**Adriana**
Miałam
już tego wszystkiego dość. Normalnie przyrosłam do tego cholernego łózka.
Głupio mi było, że wszyscy w koło mnie skaczą, chciałabym zrobić wszystko sama,
ale nie mogłam. To było okropne i strasznie denerwujące. James cały czas był
przewrażliwiony na moim punkcie. Tłumaczyłam mu wiele razy, że za bardzo się troszczy,
ale nie docierało to do niego. Martwiłam się, że przez ten wypadek nie zaliczę
roku, a bardzo ciężko pracowałam na swoje wyniki. Niestety nie mogłam chodzić
na wykłady i na razie nie zapowiadało się, by mogło być inaczej. Chłopaki
ostatnio się pokłócili, a Kendall przeniósł się do Logana. Przez ostatnie dni
był tylko gościem we własnym domu, tylko po to by odwiedzić mnie. Tego też
miałam dość. Nie mogłam patrzeć jak mijają się i nawet nie odezwą się do siebie
słowem. No oszaleć można! Jedyna Caroline była
w tym wszystkim normalna, co było dziwne jak na kobietę w ciąży. Bałam
się, że będzie miała jakieś wahania nastrojów i będzie mnie irytować, ale nic
podobnego. Całe szczęście…. Już wcześniej dobrze się dogadywałyśmy, ale teraz
spokojnie mogłam nazwać ją przyjaciółką. To mi dawało wiele radości.
Leżałam
na łóżku, czytając książkę, kiedy do pokoju wszedł mój chłopak uśmiechnięty od
ucha do ucha. Był dziwnie wesoły, co bardzo mnie zdziwiło.
- Co ty taki zadowolony? – Zapytałam, uśmiechając się.
- Ostatnio narzekałaś, że nie możesz chodzić na wykłady, to wykłady przyszły do ciebie.
- Co ty gadasz?
- Patrz kogo przyprowadziłem. To jest pan Stevens z twojej uczelni. On wszystko ci wyjaśni.
- Naprawdę? Zrobiłeś to dla mnie? – Uśmiechnęłam się.
- Zrobiłbym wszystko, byle mój cukiereczek był szczęśliwy. – Podszedł i pocałował mnie czule, nie zwracając uwagi na gościa w garniaku, który się nam przyglądał.
- Awwwww. Kocham cię. – Powiedziałam, gdy już rozłączyliśmy nasze wargi.
- Naprawdę? A wyjdziesz za mnie? – Powiedział z wyczuwalnym żartem w głosie.
- A czy ten pan może udzielać ślubów? – Wskazałam na Stevensa.
- Niestety nie. – Facet pokiwał głową.
- Więc nie. – Wytknęłam język Maslowowi.
- A gdyby mógł? – Spojrzał na mnie dociekliwie.
- Powiedziałabym ci „tak” bez chwili zastanowienia. – Wyznałam szczerze. Przez ostatnie zdarzenia byłem pewna, że jest on tym, z którym chcę spędzić resztę mojego życia. James tylko uśmiechnął się, po czym wyszedł z pokoju bez słowa, zostawiając mnie sam na sam z garniakiem. Mężczyzna pozwolił usiąść sobie obok mnie. Zaczął mi tłumaczyć, na czym ma polegać moja nauka. Powiedział, że każdego dnia będą nagrywać każdy wykład na dyktafon i ktoś będzie dostarczał mi nagrania. Nie musiałabym robić wtedy żadnych notatek, a wszystkie testy, które pojawiłyby się w trakcie, mogłabym napisać zaraz po powrocie do zdrowia. Bardzo spodobał mi się ten pomysł. Nie wiedziałam jak James to załatwił, ale pewnie tanio to nie kosztowało. Później mężczyzna wyszedł, a ja zostałam sama. Maslow gdzieś sobie poszedł. Zastanawiałam się, dlaczego niczego nie powiedział.
- Co ty taki zadowolony? – Zapytałam, uśmiechając się.
- Ostatnio narzekałaś, że nie możesz chodzić na wykłady, to wykłady przyszły do ciebie.
- Co ty gadasz?
- Patrz kogo przyprowadziłem. To jest pan Stevens z twojej uczelni. On wszystko ci wyjaśni.
- Naprawdę? Zrobiłeś to dla mnie? – Uśmiechnęłam się.
- Zrobiłbym wszystko, byle mój cukiereczek był szczęśliwy. – Podszedł i pocałował mnie czule, nie zwracając uwagi na gościa w garniaku, który się nam przyglądał.
- Awwwww. Kocham cię. – Powiedziałam, gdy już rozłączyliśmy nasze wargi.
- Naprawdę? A wyjdziesz za mnie? – Powiedział z wyczuwalnym żartem w głosie.
- A czy ten pan może udzielać ślubów? – Wskazałam na Stevensa.
- Niestety nie. – Facet pokiwał głową.
- Więc nie. – Wytknęłam język Maslowowi.
- A gdyby mógł? – Spojrzał na mnie dociekliwie.
- Powiedziałabym ci „tak” bez chwili zastanowienia. – Wyznałam szczerze. Przez ostatnie zdarzenia byłem pewna, że jest on tym, z którym chcę spędzić resztę mojego życia. James tylko uśmiechnął się, po czym wyszedł z pokoju bez słowa, zostawiając mnie sam na sam z garniakiem. Mężczyzna pozwolił usiąść sobie obok mnie. Zaczął mi tłumaczyć, na czym ma polegać moja nauka. Powiedział, że każdego dnia będą nagrywać każdy wykład na dyktafon i ktoś będzie dostarczał mi nagrania. Nie musiałabym robić wtedy żadnych notatek, a wszystkie testy, które pojawiłyby się w trakcie, mogłabym napisać zaraz po powrocie do zdrowia. Bardzo spodobał mi się ten pomysł. Nie wiedziałam jak James to załatwił, ale pewnie tanio to nie kosztowało. Później mężczyzna wyszedł, a ja zostałam sama. Maslow gdzieś sobie poszedł. Zastanawiałam się, dlaczego niczego nie powiedział.
**James**
- Szefie, potrzebuję pożyczki. – Oświadczyłem prosto z
mostu.
- Proszę, proszę.. Przyszła koza do woza. – Powiedział, uśmiechając się. – A czemu miałbym dawać pożyczkę komuś, z kim już nie współpracuję?
- Jak to „nie współpracuję” ? – Wybałuszyłem oczy.
- Normalnie. Przecież razem z Carlosem nie chcieliście dłużej tego ciągnąć, dlatego postanowiłem z was zrezygnować. Kendall i Logan stworzą duet i wszystko będzie w porządku.
- Ale jak to duet? Przecież my nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Nam chodziło o to, że nie chcemy teraz, a nie że w ogóle. – Próbowałem wytłumaczyć.
- A ja mówiłem, że potrzebuję was teraz. Ale skoro nie chcecie, to przykro mi, ale musimy się pożegnać.
- A jeśli wróciłbym teraz do pracy? Dostałbym pożyczkę?
- A ile potrzebujesz? – Zapytał.
- Niewiele. – Skłamałem.
- W takim razie tak.
- W takim razie mogę zacząć nawet jutro. – Uśmiechnąłem się.
- Cieszy mnie twój zapał. Przekonaj jeszcze Carlosa i będzie genialnie.
- Postaram się. Toooo… Dostanę tą kasę?
- Ile? – Zapytał. Gdy usłyszał, wybałuszył oczy ze zdziwienia i wstał z krzesła. – Po chuj ci tyle forsy, człowieku?!
- Czy to ważne? Kończą mi się oszczędności, a szykuje mi się wydatek.
- Spory ten wydatek…. Ale dobra. Dam ci pieniądze, lecz jutro z samego rana widzę cię w studio. – Powiedział stanowczo.
- Umowa stoi. – Wyszczerzyłem się.
- Proszę, proszę.. Przyszła koza do woza. – Powiedział, uśmiechając się. – A czemu miałbym dawać pożyczkę komuś, z kim już nie współpracuję?
- Jak to „nie współpracuję” ? – Wybałuszyłem oczy.
- Normalnie. Przecież razem z Carlosem nie chcieliście dłużej tego ciągnąć, dlatego postanowiłem z was zrezygnować. Kendall i Logan stworzą duet i wszystko będzie w porządku.
- Ale jak to duet? Przecież my nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa. Nam chodziło o to, że nie chcemy teraz, a nie że w ogóle. – Próbowałem wytłumaczyć.
- A ja mówiłem, że potrzebuję was teraz. Ale skoro nie chcecie, to przykro mi, ale musimy się pożegnać.
- A jeśli wróciłbym teraz do pracy? Dostałbym pożyczkę?
- A ile potrzebujesz? – Zapytał.
- Niewiele. – Skłamałem.
- W takim razie tak.
- W takim razie mogę zacząć nawet jutro. – Uśmiechnąłem się.
- Cieszy mnie twój zapał. Przekonaj jeszcze Carlosa i będzie genialnie.
- Postaram się. Toooo… Dostanę tą kasę?
- Ile? – Zapytał. Gdy usłyszał, wybałuszył oczy ze zdziwienia i wstał z krzesła. – Po chuj ci tyle forsy, człowieku?!
- Czy to ważne? Kończą mi się oszczędności, a szykuje mi się wydatek.
- Spory ten wydatek…. Ale dobra. Dam ci pieniądze, lecz jutro z samego rana widzę cię w studio. – Powiedział stanowczo.
- Umowa stoi. – Wyszczerzyłem się.
Gdy wyszedłem z budynku, czułem ulgę. Nie wierzyłem, że może
mi się udać. Szybko poszedłem do urzędu, by załatwić kogoś, uprawnionego do
udzielania ślubów. Bardzo trudno było kogoś przekonać, ale w końcu doszliśmy do
porozumienia. Sporo mnie to kosztowało, ale czego nie robi się w imię miłości?
Następnie odwiedziłem jubilera. Musiałem kupić nowy pierścionek zaręczynowy, bo
tamten przepadł oraz zakupić obrączki. Tam też zostawiłem sporo pieniędzy.
Wszystko, co pożyczyłem rozeszło się w jeden dzień. Po drodze do domu
zadzwoniłem do Kendalla. Początkowo nie odbierał moich telefonów, ale po
dłuższym męczeniu go, odebrał.
- Czego?! – Warknął do słuchawki, nadal obrażony.
- Zbieraj Alice, Logana i Ellie i szybko przyjeżdżajcie do domu.
- Ale po co? Coś z Adrianą?
- W pewnym sensie.. Wszystkiego dowiesz się na miejscu. – Nie chciałem niczego zdradzać.
- Ale…
- WSZYTSKIEGO DOWIESZ SIĘ NA MIEJSCU. – Powtórzyłem dobitniej. – I jeszcze jedno: BIG TIME RUSH- REAKTYWACJA! – Krzyknąłem do słuchawki, po czym się rozłączyłem. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Już nie mogłem się doczekać.
- Czego?! – Warknął do słuchawki, nadal obrażony.
- Zbieraj Alice, Logana i Ellie i szybko przyjeżdżajcie do domu.
- Ale po co? Coś z Adrianą?
- W pewnym sensie.. Wszystkiego dowiesz się na miejscu. – Nie chciałem niczego zdradzać.
- Ale…
- WSZYTSKIEGO DOWIESZ SIĘ NA MIEJSCU. – Powtórzyłem dobitniej. – I jeszcze jedno: BIG TIME RUSH- REAKTYWACJA! – Krzyknąłem do słuchawki, po czym się rozłączyłem. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Już nie mogłem się doczekać.
**Kendall**
O co mu
chodziło? Dlaczego każe mi rzucać wszystko i pędzić do domu? I co ma z tym
wspólnego Adriana? Nie dawało mi to spokoju, dlatego postanowiłem zrobić tak
jak mówił James. Ucieszyło mnie to, co mówił o zespole, ale o co do cholery
chodziło z Adrianą? Poinformowałem Logana o tym telefonie i zgodził się jechać.
Sam był ciekaw, o co może biegać. Ellie też nie miała nic przeciwko. Zaczęli
szykować dzieci i siebie, a ja zadzwoniłem do Alice.
- Alice, James chce, żebyśmy wpadli do nich. Jedziesz ze mną?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł…
- Ale to może być coś ważnego… Zależy mi bardzo, żebyś ze mną jechała…
- Kendall, nie mogę.
- Dlaczego ty mi to robisz?! Co ja ci takiego zrobiłem?!
- Nic… Ja… Ja… - Nie wiedziała co powiedzieć.
- Nawet nie potrafisz wymyślić dobrego kłamstwa. Myślałem, że traktujesz mnie poważnie.
- Bo tak jest.
- To jedź ze mną.
- Ale nie mogę. – Była bliska płaczu.
- Czemu?
- Bo nie! – Podniosła głos wyraźnie zapłakana i rozłączyła się. Próbowałem się do niej dodzwonić , ale za każdym razem mnie odrzucała, aż w końcu wyłączyła telefon. Rżnąłem telefonem o podłogę i usiadłem na kanapie, chowając twarz w dłoniach.
- Co się stało? – Logan usiadł obok.
- Alice się stała…
- To znaczy? – Dopytywał.
- Dobra.. Nie gadajmy o tym. Jedziemy? – Zapytałem.
- Jak wolisz. My jesteśmy gotowi. Ale gdybyś chciał pogadać, to wiesz gdzie mnie szukać. – Uśmiechnął się, klepiąc mnie po plecach.
- Wiem. Dzięki.
- Alice, James chce, żebyśmy wpadli do nich. Jedziesz ze mną?
- Nie wiem, czy to dobry pomysł…
- Ale to może być coś ważnego… Zależy mi bardzo, żebyś ze mną jechała…
- Kendall, nie mogę.
- Dlaczego ty mi to robisz?! Co ja ci takiego zrobiłem?!
- Nic… Ja… Ja… - Nie wiedziała co powiedzieć.
- Nawet nie potrafisz wymyślić dobrego kłamstwa. Myślałem, że traktujesz mnie poważnie.
- Bo tak jest.
- To jedź ze mną.
- Ale nie mogę. – Była bliska płaczu.
- Czemu?
- Bo nie! – Podniosła głos wyraźnie zapłakana i rozłączyła się. Próbowałem się do niej dodzwonić , ale za każdym razem mnie odrzucała, aż w końcu wyłączyła telefon. Rżnąłem telefonem o podłogę i usiadłem na kanapie, chowając twarz w dłoniach.
- Co się stało? – Logan usiadł obok.
- Alice się stała…
- To znaczy? – Dopytywał.
- Dobra.. Nie gadajmy o tym. Jedziemy? – Zapytałem.
- Jak wolisz. My jesteśmy gotowi. Ale gdybyś chciał pogadać, to wiesz gdzie mnie szukać. – Uśmiechnął się, klepiąc mnie po plecach.
- Wiem. Dzięki.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, z szerokim uśmiechem powitał
nas James.
- Witajcie, kochani. Zapraszam na ceremonię.
- Jaką ceremonię. Coś ty wykombinował? – Zapytałem.
- Chodźcie za mną, a wszystkiego się dowiecie. – Powiedział z bananem na twarzy. Kendall, a gdzie Alice? – Zapytał.
- Um… Nie mogła przyjść.
- Szkoda… No cóż. Ważne, że wy jesteście. – Zaprowadził nas do swojego pokoju. Tam zastaliśmy Adrianę, leżącą na łóżku z bukietem kwiatów, Caroline i Carlosa, którzy nie do końca ogarniali sytuację i kobietę w urzędowym stroju. Adriana pomachała do nas, a James kazał nam się ustawić obok małżeństwa państwa Pena.
- O co tu biega? – Szepnąłem do Caroline.
- Albo jestem głupia, albo zaraz oni wezmą ślub.
- Co? – Niedowierzałem.
- Sama nie ogarniam. Oświadczył jej się. – Powiedziała, a w tym momencie podszedł do nas Maslow.
- Kendall, Caroline, zostaniecie świadkami?
- To wy serio bierzecie ślub?! Czemu ja nic nie wiedziałem?! – Uniosłem się.
- Sama dowiedziałam się przed chwilą. – Oznajmiła moja siostra z uśmiechem od ucha do ucha.
- Ale.. – Zdezorientowany nie mogłem z siebie nic wydusić.
- To zostaniecie tymi świadkami? – Ponownie zapytał Maslow, a my tylko pokiwaliśmy głowami. Podeszliśmy bliżej, a cała ceremonia zaczęła się. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje.
- Witajcie, kochani. Zapraszam na ceremonię.
- Jaką ceremonię. Coś ty wykombinował? – Zapytałem.
- Chodźcie za mną, a wszystkiego się dowiecie. – Powiedział z bananem na twarzy. Kendall, a gdzie Alice? – Zapytał.
- Um… Nie mogła przyjść.
- Szkoda… No cóż. Ważne, że wy jesteście. – Zaprowadził nas do swojego pokoju. Tam zastaliśmy Adrianę, leżącą na łóżku z bukietem kwiatów, Caroline i Carlosa, którzy nie do końca ogarniali sytuację i kobietę w urzędowym stroju. Adriana pomachała do nas, a James kazał nam się ustawić obok małżeństwa państwa Pena.
- O co tu biega? – Szepnąłem do Caroline.
- Albo jestem głupia, albo zaraz oni wezmą ślub.
- Co? – Niedowierzałem.
- Sama nie ogarniam. Oświadczył jej się. – Powiedziała, a w tym momencie podszedł do nas Maslow.
- Kendall, Caroline, zostaniecie świadkami?
- To wy serio bierzecie ślub?! Czemu ja nic nie wiedziałem?! – Uniosłem się.
- Sama dowiedziałam się przed chwilą. – Oznajmiła moja siostra z uśmiechem od ucha do ucha.
- Ale.. – Zdezorientowany nie mogłem z siebie nic wydusić.
- To zostaniecie tymi świadkami? – Ponownie zapytał Maslow, a my tylko pokiwaliśmy głowami. Podeszliśmy bliżej, a cała ceremonia zaczęła się. Nadal nie mogłem uwierzyć w to, co się dzieje.
_______________
To by było na tyle. Wiem, że nie zachwyca... I krótki taki. Nie mniej jednak, chyba nie jest jakiś bardzo zły, co? :)
Dziś nie mam pomysłu na spoilery, więc milczę. Może Wy macie jakieś pytania?? ^^
Teraz żegnam się z Wami i zapraszam na kolejny rozdział. :*
Pozdrawiam:
BTC
BTC
Klap
OdpowiedzUsuńJESTEM. "Kendall, a gdzie Alice. – Zapytał." Zapytał bez pytajnika :P Weeeź, James sobie idź być szczęśliwy gdzie indziej... Ja tu czekam, na smutek :D GDZIE TA POPIERDOLONA ALICE? James taki perfekt bojfrend. Wykładowcę załatwi, zaręczy się i weźmie ślub w kilka godzin. Co za typek :P Wyobrażam to sobie w prawdziwym życiu... "HEJ, WEŹMIEMY ŚLUB ZA PARĘ MINUT?" "OKAY". Zuza tam przyjdzie i rozwali ceremonię. Mam nadzieję, że jednak nie przyjdzie, bo ksiądz musi dać ślub, a nie odprawiać egzorcyzmy :P ZUZA-DEMON. Wgl. Grałam w Simsy i tam był taki kotek Zuzia. Zuzia była fleją, fajtłapą, agresywną, leniwą kotką.... ZUZA TO ZUO. Tu nic o niej nie było, a ja i tak się na nią wściekam :P Kocham Zuziunię, ale jej nienawidzę bardziej niż mojego dziadka :P
UsuńSuper rozdział i czkeam na nn :)
Bunny - sokole oko. Zaraz poprawię :)
UsuńAww jakie słodkie <3. Nareszcie sa razem, nareszcie! Od poczatku wiedziałam że wezmą kiedyś ślub ale nie spdziewałam sie ze bedzie to tak szybko. Myślałam że Kendall, jak to on, wpieni sie na wieść o szybkim ślubie a tu prosze. Miłe zaszkoczenie. Zastanawiam sie czemu Alice tak zlała Kenda. Czy tylko ja mam wrażenie że to koniec miedzy nimi? No cóż,bywa.
OdpowiedzUsuńSuper rozdział, czekam na next :)
Ślub?!Tego się kompletnie nie spodziewałam. Oby wszystko wyszło, bo inaczej James będzie musiał kupować trzeci pierścionek i znów się chłopak wykosztuje. :D
OdpowiedzUsuńDo do Alice jest tylko kilka sensownych odpowiedzi, co się z nią dzieje.
Obcja numer jeden:
Sprzedaje narkotyki w szkole i nie chce, żeby Kendall ją przyłapał, dlatego go unika.
Obcja numer dwa:
Dorabia w domu publicznym i nie umie powiedzieć tego Kendallowi.
Obcja numer trzy:
Rebecca porwała ją,żeby się zemścić.
Obcja numer cztery:
Zdradziła Kendalla.
Super rozdział i czekam na następny ♡
Jedna z twych opcji to PRZEDPRAWDA. Która? Okaże sie w dalszych rozdziałach :)
UsuńObstawiam, że zdradzi Kenda lub będzie dzwinką
UsuńDziwką*
UsuńAwww jak ja bym chciała miec takiego chłopaka jak James ^^
OdpowiedzUsuńNie dość że załatwił jej te studia to jeszcze ślub. Jakie to piękne *-* oby wszystko było dobrze, bo na 3 pierścionek to Jamesa chyba już nie bd stac :D
A co do Alice to nie mam pojęcia czemu ale wydaje mi sie ze wpadli sobie z Kendallem no albo go zdradza.
Super i czekam na nexta ;)
The Unforgiven
James - szacunek, przyprowadzić wykładowcę do szpitala? Pobiłeś mnie, Chris. Ja doszłam do spotkań biznesowych pomiędzy prezesami w szpitalnej sali. A ślub... Zrzynasz z "Na dobre i na złe", co nie? Kurde, jak fajnie mieć mamę, która ogląda większość polskich tasiemców na dwójce... Wie wszystko, jak się tylko lekko poruszy temat. Wczoraj opowiadała mi fabułę "M jak miłość" sprzed dziesięciu lat. Od tego jak Kinga straciła wzrok, do tego jak umarł Krzysztof... Bomba, co nie? Nie wiem czemu, ale odnoszę wrażenie, że... Alice chce zerwać z Kendallem. Powiedz, ze nie mam racji, BŁAGAM! Rozdział świetny! Czekam na nn! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńEj ale Adriana wróciła w tamtym rozdziale do domu. Tzn do domu Jamesa. Mieszka u niego w pokoju :)
UsuńNDINZ... Ten ślub w szpitalu to Witek z Leną brali. Pamiętam to. Lubie ten serial ^^
Co do Alice to zobaczysz sama :)
Hello. Mam straszny tydzień. Skomentuje kiedy tylko bd mogła
OdpowiedzUsuńJesteeeeeeeeeem! Tzn siedzę na wykładzie o historii Anglii, a to jest takie nudne... ja po prostu nie potrafię słuchać tego człowieka i robić notatek... btw. Fajnie znów tak poczytać Twój rozdział. W sumie przeczytałam go wcześniej, a poten byłam zbyt zmęczona a potem brak czasu... kolejne btw :)
UsuńJames szasta forsą, ale dzięki pomyśle o ślubie, James podjął dobrą decyzję co do zespołu. Oby Carlos się zgodził. Wgl to nie kumciam go. Niech pracuje póki może! Caroline nie jest tero w zaawansowanej ciąży, a dziecko trzeba utrzymać, więc Carlos rusz dupę! No i odbył się ceremoniał. Superro duperro :)
James jaki spontan! ;o
OdpowiedzUsuńNie dość, że się tak stara, sprowadza wykładowcę to jeszcze ten ślub!
No Adriana.
Jest czego pozazdrościć xD
Czekam! ;*
http://this-love-is-forbidden.blogspot.com/
TAK! TAK! TAK!
OdpowiedzUsuńBiorą ślub!
Omg
Ale zaskoczenie.
No po prostu nie wierzę.
Mam teraz wielkiego banana na ryju, ok.
Rozdział jest cudowny, nic dodać nic ująć asdfghjkl