedyś podobno mieszkał jego
przyjaciel. Przyjaciel…. Już niedługo. On będzie tylko mój! Weszliśmy do środka, a przede mną było tyle
piękności. Od razu rzuciła mi się w oczy różowa, włochata tapeta. Do tego
różowa farba, biały komplet mebli i różowa pościel w panterkę. Zakupy nie
trwały długo, bo byłam zdecydowana i doskonale wiedziałam, że nie potrzebuję
niczego innego do szczęścia. Kendall zapakował wszystko do auta i ruszyliśmy w
drogę. Postanowił, ze kupi mi kilka ubrań, więc pojechaliśmy do mojego
ulubionego sklepu. Zostawiliśmy tam około dwóch tysięcy dolarów, a to zaledwie
kilka łaszków. Wiedziałam, że nie starczy mi to na długo i że jeszcze tu
zawitamy. Miałam dużą swobodę, bo sama wszystko sobie wybierałam, a on płacił.
Kiedy dotarliśmy do domu, byłam wyczerpana. Położyłam swe piękne ciało na łóżku
blondyna, a on pownosił wszystkie zakupy do domu. Zasnęłam. Obudziłam się dopiero
wieczorem. W domu coś hałasowało, jakby coś wielkiego padło na podłogę. Wstałam
i poszłam to sprawdzić. Dźwięk dochodził z pokoju, który remontował dla mnie
Kendall. Wyjaśnił, że drabina upadła na podłogę, gdy chciał ją przestawić.
Wygląd pomieszczenia mnie zachwycił. Na razie to tylko ściany, ale mimo
wszystko było ślicznie. Misio obiecał, że następnego dnia skręci meble i będę
mogła już tu zamieszkać. Byłam taka szczęśliwa, że rzuciłam mu się na szyję. W
pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że jest cały brudny z farby.
- Fuuuuu! Jak mogłeś?! Upaprałeś mi cały strój! – Oburzyłam się.
- Ale…
- Nie tłumacz się. Nie wiem jak można być takim nieuważnym. Nie pokazuj mi się na oczy! – Tupnęłam nogą, odwróciłam się na pięcie, odgarnęłam włosy i wyszłam stamtąd. Nie miałam ochoty na niego patrzeć.
- Fuuuuu! Jak mogłeś?! Upaprałeś mi cały strój! – Oburzyłam się.
- Ale…
- Nie tłumacz się. Nie wiem jak można być takim nieuważnym. Nie pokazuj mi się na oczy! – Tupnęłam nogą, odwróciłam się na pięcie, odgarnęłam włosy i wyszłam stamtąd. Nie miałam ochoty na niego patrzeć.
_________________________________________________________________________
A oto i kolejny rozdział. Szybko co nie? Podoba się? No już. Czekam na te hejty na Carlosa i Rebeccę :D
Dzisiaj znów zastosowałem to przypomnienie przed rozdziałem. Nie wiem czy to jest potrzebne. Zadawałem Wam ostatnio to pytanie, ale odpowiedziała na nie tylko Marla ( dzięki :*). Dlatego właśnie powstała ankieta. Proszę o odpowiedzi. :)
A oto i kolejny rozdział. Szybko co nie? Podoba się? No już. Czekam na te hejty na Carlosa i Rebeccę :D
Dzisiaj znów zastosowałem to przypomnienie przed rozdziałem. Nie wiem czy to jest potrzebne. Zadawałem Wam ostatnio to pytanie, ale odpowiedziała na nie tylko Marla ( dzięki :*). Dlatego właśnie powstała ankieta. Proszę o odpowiedzi. :)
Gdzie poszła Caroline? Czy wróci do Carlosa? Co z planem Rebecci? Uda jej się zdobyć Kendalla? Czy wyjdzie na jaw jej intryga? Dowiecie się w kolejnych rozdziałach ^^
BTC
Ooo posypia sie hejty, ooo posypia :D Carlos patafianie! Jak mogles? Myslisz tak, bo sam bys tak zrobil gdybys chcial! Ugh. A ta suka Rebcia cos kombinuje. Moze wszystko to uknula. Ja bym ja rozerwala na strzepy! I jeszcxe takich glupot nagadala Alice. Aaa! Zabije! Rozdzial podniosl mi cisnienie a to znaczy ze byl ekstra! Przyspieszyles tempo. Podoba mi sie :)
OdpowiedzUsuńEj miałeś wspomnieć o tym jak nazwałam fandom fanów Chrisa: "Chrisonator" jak komuś się nie podoba to możemy obgadać :) Kto chce należeć?
OdpowiedzUsuńZabij tą sukę Rebeccę! Los zazdrosny myśli że jego żona się puszcza?! Dobrze, że się chłopak ogarnął. Biedna Alice... Wgl. ta Rececca to ona KOCHAM SCHMIDTA, ale jak ubrudził jej coś co jej KUPIŁ to awanturę robi... Błagam zabij ją, zwłoki sprzedaj. (Zwłoki gwiazdy porno..) Hmm....
Alice serio uwierzyła? Cóż z niechęcią stwierdzam, że Alice jest lekko głupia... Poznaje kolesia i już seks, oraz wierzy we WSZYSTKO, oby się dowiedziała, że K3 nic nie ma za uszami :3
Ja od dawna jestem Chrisonator ^ ^ Byłam Chrisonator zanim powstał ten pomysł. Zanim powstał ten blog nawet! Jestem boska ^ ^
UsuńWyprzedasz modę :D
Usuńhahaha! Bunny, Ty byś mi wszystkich bohaterów powybijała :D O kim ja bym wtedy pisał? :)
UsuńOj, Marlik, masz rację. Koffasz mnie od czasów zanim jeszcze założyłem bloga, ale to niedługo. Może kilka tygodni? W każdym razie późno odkryłaś btdi ;p
Nom wiesz to ty zacząłeś zabijając mi Susan! Killnij Chrząszcza i Rebeccę, a Carlos jak będzie nadal taki zazdrosny i będzie wyzywał Carlosline od dziwek to się nad nim zastanów....
UsuńObiecaj mi dramacik, o Rebecce, Alice i K3 ♥
MASZ JĄ PÓŹNIEJ ZABIĆ (w sensie Rebeccę) niech ją zabije, Alice lub Kendall, albo dla odmiany Carlos :3 A Agnieszka (chyba tak się nazywała Chrząszcz) to niech popełni samobójstwo.
Zua ja. Ja też czytam BTDI ale jakoś nie komentuję (nwm czemu?) i nie wiem dlaczego nie ma IMAGINA od miesiąca.
Ta Rebecca jest co najmniej dziwna. Raz wysławia się jak w siedemnastowiecznych powieściach, a kilka linijek niżej używa słów rodem przedszkolaka. Tylko czekam, aż Kendall powie: "Wiesz co? Chciałbym zobaczyć swoje dziecko. Przejedziemy się na USG?" No tylko na to czekam. A to jej "zdobyć" przypomina mi troch kreatywne pisanie na nk. Każdy ma jakąś postać, czasami kilka. Kiedy dostałam wiadomość "Zrobiłam to bo Cię kocham." (Piszę jako facet), łoł... Większej bzdury w życiu nie widziałam (to tylko fikcyjne pisanie), a zachowanie tej (wstawić odpowiedni epitet) przypomina mi treść tamtych wiadomości. No cóż... Notka świetna. Czekam na nn! Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńSuppper rozdział pisz szybko następny :* Pozdrawiam a jak będziesz miał wolną chwilkę zerkniesz? http://wordliwe.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńAch ta Rebecca. To oszustka i tyle. Alice taka latwowierna. Na Carlosa sle hejty. Taka suke z zony zrobic. Sorry za wyrazenie. Rozdzial swietny :)
OdpowiedzUsuń